niedziela, 6 kwietnia 2014

Rzodział 10

Harry był wniebowzięty, popatrzył na mnie jednoznacznie. Cieszyło go to, że to usłyszałam w chwili gdy ja nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Uśmiechnęłam się tak prawdziwie jak potrafiłam.
-Nie, nie. Ale skoro ty uwierzyłeś to i z nim mi się uda. Muszę go jakoś przy sobie zatrzymać i mam nadzieje, że nic mu nie powiesz Harry.-Kiwnął głową i pożegnał się jak gdyby nigdy nic.
-Jak mogłeś się tak po prostu zgodzić? To jest twój przyjaciel a ty pozwolisz, żeby został oszukany?- Wiedziałam, że Zayn jest szczęśliwy z Perrie ale jednak wątpiłam w to, że chce się teraz bawić pieluchami.
-Ostatnio ich związek ma kłopoty i skoro to pomoże to dlaczego nie? A ty nie powinnaś w to się wtrącać- Wiedziałam, że Harry próbował stworzyć dystans między mną a Malikiem ale nie sądziłam, że byłby gotów posunąć się do oszukania przyjaciela.
-Nie jesteś tym samym człowiekiem, którego poznałam dwa lata temu. Masz racje jego życie to nie moja sprawa, twoje z resztą też. Dlatego też pozwól, że zniknę- W tym samym momencie zorientowałam się, że telefon został na komodzie. Musiałam go tam odłożyć, żeby nie rozwalił się przy ćwiczeniach samoobrony. Wróciłam do domu. W salonie siedziała para roku. Przewróciłam oczami widząc jej grę aktorską. Nie sądziłam, że posunie się do płaczu.
-Nie, nie. Nie teraz Leila! Kurwa no nie teraz!- Stanęłam wystraszona w progu. Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona. W jednej chwili mogłabym rozwalić ich związek mówiąc o zdradach i oszustwach. Masz na to ochotę Lee. Nie ukrywaj. Tylko popatrz na Zayna. Gdybyś to zrobiła byłby twój....Nie! Nie byłby twój. Oni się kochają. Znienawidziłby Cię więc sobie daruj. Weź ten pieprzony telefon i znikaj z ich życia tak jak to sobie obiecałaś. 
-Ja..Nie...Nic. Ja tylko wezmę swój telefon bo muszę zadzwonić po Lucasa- Lustrowałam wzrokiem każdą szafkę aż wzrok padł na moją własność. Nie zwróciłam nawet uwagi na trzaśnięcie drzwiami bo kiedy przechodziłam koło Zayna mocno złapał mnie za rękę.
-Ten chłopak jest niebezpieczny. Już raz odwiózł Cię do domu. Na prawdę chcesz powtórki z rozrywki? Po za tym co z Harrym? On nie może Cię odwieźć?- Wydawał się być przejęty. Z jego oczu bił smutek, żal i przerażenie.
-Nie mam ochoty na jego towarzystwo. Ma świetny talent do denerwowania mnie- Przewróciłam oczami jak gdyby nigdy nic. Moje całe ciało napięło się w stresie. W tym pokoju z tą parą nie można było się czuć komfortowo. Szczególnie jak miało się na sumieniu zatajenie prawdy...W obu przypadkach. Chciałaś chaosu? Masz chaos! Teraz się męcz. Gorzej być nie mogło.
Zayn poirytowany sięgnął po kluczyki.
-Odwiozę ją i przemyślę wszystko. Czekaj na mnie!- Podziwiałam Perrie. Ja nie znosiłam jego władczego tonu.
-A ty nie przewracaj oczami. Wiesz, że mnie to drażni- Wskazał palcem na mnie. Jego wzrok zamienił się w lodowaty a głos nie wyrażał żadnych uczuć. Bałam się z nim wracać do domu ale jednak wolałam się nie odzywać.
Malik podążał z miną w stylu "nie wkurwiaj mnie bo Cię podpalę" albo coś w ten deseń więc nawet jak mijaliśmy w drzwiach Harrego ten bał się jakkolwiek odezwać.
-Nie wiem czy słyszałaś co się stało ale jeśli tak to nawet nie próbuj mi wcisnąć jakiś idiotycznych gratulacji. I nie ciesz się głupio- Świetnie wiedziałam, że nie mam czego mu gratulować ale jego poirytowanie....a raczej wkurwienie powoli zaczynało mnie bawić. Próbował się wyładować na kierownicy co nie ukrywam w ogóle mu nie wychodziło.
Już chciałam palnąć coś o urojonej ciąży ale zacisnęłam usta odwracając wzrok. Nie mam prawa tego robić! Harry ma racje. Nie mogę się wpieprzyć w ich związek. Zayn od razu uznałby, że jestem chorobliwie zazdrosnym dzieciakiem. Wybij sobie z głowy Lee, że się poskarżysz.
-Co Cie tak gnębi?- Jego głos zmienił się z bezuczuciowego na zmartwiony.
-Kłamstwa. Ludzie ciągle kłamią.- Nawet nie wiedziałam kiedy moja ostatnia myśl uwolniła się przez usta.
-Masz na myśli Harrego? Jak go poznałem był inny taki jak z Twoich opowiadań...Teraz się zmienił- Oh Zayn. Biedny, głupi Zayn. Gdybyś tylko wiedział co ja miałam na myśli.
-Nie ważne...Chociaż. Gdyby była w nim jeszcze cząstka Josha...Gdyby było w nim jeszcze coś co pokochałam jestem przekonana, że dostałby szansę.- Przyjemne wspomnienia opanowały moją głowę. Słyszałam swój radosny śmiech i krzyki przyjaciół. Znów byli ze mną i był też on. Tamta chwila mogłaby trwać na wieki.
-Wszystko się zmienia. Ludzie także. Musimy akceptować się takimi jakimi jesteśmy, brać to co dostajemy i czerpać z tego korzyści. Ale skoro w Harrym nie ma tego czegoś to sobie odpuść. Po co marnować czas?- Byli do siebie tacy podobni. Poważnie Malik? Zamierzasz odciągnąć mnie od myśli powrotu do Harrego? Z facetami gorzej jak z dziećmi.
-Jestem ciekawa jaką korzyść znajdziesz w swoim małym bobasie. Baw się dobrze przy zmienianiu pieluch!- Uśmiechnęłam się najlepiej jak potrafiłam. Ostatni raz na niego spojrzałam. Starałam się zapamiętać każdy szczegół i jego oczy, które zawsze zdradzały jego uczucia. W których nie raz widziałam radość, smutek i ból. Usta tak delikatne, smakujące papierosami i miętą. Tak jak obiecałam tak postanowiłam. Znikam. A to, że Zayn nie miał tej świadomości, że widzi mnie po raz ostatni jakoś mi to ułatwiało.
-Nie patrz się tak na mnie bo mam ochotę Cię pocałować- W pierwszej chwili nie dotarło do mnie znaczenie jego słów. Dopiero w momencie kiedy nasze usta się zetknęły zrozumiałam. Chciałam go odepchnąć. Masz na to ochotę! Zrób to. To i tak wasze ostatnie spotkanie...Całuj. Kiedy językiem delikatnie przejechał po mojej wardze dałam mu dostęp. Nie starałam się walczyć o dominacje. Nasze języki zgrały się w jednym ruchu co było znacznie przyjemniejsze.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy przejechałam kciukiem po znamieniu koło wargi.
-Zaskakujesz mnie- Kiedy wypowiedział te słowa spojrzałam w jego oczy. Znów były radosne.
-Całuj tak jakby każdy twój pocałunek miałby być tym ostatnim- Uśmiechnęłam się lekko po czym odeszłam.
Szybko wylądowałam w łóżku. Miałam dość dzisiejszego dnia. Myśl o Harrym sprawiała, że było mi na prawdę przykro a w dodatku miałam wyrzuty sumienia przez każdy pocałunek z Zaynem choć nie powinnam. Mój telefon opanowały wibracje.
W oczach miałam łzy. Ostatnią wiadomość czytałam kilkukrotnie ale było za późno. Ja już postanowiłam a po za tym miałam dość. Uczelnia w Bostonie już na mnie czekała...
 ___________________________
Dzisiaj tak krótko ale to ze względu na to, że nie wiem kiedy będę miała możliwość coś dodać.
Rozdział jeszcze nie jest sprawdzony :)