wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 12

Kiedy zobaczyłam ich dwóch..Właściwie zobaczyłam tylko jego. Przywrócił mnie do życia. Kurwa! Lee! Nie pieprz takich bzdur. Takie ckliwe słówka nie są dla Ciebie. On Ci po prostu namieszał w życiu dlatego teraz uciekasz! I wtedy do mnie dotarło. Znowu uciekłam. Tak jak kiedyś przed ojcem, później z Bostonu gdy moja matka ułożyła sobie życie a teraz i z Londynu. Tylko przed czym uciekałam? Przed Harrym? Przed Zaynem? Przed Lucasem? Co tak właściwie sprawiło, że ja chciałam być jak najdalej od tego miasta? Przemoc, ból, smutek, cierpienie, radość, szczęście...*Namiętne pocałunki i delikatny dotyk. Poczułam dreszcz przypominając sobie tamtą chwilę gdy jego ręka błądziła po moim ciele..Nawet siedząc w zatłoczonym pociągu poczułam iskry na ciele. Byłam pewna, że obraz tego dnia zostanie w mojej głowie już zawsze jego szczery uśmiech i roześmiane oczy. To lubiłam w nim najbardziej. Ale to już zniknęło. Tego już nie będzie i najwyższy czas się z tym pogodzić. Nie mogłam interweniować w jego życie.
Wszystko się zmieniło. Wszystko.
Kiedy przeprowadzałam się tutaj dwa lata temu liczyłam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Ojciec kiedy nie pił był całkiem przyjemny. Opowiadał mi o tym jak w młodości zwiedzał Londyn. Dzięki niemu czułam, że to miejsce jest magiczne. Przykro mi było jedynie zostawiać Emmę. Już drugiego dnia po mojej przeprowadzce się polubiłyśmy. Ona rozumiała, że nie lubię dotyku. Nie pytała...Nie potrzebowała tego. Nie mogłam nazwać jej przyjaciółką. Nikogo tak nie nazywałam ale była mi bliską osobą. Tylko dwóch mężczyzn potrafiło złamać barierę, którą tworzyłam przez lata. Może dlatego, że robili to nieświadomie. To miasto mnie zmieniło za co byłam akurat wdzięczna. Ale to wszystko.
Na stacji miała czekać moja mama jednak jak zwykle ,,coś'' jej wypadło. Jako, ze nie miałam możliwości dostać się do jej...naszego mieszkania udałam się do babci od strony ojca. Ona także była przez niego zastraszana i gnębiona po śmierci dziadka więc przeprowadziła się tutaj. Myśli pogrążyły mnie tak bardzo, że nawet nie zauważyłam gdy jakiś człowiek przede mną stanął. Z impetem uderzyłam w klatkę piersiową.  Wyjąkałam szybkie przeprosiny i już miałam go wyminąć...Jednak zapach sprawił, że zatrzymałam się na chwilę. Te perfumy, ten zapach. On. Nie mogłam  uwierzyć własnym oczom.
-Cc..co ty tu robisz?- Nawet nie potrafiłam ukryć swojego zaskoczenia.
-Muszę z kimś porozmawiać- Wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.
-O czym chcesz rozmawiać?- Nie byłam pewna na co liczyłam. Ale w głębi duszy miałam nadzieje, że będzie to coś co sprawi, że znów będzie jak dawniej.
-Bo ja nie wiem czy dam radę. Nie wiem jak zmieniać pieluchy, jak uczyć dzieciaka chodzić i w co się bawić. Perrie zabroniła mnie uczyć go aportowania. Nie mam pojęcia co takie dzieci jedzą i co lubią. Nie wiem czy dam sobie radę.
-Dasz sobie radę. Jesteś silnym mężczyzną. Po za tym będziesz miał wsparcie Perrie i razem wychowacie to dziecko jak należy- Tylko nie płacz i pamiętaj, że nie masz prawa powiedzieć prawdy.
-Chcesz mi powiedzieć, że jechałem tutaj dwie godziny, żeby usłyszeć kolejne kłamstwa?- Uniósł brwi w geście zdziwienia a ręce skrzyżował na klatce piersiowej. Jego wzrok był chłodny a mi było wstyd.
-Co mogłam innego zrobić? Zayn to jest twój związek i twoja sprawa. Owszem mogłam zainterweniować i powiedzieć Ci prawdę tak samo jak powiedzieć Perrie o zdradzie ale nie mam prawa niszczyć waszego związku bez względu na....-Ugryzłam się w język. Sama nie byłam pewna co chciałam powiedzieć ale to tak czy inaczej nie mogło wydostać się z moich ust.
-Ze względu na co?- Jego zdenerwowanie przerodziło się w zaciekawienie i bez problemu wyczytałam to z jego oczu.
-Ze względu na kilka pocałunków. Nie byłeś i nie jesteś wobec mnie do czegokolwiek zobowiązany. Po prostu nie wyznaczyliśmy granicy i trochę za bardzo nas poniosło.- Sama nie wierzyłam w to co mówiłam. Umysł podpowiadał mi, że muszę go jakoś stąd wypędzić a serce broniło kłamać bo przecież to nie było tylko kilka pocałunków. To było coś więcej...
-A kłamstwo czemu miało służyć?- Ból, który był we mnie powoli obracał się w zdenerwowanie. Wina nie leżała tylko we mnie.
-Przecież mogłabym Cię zapytać o to samo. Przypominam, że to nie ja ukrywałam swój związek- Pragnęłam odejść. Zniknęłam a on i tak się pojawia. Dlaczego?
-Pamiętasz jeszcze jak powiedziałem Ci, że **nie chcę już tak żyć. Jesteś taka marudna i denerwująca. Udajesz, że Cię nie pociągam, zachowujesz jakiś chory dystans ale lubię to, że jesteś inna. To ty mnie zmieniasz. Dlatego nie wspomniałem o Perrie. Byłem pewny, że od razu się mnie pozbędziesz. Po za tym pojawił się Harry- Patrzył mi głęboko w oczy. Nie miałam pojęcia jak odebrać jego słowa jednak znowu poczułam zadowolenie ze względu na to, że pojawił się w Bostonie.
________________________
*Kieruję do rozdziału 6 jeśli ktoś nie pamięta tej sceny :3
** Rozdział 5 :) 
W głowie mam opracowanych kilka rozdziałów. Nie są one po kolei ale znam już zakończenie :)) 

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 11

To koniec... Te dwa słowa wciąż odbijały się echem w mojej głowie. Czas pożegnać Londyn wszystkie miejsca, które pokochałam i wszystkich ludzi. Liczyłam, że w chwili w której będę się stąd wyprowadzać każdy rozdział w moim życiu będzie zamknięty. Tymczasem ostatnie dwa lata zostawiły wielkie piętno...Szczególnie w moim sercu. W ciągu jednej chwili zostałam sama by w następnej był przy mnie mężczyzna, który znów zmienił moje życie. Byłam pewna, że gdybym miała możliwość o wszystkim chciałabym zapomnieć. Mimowolnie łzy zaczęły spływać po moim policzku.
Zayn dzwonił prosząc o rozmowę. A niedługo później stał pod moimi drzwiami.
-Mówiłam Ci, że nie mam czasu- Przewrócił oczami przez co wywnioskowałam, że nie obchodziło go tak właściwie co mam do powiedzenia.
-Nie marudź- Próbował przemknąć się koło mnie ale nie mogłam pozwolić mu wejść do mieszkania. Nie chciałam by wiedział o moim wyjeździe. Sięgnęłam po kurtkę po czym wyszłam.
-Nie marudzę. Po prostu mi przeszkadzasz- Wystawiłam język i starałam zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Moje myśli zagłuszały racjonalne myślenie dlatego też dopiero gdy Malik był w połowie swojego opowiadania ocknęłam się.
-Ona jest w ciąży. Rozumiesz? Jak ja mam sobie poradzić? Wyobrażasz sobie mnie z pieluchą i zabawkami? Ja nie potrafię się zajmować dziećmi.W dodatku z nikim nie idzie się w domu dogadać bo widzą w tym żart. Uznali, że będę kazał małemu aportować.- Nie udało mi się ukryć, że nawet mnie rozbawiły te słowa.-Widzisz?! Nawet Ciebie to bawi! Może powinienem uciekać?-Znowu wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Nie uciekniesz przed rodzicielstwem. Może teraz to wydaje się być śmieszne ale kiedy dziecko się pojawi poczujesz się tatą. Będziesz cieszył się na samą myśl zmieniania pieluch, kołysania do snu czy zabawy....I nie mówię tu o aportowaniu. A żartów Harrego nie bierz pod uwagę. To jeszcze niedojrzały emocjonalnie chłopiec- Na samą myśl jak Styles utwierdza Zayna, że będzie ojcem aż mi się niedobrze zrobiło. I wtedy zrozumiałam, że ja robię to samo. Daję mu rady jak postępować z dzieckiem, którego nie ma.
-Co zaszło między Tobą a Harrym?- Perrie..i on sam. Ale w sumie to nic szczególnego bo po prostu na każdym kroku kłamie i próbuje sobie mnie przywłaszczyć.
-Bo....Mnie chyba przeraża myśl, że jestem gotowa dać mu szansę. Tęskniłam za nim ale teraz kiedy jest blisko i znam prawdę boję się, że może znów mnie skrzywdzić- Wcześniej o tym nie myślałam z tym, że wiedziałam, że słowa, które wypowiedziałam to prawda. Jesteś pewna Lee? A może ty tylko chcesz by to była prawda? Może tak by Ci było wygodniej?
-Mam nadzieje, że będziesz w końcu szczęśliwa- Taa..Nie tylko ty.
-Podobno nadzieja umiera ostatnia. Znikam Zayn...Mam parę spraw do załatwienia. Żegnam- Miałam nadzieje, że wczorajsze pożegnanie będzie tym ostatnim. Jednak się myliłam a to było gorsze od poprzedniego. Musiałam zatamować łzy.
Niedługo później siedziałam w pociągu. Ostatnie chwile w Londynie były mi obojętnie. Po prostu czekałam aż pociąg ruszy...Aż do momentu kiedy zobaczyłam dwóch wyróżniających się z tłumu mężczyzn. Dwóch mężczyzn, którzy odmienili moje życie. Styles i Malik. Przeklęłam ich w myślach. Spoglądałam na nich dumnie z pewnością, że i tak nie zmienią moich planów.
*Oczami.......eh.* ~ To będzie wasza niespodzianka - godzina wcześniej.
-Jak to Perrie nie jest w ciąży?! I dlaczego Leila nic mi nie powiedziała?!- Siedział przerażony. Jeszcze przed chwilą był z kimś kogo nazywał przyjaciółką....A ona potrafiła okłamać go prosto w oczy.
-Zabroniłem jej- Harremu było wstyd przez to jak postąpił. Żałował, że dopiero teraz odważył się o tym powiedzieć na głos.- Przepraszam Cię. Po prostu uznałem, że i tak nam nie uwierzysz przez to co zaszło między Tobą a Lee i przez to co ja do niej czuję.- Spuścił głowę wyrażając tym swoją skruchę.
-Powiedziała mi dziś, że przeraża ją fakt, że chce wam dać szansę- Brunet wydawał się być zaskoczony.
-Nie możliwe. Ona znika- W tym czasie weszła Perrie do salonu oplatając jednego z mężczyzn swoimi ramionami. Zayn od razu ją odepchnął. Rzucił kilka słów a na koniec kazał zniknąć. Nie miał ochoty już więcej przechodzić przez tą znajomość. Dla niego to był koniec. Wszystkie kłamstwa po prostu go przerosły.
-Jak to Leila znika?- Harry sam nie wiedział co to oznaczało. Wzruszył ramionami. Ale Malik był sprytniejszy. W jednej chwili pojął dlaczego akurat dziś dziewczyna nie wpuściła go do mieszkania, "Całuj tak jakby każdy twój pocałunek miałby być tym ostatnim" i wszystko nagle stało się jasne.
-Ona wyjeżdża! Wyprowadza się. Stracimy ją...-Oboje w jednej chwili wybiegli z domu jak poparzeni. Musieli zdążyć. Musieli. Sami nie wiedzieli gdzie jadą.
-Jedzie do Bostonu, do matki!- Spojrzeli na sąsiadkę Lee i w jednej chwili przestali dobijać się do jej drzwi.
Chwile później już ją widzieli. Tyle tylko, że w pociągu, który właśnie odjeżdżał z peronu. Jemu się udało zobaczyć z jaką miłością na niego patrzy. Czuł, że ona chce być przy nim tak jak on przy niej.
-Nie powinieneś za nią jechać? Coś do siebie czujecie. Ja muszę zrezygnować..Ta znajomość chyba mnie przerosła. No dalej! Bierz auto. Mi się przyda spacer- Podał mu kluczyki i odszedł. Poddał się bo jego uczucie nie było wystarczające by zdobyć jej serce. Nie chciał by była dla nich trofeum więc oddał ją komuś kto obdarzy ją szczerą i prawdziwą miłością.
Sam oddał się 20letniej Szkockiej w pobliskim barze.
*Oczami Lee*
 W moim ciele uczucia odgrywały wojnę. Tęsknota, rozsądek i coś o czym już dawno zapomniała. Zależało mi by być przy nim. Jeszcze nawet nie dotarłam do Bostonu a już chciałam wracać. Zapomniałam...Nie wiedziałam jak to się stało, że moje serce zostało w Londynie.
________________________________________
Kochaj, całuj i nie żałuj.
Miałam ochotę napisać, że miejsce Lee jest w kuchni ale uznałam, że to szowinistyczne. Znów rozdział jest dość późno ale ostatnio brak mi weny by napisać cokolwiek. 
Jak się podoba? Kogo zobaczymy w Bostonie?
Harry, który lubi od czasu do czasu umrzeć czy Zayn, który może mieć dziesiątki takich Leili?

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rzodział 10

Harry był wniebowzięty, popatrzył na mnie jednoznacznie. Cieszyło go to, że to usłyszałam w chwili gdy ja nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Uśmiechnęłam się tak prawdziwie jak potrafiłam.
-Nie, nie. Ale skoro ty uwierzyłeś to i z nim mi się uda. Muszę go jakoś przy sobie zatrzymać i mam nadzieje, że nic mu nie powiesz Harry.-Kiwnął głową i pożegnał się jak gdyby nigdy nic.
-Jak mogłeś się tak po prostu zgodzić? To jest twój przyjaciel a ty pozwolisz, żeby został oszukany?- Wiedziałam, że Zayn jest szczęśliwy z Perrie ale jednak wątpiłam w to, że chce się teraz bawić pieluchami.
-Ostatnio ich związek ma kłopoty i skoro to pomoże to dlaczego nie? A ty nie powinnaś w to się wtrącać- Wiedziałam, że Harry próbował stworzyć dystans między mną a Malikiem ale nie sądziłam, że byłby gotów posunąć się do oszukania przyjaciela.
-Nie jesteś tym samym człowiekiem, którego poznałam dwa lata temu. Masz racje jego życie to nie moja sprawa, twoje z resztą też. Dlatego też pozwól, że zniknę- W tym samym momencie zorientowałam się, że telefon został na komodzie. Musiałam go tam odłożyć, żeby nie rozwalił się przy ćwiczeniach samoobrony. Wróciłam do domu. W salonie siedziała para roku. Przewróciłam oczami widząc jej grę aktorską. Nie sądziłam, że posunie się do płaczu.
-Nie, nie. Nie teraz Leila! Kurwa no nie teraz!- Stanęłam wystraszona w progu. Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona. W jednej chwili mogłabym rozwalić ich związek mówiąc o zdradach i oszustwach. Masz na to ochotę Lee. Nie ukrywaj. Tylko popatrz na Zayna. Gdybyś to zrobiła byłby twój....Nie! Nie byłby twój. Oni się kochają. Znienawidziłby Cię więc sobie daruj. Weź ten pieprzony telefon i znikaj z ich życia tak jak to sobie obiecałaś. 
-Ja..Nie...Nic. Ja tylko wezmę swój telefon bo muszę zadzwonić po Lucasa- Lustrowałam wzrokiem każdą szafkę aż wzrok padł na moją własność. Nie zwróciłam nawet uwagi na trzaśnięcie drzwiami bo kiedy przechodziłam koło Zayna mocno złapał mnie za rękę.
-Ten chłopak jest niebezpieczny. Już raz odwiózł Cię do domu. Na prawdę chcesz powtórki z rozrywki? Po za tym co z Harrym? On nie może Cię odwieźć?- Wydawał się być przejęty. Z jego oczu bił smutek, żal i przerażenie.
-Nie mam ochoty na jego towarzystwo. Ma świetny talent do denerwowania mnie- Przewróciłam oczami jak gdyby nigdy nic. Moje całe ciało napięło się w stresie. W tym pokoju z tą parą nie można było się czuć komfortowo. Szczególnie jak miało się na sumieniu zatajenie prawdy...W obu przypadkach. Chciałaś chaosu? Masz chaos! Teraz się męcz. Gorzej być nie mogło.
Zayn poirytowany sięgnął po kluczyki.
-Odwiozę ją i przemyślę wszystko. Czekaj na mnie!- Podziwiałam Perrie. Ja nie znosiłam jego władczego tonu.
-A ty nie przewracaj oczami. Wiesz, że mnie to drażni- Wskazał palcem na mnie. Jego wzrok zamienił się w lodowaty a głos nie wyrażał żadnych uczuć. Bałam się z nim wracać do domu ale jednak wolałam się nie odzywać.
Malik podążał z miną w stylu "nie wkurwiaj mnie bo Cię podpalę" albo coś w ten deseń więc nawet jak mijaliśmy w drzwiach Harrego ten bał się jakkolwiek odezwać.
-Nie wiem czy słyszałaś co się stało ale jeśli tak to nawet nie próbuj mi wcisnąć jakiś idiotycznych gratulacji. I nie ciesz się głupio- Świetnie wiedziałam, że nie mam czego mu gratulować ale jego poirytowanie....a raczej wkurwienie powoli zaczynało mnie bawić. Próbował się wyładować na kierownicy co nie ukrywam w ogóle mu nie wychodziło.
Już chciałam palnąć coś o urojonej ciąży ale zacisnęłam usta odwracając wzrok. Nie mam prawa tego robić! Harry ma racje. Nie mogę się wpieprzyć w ich związek. Zayn od razu uznałby, że jestem chorobliwie zazdrosnym dzieciakiem. Wybij sobie z głowy Lee, że się poskarżysz.
-Co Cie tak gnębi?- Jego głos zmienił się z bezuczuciowego na zmartwiony.
-Kłamstwa. Ludzie ciągle kłamią.- Nawet nie wiedziałam kiedy moja ostatnia myśl uwolniła się przez usta.
-Masz na myśli Harrego? Jak go poznałem był inny taki jak z Twoich opowiadań...Teraz się zmienił- Oh Zayn. Biedny, głupi Zayn. Gdybyś tylko wiedział co ja miałam na myśli.
-Nie ważne...Chociaż. Gdyby była w nim jeszcze cząstka Josha...Gdyby było w nim jeszcze coś co pokochałam jestem przekonana, że dostałby szansę.- Przyjemne wspomnienia opanowały moją głowę. Słyszałam swój radosny śmiech i krzyki przyjaciół. Znów byli ze mną i był też on. Tamta chwila mogłaby trwać na wieki.
-Wszystko się zmienia. Ludzie także. Musimy akceptować się takimi jakimi jesteśmy, brać to co dostajemy i czerpać z tego korzyści. Ale skoro w Harrym nie ma tego czegoś to sobie odpuść. Po co marnować czas?- Byli do siebie tacy podobni. Poważnie Malik? Zamierzasz odciągnąć mnie od myśli powrotu do Harrego? Z facetami gorzej jak z dziećmi.
-Jestem ciekawa jaką korzyść znajdziesz w swoim małym bobasie. Baw się dobrze przy zmienianiu pieluch!- Uśmiechnęłam się najlepiej jak potrafiłam. Ostatni raz na niego spojrzałam. Starałam się zapamiętać każdy szczegół i jego oczy, które zawsze zdradzały jego uczucia. W których nie raz widziałam radość, smutek i ból. Usta tak delikatne, smakujące papierosami i miętą. Tak jak obiecałam tak postanowiłam. Znikam. A to, że Zayn nie miał tej świadomości, że widzi mnie po raz ostatni jakoś mi to ułatwiało.
-Nie patrz się tak na mnie bo mam ochotę Cię pocałować- W pierwszej chwili nie dotarło do mnie znaczenie jego słów. Dopiero w momencie kiedy nasze usta się zetknęły zrozumiałam. Chciałam go odepchnąć. Masz na to ochotę! Zrób to. To i tak wasze ostatnie spotkanie...Całuj. Kiedy językiem delikatnie przejechał po mojej wardze dałam mu dostęp. Nie starałam się walczyć o dominacje. Nasze języki zgrały się w jednym ruchu co było znacznie przyjemniejsze.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy przejechałam kciukiem po znamieniu koło wargi.
-Zaskakujesz mnie- Kiedy wypowiedział te słowa spojrzałam w jego oczy. Znów były radosne.
-Całuj tak jakby każdy twój pocałunek miałby być tym ostatnim- Uśmiechnęłam się lekko po czym odeszłam.
Szybko wylądowałam w łóżku. Miałam dość dzisiejszego dnia. Myśl o Harrym sprawiała, że było mi na prawdę przykro a w dodatku miałam wyrzuty sumienia przez każdy pocałunek z Zaynem choć nie powinnam. Mój telefon opanowały wibracje.
W oczach miałam łzy. Ostatnią wiadomość czytałam kilkukrotnie ale było za późno. Ja już postanowiłam a po za tym miałam dość. Uczelnia w Bostonie już na mnie czekała...
 ___________________________
Dzisiaj tak krótko ale to ze względu na to, że nie wiem kiedy będę miała możliwość coś dodać.
Rozdział jeszcze nie jest sprawdzony :)

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 9

Powinnam już zacząć walkę o jakąś uczelnię ale nie miałam na to w ogóle ochoty. Posmakowałam wolności i bardzo mi się to podobało. Siniaki i zadrapania w końcu zniknęły więc bez problemu mogłam chodzić z Emmą na basen, ubierać krótkie bluzki a co najlepsze wyjść do klubu. Taniec i alkohol był czymś co pomagało mi się wyluzować. Piłam na koszt mamy, której w ogóle to nie interesowało do póki się uczyłam. To oznaczało, że niedługo powinnam wziąć się w garść i zacząć na poważnie szukać odpowiedniej uczelni, która chciałaby zrobić ze mnie lekarkę.
Od rana próbował się do mnie dodzwonić Harry. Niby nie miałam ochoty rozmawiać z nim a tym bardziej spotykać się. Przez niego i Zayna moje życie znowu stało się skomplikowane jednak gdzieś w głębi cieszyło mnie to. Ostatni rok był męczący. Wieczne cierpienie było nudzące ale nie potrafiłam inaczej. W końcu mu się udało. Zgodziłam się na spotkanie i to chyba ze względu na to, że doskwierała mi nuda. Nałożyłam na siebie czarne powycierane szorty i bluzkę  a włosy pozostawiłam w artystycznym nieładzie. Nim się obejrzałam auto Stylesa stało zaparkowane pod moim domem.
-Ślicznie wyglądasz- Przewróciłam oczami. To już nie brzmiało tak samo jak kiedyś. Człowiek, który siedział w aucie był mi obcy.
-Dziękuje. Gdzie jedziemy?- Zapięłam pas po czym zaczęłam bawić się palcami. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jego obecność bardzo mnie krępowała.
-Zabiorę Cię do jednej z moich ulubionych restauracji na obiad. Z tym, że najpierw muszę wpaść jeszcze do mieszkania. Nie masz mi tego za złe?- Skinęłam głową, że nie. Mogłam chwilę poczekać. Nie jestem dziewczyną, którą trzeba traktować jak księżniczkę.
Jak rzekł tak się stało. Znowu byłam w tym mieszkaniu. Z tym, że tym razem nie odwiedzałam swojego zmarłego chłopaka. Lee skończ już! Jak to w ogóle brzmi? Jesteś durna. On żyje...Tylko to już nie jest twój chłopak . Nie miałam nawet zamiaru ukrywać, że jest przystojniejszy niż go zapamiętałam. W dodatku nowe tatuaże sprawiały, że jeszcze stał się przyciągający. Było tylko jedno "ale"....To już nie był mój Josh.
-Poczekasz w mojej sypialni? Na górze. Drugie drzwi na lewo. Ja tylko coś załatwię i możemy jechać- Zgodziłam się. Rozejrzałam się po pokoju. Styl minimalistyczny czyli cały on. Jednak łóżko zachwycało. Było wielkie i wygodne. Czekałam co najmniej godzinę.
W końcu zeszłam na dół.
-Harry! Poddaję się. Nie mam ochoty więcej czekać- Krzyczałam nie mając pewności czy w ogóle jest ktoś w domu. Był....Zayn! Cudownie.
-A co ty tu robisz?- Nawet nie ruszył się z miejsca zapatrzony w laptopa.
-Wyobraź sobie, że jestem! Harry mnie tu przywiózł po czym zniknął- Usiadłam koło niego jak gdyby nigdy nic. Chciałabym mieć w nim kolegę jednak wiedziałam dobrze, że potrafilibyśmy żyć w takiej relacji. Lubiłam nasze spotkania bo do póki nasze usta się nie stykały było całkiem dobrze. To jemu pierwszemu zaufałam, to on już przy pierwszym spotkaniu sprawił, że się otworzyłam. On zmienił moje życie w chaos i to jemu jestem wdzięczna, że w końcu przestałam się zachowywać jak wdowa.
-Jeśli dobrze pójdzie wróci za jakąś godzinkę- Nie dało się ukryć, że był bardzo rozbawiony tą sytuacją. Nie zamierzałam dłużej czekać ale tym bardziej prosić Zayn'a, żeby mnie odwiózł.
-Chyba zauważy, że mnie nie ma. A jeśli nie to poinformuj go, że wróciłam z Lucasem do domu- Jego uśmiech zniknął w sekundzie kiedy wypowiadałam imię.
-Nie ma mowy. Do póki nie nauczysz się bić nigdzie z nim nie będziesz jeździła. Dawno nikt Ci nie zrobił mapy świata na ciele?- Rozbawił mnie i jakoś nie zamierzałam tego ukrywać. "-Spokojnie. Niedługo znikną. Ale popatrz! Ten siniak na przykład wygląda jak Włochy-" Ucałował wtedy każdą z moich ran, siniaków.
-Pogodziliśmy się, nic mi się nie stanie. A po za tym nigdzie nie widziałam ofert nauki samoobrony więc nie mogę spełnić twojego warunku.-Wzruszyłam ramionami. Chciałam wychodzić jednak zaciekawiło mnie to co robił Malik. Przesunął wszystkie meble tak, że środek salonu był pusty po czym stanął na środku.
-Kilka najważniejszych ciosów. Później Cię odwiozę.- Nie wiedząc dlaczego zgodziłam się. Moja pewność siebie szybko zniknęła. Dokładniej w momencie kiedy po raz 3 zostałam powalona na ziemie. Zapamiętując wszystkie ruchy udało mi się powalić jego. Kiedy ja triumfowałam on podciął mnie tak, że wylądowałam obok niego.
-Było dobrze. Ale jedna rada. Jeśli już powalisz kogoś na ziemię to zamiast cieszyć się z chwilowej wygranej po prostu uciekaj- Zmarszczyłam nos. Ale musiałam przyznać, że poprawił mi humor. To było zaledwie kilkanaście minut ale przynajmniej dobrze się bawiłam.
-Leila?!- Usłyszałam z korytarza głos Harrego, który zaraz pojawił się w salonie.
-Co wy robicie?- Wyraz jego twarzy był bezcenny kiedy zobaczył nas razem leżących na podłodze.
-Uczyłam się bić jak prawdziwy mężczyzna- Odparłam dumnie po czym pozbierałam się do wyjścia.
-Jeśli wykorzysta to przeciwko mnie to ty za to odpowiesz Zayn- Wydawać się mogło, że to żart ale widziałam, że nie spodobała mu się cała sytuacja. Zayn zadbał o to by salon wyglądał tak jak wcześniej i chyba zaczął zbierać się do wyjścia, żeby mnie odwieźć ale Harry go ubiegł.
-To jak? Obiad? Wybacz, że musiałaś tyle czekać.- Przytaknęłam pamiętając, że chce o czymś ważnym porozmawiać. Pożegnałam się ze wszystkimi zebranymi, którzy nie wiadomo w jakim momencie się pojawili i wyszłam za moim towarzyszem.
-Lee ty wiesz, że tu nie chodzi o moją zazdrość. Chodzi mi o Ciebie. Mówiłem Ci, że Zayn jest dupkiem, który bawi się z dziewczynami. On jest z Perrie i z tego co wiem to nie chce tego zmieniać jemu jest tak wygodnie. Ale ja nie chce, żebyś stała się jego kolejną zabawką. Proszę Cię uważaj- Widziałam jak bardzo się o mnie troszczy i byłam mu wdzięczna. Oczywiście, że nie zapomniałam o Perrie. Byłam jedną z dziewczyn, które powinna nienawidzić choć wiedziałam, że i tak kilka pocałunków, które łączyło mnie z jej chłopakiem było niczym w porównaniu do tego co robił z resztą. Harry ciągle coś mówił ale w jednej chwili zamilkł a na jego ustach pojawił się sztuczny uśmiech. Gdy spojrzałam na parking przed domem zrozumiałam. Zbliżała się chwila, której się obawiałam. Miałam stanąć twarzą w twarz z nikim innym jak Perrie. Nienawidziłam kłamstw i zdrad dlatego też nawet nie wyobrażałam sobie, że będę musiała z nią kiedyś porozmawiać. Popatrzyłam błagalnie na Stylesa ale zupełnie to zignorował.
-Harry! Jak ja Cię dawno nie widziałam.-Dziewczyna rzuciła mu się na szyję ale gdy tylko mnie dostrzegła od razu się odsunęła.
-Wybacz mi. Zrobiłam to odruchowo. Jestem Perrie- Ja mam Tobie wybaczać?! To ty mi wybacz! Uśmiechnęłam się słabo, przedstawiłam się i poczułam się skrępowana. Była taka piękna, miała cudowne oczy, idealną sylwetkę. Byłam przy niej małą, szarą istotką. Nie musiałaś być wyjątkowa Lee! Pobudka! Byłaś tylko zabawką.
-Jestem w ciąży!- Wmurowało mnie w ziemię. Przetwarzanie informacji...Co kurwa?! Jak to? Ona w ciąży z Zaynem?  Nie wiem dlaczego ale poczułam się zawiedziona.
-Na prawdę? Moje gratulacje! Zayn będzie szczęśliwy
____________________________
Musicie mi wybaczyć, że tak dawno nic nie dodawałam :(
Mnóstwo zajęć, lekcji, nauki i w dodatku brak weny sprawiły, że nie dałam rady nic napisać. Rozdział tworzył się co najmniej tydzień :(
Obiecuję, że szybko dostaniecie kolejny. Tak w nagrodę :) I obiecuję, ze dużo się będzie działo!

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 8

Kolejne dni mijały a ja nie wiedziałam nic. Miałam plany na przyszłość ale brak jakichkolwiek chęci by je realizować. Nie wybrałam nawet uczelni na której mogłabym studiować. Londyn albo Boston. Z tym, że to w tamtej chwili nie miało dla mnie znaczenia. Siedziałam zamknięta w domu. Mogłam wychodzić tylko o późnych porach gdy na zewnątrz było zimno tak, żeby nie odsłaniać ciała. Pozostałości po randce z Lucasem nadal widniały na moim ciele.Gdyby nie Emma całkowicie odcięłabym się od świata bo mimo, że szkoła się skończyła ona i tak do mnie przychodziła. Zdecydowanie polepszyły się nasze kontakty, zaczęłam się otwierać a ona nauczyła się jak ze mną postępować. Chwile po tym jak zamknęłam za nią drzwi po całym mieszkaniu rozbiegł się dźwięk dzwonka.
-Czegoś zapomniałaś?- Zamiast Emmy przed moimi drzwiami ujrzałam człowieka z wielkim bukietem tulipanów. Po wydarzeniach z ostatniego tygodnia sugerowałam się Stylesem bądź Malikiem. Jednak to co zobaczyłam gdy obcy człowiek odsunął kwiaty z przed twarzy na chwilę zmiotło mnie z nóg.
-Co ty tu robisz?!- Właśnie miałam zamykać Lucasowi drzwi przed nosem. Jednak okazał się być szybszy.
-Proszę o 5minut. Później zniknę- Przyjrzałam się jego twarzy. Cóż...Nie wiem czy w takiej sytuacji można by to nazwać twarzą. Mnóstwo zadrapań, podbite oko, kilka szram jakby od noża. Moja ciekawość uznała, że można dać mu chwilę na wyjaśnienia.
Kwiaty wstawiłam do wazonu, zaparzyłam herbatę po czym rozsiedliśmy się w salonie.
-Z łaski swojej mi nie przerywaj. Uprzedzając pytania moja twarz to sprawa twojego superbohatera Malika. Dorwał mnie wcześniej niż Harry. Wiesz o czym mówię? Oczywiście, że wiesz. Nie rób takich min. Jestem tutaj, żeby przeprosić. Sądziłem, że już nie zobaczę Josha a przynajmniej  nie na ziemi. Jak powiedział mi, że żyje...Nie mogłem uwierzyć. Myślałem, że to kiepski żart. Wiem już jaki błąd popełniłem i jest mi strasznie głupio. Jak się spotkaliśmy zrozumiałem, że on oszukał nas oboje i nie tylko ja z tego powodu cierpiałem. To wszystko co wydarzyło się po jego śmierci....Obwiniałem Ciebie a Tobie i tak było ciężko. W dodatku byłem taki wściekły. Zawsze zazdrościłem Joshowi, że ma Ciebie. Sądziłem, że po tej śmierci zbliżymy się do siebie, będę dla Ciebie oparciem ale ty nas wszystkich od siebie odepchnęłaś. Tłumaczyłem sobie, że Josh był tym jedynym aż zobaczyłem Cię z Zaynem. I dotarło do mnie, że to ja się dla Ciebie nie nadawałem. Że ty mnie po prostu nie chciałaś- Zatkałam usta ze zdziwienia. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że Lucas mógłby patrzeć na mnie w taki sposób. Przeprosiłam go choć sama właściwie nie wiedziałam za co. Był zraniony ale powinien mnie rozumieć. W dodatku z miłości dostałam od niego tak, że odechciało mi się żyć? Obiecał, że się zmieni a ja mu uwierzyłam. Dostałam jeszcze małą paczuszkę od Harrego ale jakoś nie chciało mi się sprawdzać co w niej jest. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy wybiła północ. Lucas właśnie zbierał się do domu jak rozległo się przeraźliwie głośne pukanie. Oczywiście mój kolejny ochroniarz..Lee nie myślałaś o kolekcji? Nie ważne.. Chciał mnie bronić, ale zamiast tego jako Pani domu kulturalnie otworzyłam drzwi trzymając za plecami nóż. Dobra. Sądziłam, że tego dnia już nic mnie nie zaskoczy. A jednak ! Leila ciesz się ! Dzień pełen niespodzianek !
-Zayn Malik z obitą buźką w moich drzwiach? Napatrz się a później zamknę drzwi, jednak ty progu nie masz prawa przekroczyć- Miałam  ochotę wbić mu ten nóż w mózg. Albo by zmądrzał albo nie przeżył. Obie opcje bardzo mi się podobały.
-Rozumiem, że nie chcesz mnie widzieć ale twój dom był najbliżej a ja potrzebuje kilku plastrów, bandaży i wody utlenionej. Co on do jasnej cholery tutaj robi?!- Zanim cokolwiek odpowiedziałam wpakował mi się do mieszkania zbliżając się niebezpiecznie blisko mojego gościa. Chciałam wyrzucić go za drzwi ale on też mi pomógł...wiele razy.
-Zostaw go w spokoju, on już wychodzi. Dużo się zmieniło w przeciągu tygodnia. Nie sądzisz?- Był na mnie wściekły. Ale co ja mogę? To on się puszcza na prawo i lewo, nie ja.
-Nie warcz jak pies tylko chodź pomogę Ci- Wzięłam go za rękę do łazienki. Zanim znalazłam apteczkę pozbyłam się jeszcze noża.
-Tym chciałaś się bronić?- Wydawał się być rozbawiony.
-Bardzo dowcipne. Powiesz mi co się stało?- Posadziłam go na toalecie. Delikatnie przemywałam wszystkie rany za każdym razem groźnie syczał co w ogóle nie robiło na mnie wrażenia.
-To nie twoja sprawa- Miałam ochotę znaleźć ten nóż.
-A jednak moja. Wpakowałeś mi się do domu więc liczę na jakiekolwiek wytłumaczenia. I wierz mi, że wpadnięcie na drzwi bądź potknięcie na schodach nie przejdzie.- Przewrócił oczami. Irytuje go? Oh...Co za pech.
-A jeśli powiem Ci co się stało dasz mi szansę się wytłumaczyć?- Zgodziłam się. Miałam inny wybór? Pewnie tak ale nie chciałam go sprawdzać. Potrzebowałam tych wyjaśnień. Po skończonym zabiegu przez cudowną Panią doktor...Skromna jesteś Lee! Zasiedliśmy w moim pokoju. Dostałam herbatkę na uspokojenie po czym zaczął mówić.
-Zacznijmy historię od początku. Jakieś dwa lata temu mój brat Tayler stanął przed wyborem szkoły. Właściwie to ojciec zdecydował za niego na liceum o profilu prawniczym mimo, że bardzo nalegał na szkołę muzyczną. Młody się wściekł i uciekł z domu a ja nie potrafiąc zostawić go samego poszedłem w jego ślady. Ten idiota trafił pod skrzydła Stylesa i zaczęły się problemy. Kręciłem się u niego..w końcu i mnie wziął do roboty. Robię u nich jako informatyk. W ciągu tych dwóch lat spotkałem Perrie na początku to była miłość, później próbowałem się jej pozbyć ale nawiązała kontakt z moją rodziną, która ją pokochała i uznali, że mimo iż juz nie mam z nimi nic wspólnego to i tak zmuszą mnie do tego związku. Wciąż liczą, że jeszcze do nich wrócę.- Zbyt wiele informacji na raz. Nie mogłam uwierzyć, że mnie okłamał. Jego rodzice żyją..Nie było żadnego wypadku a swojego ojca zna. Kolejne kłamstwa. W momencie kiedy ja otwierałam się przed nim on wymyślał wzruszające historie na poczekaniu. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Wybacz mi Leila. Nie chciałem mówić o tym jak popieprzoną rodzinę mam. Dla mnie oni nie żyją,nie istnieją. Nie ma ich w moim życiu. Żałuje, że Cię okłamałem. Chociaż może i nie! Nie żałuje! Gdybym od początku mówił prawdę nawet byś mnie do siebie nie dopuściła. Załatwiałem sprawy Taylera w twoich okolicach i właśnie tak to się skończyło, że jestem tutaj.- Przytulił mnie mocno. Próbowałam sobie to wszystko jakoś poukładać ale wciąż bolał mnie fakt, że nie był ze mną szczery. Ani przez chwilę. Swoją twarz zbliżył do mojej. I znowu się poddałam, dałam ponieść się uczuciom. Jego usta znów wylądowały na moich i mogłoby być pięknie gdybym przed oczami nie ujrzała zdjęcia, które pokazał mi Harry.
-Zayn masz wyjść w tej chwili- Wskazałam  na drzwi.
-Ale Lee posłuchaj mnie!- Kiwnęłam przecząco głową. Nie chciałam już więcej. To co usłyszałam....Tego i tak było zbyt wiele.
-Wynoś się do jasnej cholery!- Krzyczałam. Byłam wściekła. Rzuciłam w niego kubkiem, który w tamtym momencie trzymałam. On się odchylił a porcelana roztrzaskała się o ściane. I wyszedł. Sądziłam, że poczuję ulgę jednak od razu zaczęłam żałować swojej decyzji. Czułam pustkę i samotność jednak  miałam swój honor i nie poprosiłabym go o powrót. Nie jego.
Otworzyłam pudełko od Harrego. Coś podpowiadało mi, że warto tam zajrzeć. To co ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Kupił coś  od serca, coś co miało dla mnie znaczenie. Tylko on wiedział o moim marzeniu. Tak bardzo chciałam zobaczyć Paryż. To było jeszcze tak niedawno. Jeszcze wtedy potrafiłaś marzyć Lee. A co się teraz ze mną stało? Wyprano mnie z jakichkolwiek uczuć. Postawiłam szklaną kulę na biurku po czym zaplątałam się w kołdrę tak jakby miała robić za tarczę przez, którą nie mógłby dojść ból. Za oknem prawie świtało. Jedna noc, tyle niespodzianek....i sam smutek.
Miałam wrażenie, że przeżyłam już wszystko.
______________________________
Aż tyle dostaniecie za jeden komentarz :( I tyle w temacie :*
Poszukajcie Taylera w zakładce z bohaterami :3

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 7

*Oczami Zayna*
Spieprzyłem to. Jak mogłem to zrobić? Zwyzywałem Harrego mimo, że to nie jego wina. Ona musiała się jakoś o tym dowiedzieć. Jak mogłem to odkręcić? Zayn kurwa nie odkręcisz tego. Zepsułeś wszystko po całości. Teraz pozostało tylko zapomnieć.
Z mojego snu wyrwał mnie krzyk.
-ZAYN! Co się stało? Co Ci się śniło? Dlaczego tak krzyczałeś?- Gwałtownie podniosłem się z łóżka.
-Nie, nic...-Perrie jak by nie dowierzała. Dziwne...
-Dlaczego ty mi nic nie mówisz? Ostatnio zachowujesz się dość dziwnie- Bo jestem kretynem?! Bo okłamałem niewinną dziewczynę?! Bo mam Cię dość?! Gdyby te wszystkie słowa tak łatwo wypływały z moich ust.
-Co Ci się śniło?-Zacząłem się ubierać. Dzienna rutyna. Wstaje i przed uciekam przed własną dziewczyną.
-Safaa.Nie ciągnij tematu- W głowie zapaliła mi się czerwona żaróweczka. Zayn spieprzaj stąd zanim rozpoczniesz wojne!
-Dzwoniła do mnie ostatnio. Ona nie jest głupia Zayn. Wie w jakim towarzystwie się obracasz i czym się zajmujesz. Nie powie nic rodzicom ale prosiła, żebyś z tym skończył. Wiesz, że zawsze możesz wrócić- Tego kurwa za wiele!
-Perrie! Zrób mi do jasnej cholery przysługę i przestań kontaktować się z moją rodziną! Wiesz dobrze, że nie chcę do nich wracać. Ojciec też tego nie chcę. Chyba, że byłbym jego marionetką. A na to sobie nie pozwolę więc przestań na mnie naciskać. Safaa też nie powinna wtykać nosa w nie swoje sprawy. To jest moje życie i pozwólcie mi je przeżyć po mojemu!- Nie było mi już do śmiechu. Przyjemny początek dnia..
-Rozmawiaj ze mną! Mów co Cie gryzie. Twoja mama bardzo nam pomogła. To ona nas pogodziła. Ja nie wiem czy sama potrafiłabym Ci wybaczyć tamtą zdradę.- Zaraz będzie płakać...No błagam!
-Powiedziałaś, że nie będziemy do tego wracali. Ale nie ważne. Kolejny dowód, że moja rodzina interesuje się tym czym nie powinna! Moja matka jeszcze pamięta, że przy ostatnim spotkaniu powiedziałem jej, że nie zamierzam jeszcze kiedykolwiek z nimi rozmawiać? Pozwolili Taylerowi się wyprowadzić. Bez środków do życia i jakiegokolwiek przygotowania. Mieli go w dupie bo nie chciał spełniać marzeń ojca! Nie obchodzi mnie czego oni teraz chcą więc zrób mi przysługę i więcej mi o nich nie mów. A najlepiej się z nimi nie kontaktuj- Wiedząc do czego ta rozmowa nas doprowadzi chciałem uciekać. Spieprzyłem sprawę z Leilą. Nie chciałem się pogrążać.
-Ja po prostu boję się, że Cię stracę- I wtedy coś do mnie dotarło. Ja w ogóle się nie bałem. Było mi obojętne co stanie się z Perrie. Nie czułem już tego co dawniej. Rok temu gdy ją zdradziłem prawie płakałem, błagałem o powrót. Teraz już mi nie zależy. Dlaczego?
-Chyba już mnie straciłaś. Perrie...To nie ma sensu. Wieczne kłótnie, zero uczuć. Nie chcę mi się tak dłużej.- Nie wierzyłem w to co powiedziałem. A nagroda za wspaniałomyślne zerwanie należy do Malika! Choć może i nie...Stylesowi należy się bardziej. Nie mogłem zrozumieć dlaczego tak potraktował Lee. Ja z własnej woli bym od niej nie odszedł.
-Masz kogoś?- Nawet nie zauważyłem kiedy dziewczyna zaczęła płakać.
-Nie, nie mam nikogo. Zrozum, że dla mnie to nie ma sensu- No dalej Zayn! Rań ją bardziej! Przecież ona zawsze robiła to czego chciałeś. Sprzątała, gotowała, rozkładała nogi kiedy tylko chciałeś a to wszystko z miłości do Ciebie. Rzucaj kolejnymi ciosami! Przecież jej się należy.
-Do wieczora mnie nie będzie. Tym razem nie będzie powrotu. Twoi rodzice...- Miałem ochotę jej przypieprzyć. Gdyby nie była kobietą dawno leżała by na ziemi.
-Nie ma moich rodziców! Zrozum to! Nie obchodzi mnie to jak bardzo zależy im na naszym związku. Nie obchodzą mnie oni. Ale skoro ty się tak przejmujesz to droga wolna. Dać Ci adres? Idź być ich idealną córeczką. Mi dajcie spokój.- Wyszedłem. Musiałem przemyśleć kilka spraw. A w szczególności jedną. Przecież znaliśmy się krótko. Łączyło nas kilka rozmów i naszyjnik, który swoją drogą mi oddała. Tak szybko mi zaufała...Już przy drugim spotkaniu mówiła o swoim życiu. Jej cudowne i delikatne ciało reagujące gęsią skórką na mój dotyk i dreszczami, przeszywające mnie na wylot oczy, szczery uśmiech. Radość...Tęskniłem za nią mimo, że minął tydzień. Zależało mi na jej bliskości. Chciałem obronić ją przed złem, bólem Stylesem i tym kutasem Lucasem a tym czasem sam ją zraniłem...Kretyn!
*Oczami Harrego*
Nie widziałem Malika i Smith od dnia w parku. Trochę za bardzo sobie pozwoliłem ale musiałem spróbować odtrącić ją od Zayna. Wykorzystywał dziewczyny a Lee...Ona na to nie zasługiwała. Ja wyrządziłem jej krzywdę i nienawidziłem siebie za to. A w dodatku ten pocałunek. Kiedy ją zobaczyłem u siebie pierwszy raz od roku byłem więcej niż pewny, że ją kocham. Czy to możliwe nie czuć nic przy takim zbliżeniu? Namieszałem jej tylko w głowie i byłem przekonany, że jeszcze długo jej nie zobaczę. Błędy można naprawić i ja zamierzałem spróbować.
-Tayler ty dzisiaj pojedziesz na miasto z Niallem. Ja mam coś do załatwienia. Jak by Malik się pojawił dajcie mi znać.-  Niepewnie sięgnąłem po swoje rzeczy. Od czego miałbym zacząć?
-Styles...Wiesz. Dzisiaj grają komedię romantyczną w kinie. Moglibyśmy pójść. Popłakałbyś sobie- Lee świetnie wiedziała co robi zdradzając sekrety z naszego życia. Od tego czasu nikt sobie nie darował żartów gdzie wcześniej bali się mnie. Mimowolnie uśmiech pojawił się na moich ustach.
-Naill lepiej się zamknij jak nie chcesz dostać w twarz- Chłopak tarzał się ze śmiechu. Gdyby nie fakt, że był moim ulubieńcem wśród tej bandy popaprańców do której z resztą sam należałem dostałby w twarz.
Pierwszy raz od dawna pojawiłem się w centrum handlowym. Nienawidziłem zakupów. Już nie mówiąc o wybieraniu prezentów. Dlatego jak Malik oddał mi swój naszyjnik byłem szczęśliwy bo miałem idealny prezent bez jakiegokolwiek wysiłku. I tym właśnie zawiodłem tą cudowną dziewczynę. Mój prezent był od serca w porównaniu do tych od rodziców czy znajomych. Aż poznała prawdę.
Gdy spojrzałem na pierścionek przypomniała mi się pewna sytuacja. Leila zawsze mówiła, że chciałaby zobaczyć Paryż. Ze mną. Miasto zakochanych. Marzyła, że kiedyś razem tam polecimy. Co prawda między nami było różnie i niekiedy nie miałem pewności, że damy radę przeżyć do dnia następnego. To nie zmieniało faktu, że znalazłem prezent idealny. Pozostała jeszcze jedna sprawa. Wykonałem jeden telefon.
-Niall. Masz mi znaleźć numer Lucasa Blake. Sprawa na wczoraj, śpiesz się.- On będzie moja marionetką. On posłuży mi do tego, żeby Lee mi wybaczyła. Sprawy Malika nie dotykam. Niech sam sobie radzi. Jak na zawołanie pojawił się w Starbucks'ie.
-Gdzieś ty się podziewał? I jak ty wyglądasz?- Zmierzyłem go z góry do dołu. Niechlujnie ubrany, podobnie ułożone włosy, blady. Zamówiłem nam dwie kawy po czym przysiadłem się do jego stolika.
-Zayn co sie dzieje? Wyglądasz jak kupa złomu nienadająca się do niczego.- To i tak delikatne określenie.
-Tak też się czuje. Wszystko spieprzyłem Styles a w dodatku zerwałem z Perrie. Tak po prostu się jej pozbyłem.- Zamurowało mnie. Czyżbyśmy zaczęli walkę o jedną dziewczynę? Sms dostałem numer Lucasa. Nie tchórz tylko załatw sobie spotkanie Styles!
___________________________
I takim oto sposobem jesteśmy po rodziale 7. W sumie nie jest najgorszy. Ciężko mi było go pisać. Nie chodzi o sam fakt myślenia jak facet bo w tym akurat jestem dobra. Mało we mnie z kobiety :D Ale nie potrafię sobie rozplanować całej akcji. W dodatku miałam jakąś blokadę dlatego jestem ciekawa jak wam się podoba.

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 6

Kiedy skończyłam swoją zabawę opadliśmy na trawę. Spoglądałam na Zayna. Cieszyłam się, że spotkałam go na swojej drodze. Już dawno nie czułam się taka usatysfakcjonowana swoim życiem, cieszyło mnie. Tak! W końcu. Ty też na to zasłużyłaś Lee. Miałam małe wyrzuty sumienia, że nie pozwoliłam wszystkiego wyjaśnić Harremu ale to by mnie za bardzo zabolało. Cokolwiek by powiedział, każda odpowiedź była zła. Nie było wytłumaczenia na to co zrobił. Gdy poczułam rękę Malika na swoim udzie pożałowałam, że zdecydowałam się na spódniczkę. Pech chciał, że nie była opięta więc bez problemu docierał wyżej.
-Zaaayn.  Nie, nie ma mowy! Nie.- Spanikowałam. Był zdziwiony ale nie zamierzałam mu na to pozwolić.
-Czy.... Lee...Harry nigdy tego nie robił?- Cała sytuacja bardzo go bawiła.
-Nie potrzebowaliśmy tego. Nie byłam gotowa- Prawie się jąkałam. Jeden dotyk cholernie mnie zawstydził. On zamiast sobie odpuścić usiadł na mnie kładąc nogi po obu stronach mojego ciała. Powoli wsuwał ręce pod bluzkę.
-Pan sobie za bardzo pozwala. Nie ma mowy- Chwyciłam jego nadgarstki by zablokować mu drogę do mojego stanika. Czułam na ciele iskry, pojawiła się gęsia skórka.
-Podoba mi się to- Zatopiłam się w jego uśmiechu. Zapewne żadna dziewczyna nie potrafiłaby mu odmówić. Punkt dla Ciebie Leilo Smith!
-Co Ci się podoba?- Uniosłam brwi w lekkim zdziwieniu kiedy w końcu dotarły do mnie jego słowa.
-Reakcja twojego ciała na mój dotyk.- Po tych słowach lekko ścisnął moje piersi przez koszulkę.
-Zayn. Ja mówię poważnie. Nie wiem jakie dokładnie były dotychczas twoje relacje z kobietami ale ja nie jestem szybką panienką. Nie zaciągniesz mnie do łóżka. Rada na przyszłość? Więcej tego nie rób.- Zszedł ze mnie.
-Nie chcę. Nie o to mi chodzi, wybacz jeśli tak to zrozumiałaś. Szanuję Cię Lee i nie zamierzam robić czegoś, czego sobie nie życzysz. Po prostu chciałem Ci sprawić odrobinę przyjemności. Myślałem, że ty i Harry...On lubi seks i kobiety. Byłem prawie pewny, że wy razem...Zaskoczyłaś mnie.- Zaśmiał się. Co w tym było zabawnego? To, że się szanuje? Haha, bardzo kurwa dowcipne. Powoli zaczęła mnie irytować ta sytuacja jednak... Było mi smutno, że przerwał nasz kontakt. Chciałam czuć jakąkolwiek bliskość. W końcu odważyłam się i to ja usiadłam na nim.
-Zaskakujesz mnie- Objął moje biodra i przyciągnął bliżej. Po chwili poczułam ręce na plecach, pchnął je tak, że znalazłam się tuż nad jego twarzą. Mogłabym tak tkwić wieczność. Jego oczy w których było widać tą radość, szczery uśmiech. Widok który na prawdę mnie zadowalał jednak chciałam spróbować jego ust. Po raz kolejny. Sugeruję się, że on też bo nie minęła minuta kiedy pocałował mnie namiętnie. Mimo, że znaliśmy się krótko bardzo się przyzwyczaiłam do jego obecności, rozmów, bliskości. Czekałam aż rok by spotkać kogoś takiego a jak już jest boję się, że pryśnie jak bańka mydlana, że jutro się obudzę i znowu będę sama.
Do domu wróciłam dość późno. Nie marzyłam o niczym innym jak prysznic i sen. Pierwszy raz od dawna spałam spokojnie. Aż za bardzo. Wstałam dość późno i szykowałam się w biegu. Na dworze padał deszcz. Oh jak uroczo. Londyn... Uwielbiam te zmiany pogodowe. Narzuciłam na siebie ciuchy , związałam włosy w koka. Makijaż nakładałam jednocześnie myjąc zęby. Kilka kropel perfumy. Spojrzałam przerażona na zegarek. Z domu wybiegłam. Zayn czekał na mnie oparty o samochód. Ulga. Ratował mi dupę! Czekałaby mnie kolejna pogadanka u dyrektora za spóźnienia. Zawsze musiał się czegoś przyczepić. Starałam się jak mogłam o zachowanie nie chciałam żadnych problemów ale nieraz zmusza sytuacja, że nad sobą nie panuję. Uścisnął mnie przyjaźnie. Widziałam, że z bólem zachowuje dystans. Czyżby Harry maczał w tym palce? W drodze do szkoły panowała cisza ale oczywiście nie mogłam trzymać języka za zębami. Zawsze muszę coś palnąć.
-Zayn. Musisz mi coś obiecać- Sama nie byłam pewna czego chcę.
-Wszystko- Był nieco zaskoczony ale pewny swoich słów.
-Obiecaj, że nie zachowasz się jak ten kretyn. Jeśli będziesz chciał zakończyć tą znajomość po prostu mi to powiesz. Będziesz ze mną szczery. Ok?- Kiwnął głową.Jednak sam nie był pewny. Czułam to. Na samą myśl tego jaką szopkę mógłby odstawić cholernie się bałam. Byłam prawie pewna, że nikt nie przebiłby Stylesa. Lekcje mijały w spokoju. Nauczyciele wystawiali oceny i udawali, że mają jeszcze ochotę czegoś nas nauczyć a my, że nas to bardzo interesuje. Zayn znowu zniknął. Obiecał pojawić się po lekcjach. Czekałam jakieś 10 minut aż w końcu się poddałam. Dostałam sms, że pojawi się u mnie za pół godziny bo wypadła mu ważna sprawa. Jako, że nie miałam na nic ochoty po prostu włączyłam sobie Króla Lwa i zasiadłam z popcornem przed telewizorem. Usłyszałam trzask drzwi.
-Nie wierzę, Lee poważnie?- Zaśmiał się. Co jest zabawnego w mojej bajce z dzieciństwa? Przysiadł się a ja obserwowałam jego reakcje na śmierć Mufasy. Łzy od razu zaczęły wylewać się z moich oczu. Spojrzałam na niego. Jak ta scena może nie wzruszać?! No dalej! Zayn! jedna łza albo pomyślę, że nie masz uczuć!
-Zaraz zabijesz mnie wzrokiem- Zaśmiał się, odwróciłam głowę z powrotem do telewizora i podziwiałam scenę.
-Czy Ciebie to nie wzrusza? Jak możesz?- Mój głos drżał od płaczu. Spojrzałam na scenę kiedy mały Simba prosił ojca, żeby się podniósł.
-Chodź do mnie- Otworzył szeroko ręce a ja się w niego wtuliłam. Po chwili jego koszulka była mokra ale jakoś nie przejął się
-Płakałem jak byłem dzieckiem, później życie pokazało mi, że to nie najgorsza scena jaką widziałem. Ona jest animowana. Moje życie przyćmiło Mufasę, wybacz.- Mimo wszystko się uśmiechnęłam. Wyobraziłam go sobie o kilka lat młodszego Zayna płaczącego na tej bajce. Nie zrozumiał o co mi chodzi, ale czy to ważne?
-Za tydzień przetestuje na Tobie Mulan albo Królewnę Śnieżkę- Chciałam wymieniać dalej ale popatrzył na mnie przerażony.
-Pociągała mnie Pocahontas. Ale ona była animowana. Załatwimy Ci jakieś indiańskie ciuchy- Na te słowa poruszył seksownie brwiami co wywołało u mnie głośny śmiech.
-Jesteś okropny- Przewróciłam oczami.
-Nie, nie. Ja po prostu jestem facetem mała- Zbliżał się do mnie. Wiedziałam czego chce.
-Nie rozpraszaj mnie, oglądam!- Nagle chciałam zachować dystans. Nie wiem dlaczego, jeszcze zanim się tutaj pojawił marzyłam o jego ustach.
-Nie ma oglądania. Ubieraj się! Zabieram Cię dzisiaj do klubu. I nie ma żadnego marudzenia. Masz 40minut- Chciałam coś powiedzieć ale znowu wyszło by, że wydziwiam. Przeniosłam się do pokoju. Wybrałam jeden z miliona zestawów ale byłam zadowolona. Torebkę jednak zmieniłam na kopertówkę a buty na czarne baletki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, makijaż trochę mocniejszy, kreski eyeliner'em, czerwona szminka. Byłam pewna, że Zaynowi się spodobam. I miałam racje.
-Może zostaniemy w domu?- Oczy mu się wręcz błyszczały.
-Nie stroiłam się tyle czasu by teraz zostać w domu i nikogo nie poderwać- Udałam zawiedzioną jego pomysłem. Gdy dotarło do niego, że w klubie będą także mężczyźni jego tęczówki pociemniały.
-Nie możesz tak iść to klubu!- Oh błagam. I ty myślisz, że ja posłucham?
-Mam worek ubrać, żeby Ci ulżyło? A może habit i ruszyć do zakonu?- Wlałam w te pytania tyle sarkazmu ile mogłam. Jego oczy znowu zabłyszczały.
-Tylko  mi nie mów, że oprócz Pocahontas pociągają Cie jeszcze zakonnice! To by było chore- Wyśmiał mnie. No tak...Przecież ja jestem taka dowcipna.
W klubie Malik jakoś się rozluźnił. Nie obyło się bez scen zazdrości choć nie wiem skąd one wynikały. Nie byliśmy ze sobą związani. Z każdą chwilą nasze tańce stawały się coraz bardziej erotyczne. W końcu zarządziłam powrót do domu. Alkohol dał się we znaki a w dodatku byłam zmęczona.
Następnego dnia Zayna w szkole nie było. Dostałam tylko sms, że po mnie przyjedzie po lekcjach. I miałam wrażenie, że słowa dotrzymał. Przed budynkiem pożegnałam się z Emmą. O dziwo mulat nie czekał na mnie przed autem. Powoli zaczynałam się stresować. Nie byłam pewna co zastanę w środku. Pobitego? Wściekłego? Smutnego? Jednak to co zobaczyłam wmurowało mnie w ziemię.
-Harry?! Co ty tu robisz?!- Chyba każdy wyczułby w moim głosie przerażenie, jednak zanim zareagowałam i spróbowałam wyjść Pan cudowny wspaniałomyślny zablokował drzwi. Niech to!
-Czego ty chcesz? I gdzie jest Zayn?- Rozbawiła go cała sytuacja. Poważnie?
-Chcę z Tobą porozmawiać a Malik pewnie jeszcze nie wrócił z randki- Przewróciłam oczami. Nie obchodziło mnie jak nazywali swoje durne spotkania.
-Mogłeś mnie uprzedzić. Jestem już umówiona.Więc z łaski swojej wypuść mnie- Zamiast mnie posłuchać ruszył w stronę bramy wyjazdowej. Zauważyłam sportowe auto, które udało mi się zapamiętać. Już nim jechałam.
-Twój kochanek zaraz zacznie za nami podążać- Nadal się śmiał.
-Nie jest moim kochankiem- Włączyłam radio by zagłuszyć jego dowcipy.
-Jesteś jego kochanką Lee. Bo jak można Cię nazwać? W końcu zdradza z Tobą swoją dziewczynę- Mówił to tak obojętnie, że nie wierzyłam.
-Harry o co Ci tak właściwie chodzi? Zdradza swoją dziewczynę? Zaraz jeszcze powiesz mi, że ma dziecko?-W odpowiedzi dostałam zdjęcie Zayna i jakiejś blondynki. Swoją drogą dlaczego on je trzyma w swoim schowku? A nie..To auto Malika. Całowali się. Nie, nie, nie. To koszmar. Powiedzcie, że to koszmar. Że Harry próbuje zniszczyć naszą znajomość. On by mi powiedział!
-Zatrzymaj się. W TEJ CHWILI DO JASNEJ CHOLERY SIĘ ZATRZYMAJ! Chce wysiąść- W jednej chwili się wydzierałam, żeby w drugiej mówić prawie niesłyszalnie. Powtarzałam swoje słowa ale ten palant nadal nie słuchał.
-Co on Ci jeszcze nagadał? Liczyłem, że choć z Tobą to sobie daruje. To są stare sztuczki Malika- Jestem prawie pewna, że nie oddychałam minutę jak usłyszałam te słowa. Uspokoiłam się. Co jeszcze było kłamstwem?
-Pozwól mi wysiąść. Chcę zapalić- Tylko tyle potrafiłam powiedzieć. Zatrzymał się blisko parku. Wylądowaliśmy na naszej ławce. Nie chciałam tam iść, ale on tak nalegał. Chciał powspominać.
-Nie mam na to ochoty. Nie chcę rozmawiać o tamtych czasach.- Jak tylko usiedliśmy odpaliłam papierosa.
-Było nam dobrze. Lubię wracać do tych chwil kiedy wtulałaś się w moje ramiona, całowaliśmy się- Nie dałam mu dokończyć to byłby zbyt duży cios.
-Tak Harry. Twoje oryginalne zerwanie też jest świetnym wspomnieniem- Zaczęłam się śmiać. Po prostu mnie to wszystko bawiło. Rozmawiałam sobie właśnie z chłopakiem który rok temu zmarł.
-Oryginalny pomysł powiadasz? Będę musiał to jeszcze przetestować. Następnym razem może nawet pozwolę sobie na atak zombie- Szturchnął mnie i uśmiechnął się tak  niewinnie, że wpadłam w jeszcze większy śmiech.
-Proponuję wylatujące wnętrzności. Bardziej realistyczne- Teraz on do mnie dołączył. Sądziłam, że jak tylko zaczniemy rozmawiać będę płakać i się wydzierać. Ale nie miałam sił. Byłam wyprana z jakichkolwiek myśli, emocji i uczuć.
-Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek z Tobą porozmawiam. To znaczy nie licząc grobu- Przewróciłam oczami.
-Mówiłaś do płyty marmurowej? No cóż ja nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze będę mógł Cię pocałować- jak powiedział tak zrobił. Jego usta nie były takie jak kiedyś albo po prostu nie sprawiały mi już takiej przyjemności.
Usłyszałam ciche chrząknięcie.
-Przeszkadzam?- Odpowiedni człowiek w odpowiednim miejscu. Moje emocje i uczucia wróciły na swoje miejsce. Odwróciłam się do Zayna.
-Dobrze, że jesteś. Mam pytanko. Jak twoja dziewczyna ma na imię?- Nie da się opisać jak cudowny wyraz twarzy u niego zagościł. Był przerażony, zaskoczony, wściekły. Powtórzyłam pytanie jeszcze dwa razy.
-Perrie. Posłuchaj mnie!- Znowu zaczęłam się śmiać.
-Nie tłumacz mi się! Chcę Ci dać tylko jedno- Mogę przysiąc, że widziałam błysk nadziei w jego oczach. Rozpięłam łańcuszek, który należał tak właściwie do niego. Z tego co wywnioskowałam zbliżały się urodziny jego dziewczyny. Miała go dostać na urodziny ale przecież zerwali. Później przypadkiem wpadł w moje ręce.
-Masz. W końcu dla was ma znaczenie. Nie Harry?- Uśmiechnęłam się i odeszłam. Nie wiedziałam jeszcze co ze sobą zrobię.
___________________________
Nie wiem co sie dzieje, o co chodzi.. Traktujmy ten rozdział z przymrużeniem oka, ok? :c
Mam pomysły ale nie chce wszystkiego narzucać na raz (co jak widać mi nie wychodzi) ale jednak nie chcę monotonności. To dopiero 6 rozdział a ja już mam problem. Planuję zacząć nowe opowiadanie. Pytanko tylko.. Czy ktoś chciałby je czytać? Z Harrym w roli głównej.
Od 14 lutego zaczynają mi się ferie więc postaram się dodać coś więcej i coś lepszego :3

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 5

-Oh błagam Cię Leila- Ton jego głosu był poważny.
-Ja... Nie. Nie zamierzałam. Po prostu rozważam wszystkie rozwiązania zakończenia moich problemów. Odkąd pojawił się on. Jak ja właściwie powinnam go nazywać? Odkąd się pojawił wszystko się zmieniło. Wiem, że sytuacja w której mnie teraz zobaczyłeś wygląda dziecinnie. Ale ja nie wiem co mam robić. Jestem młoda a w moim życiu już jest chaos z którym sobie nie radzę. Więc co się ze mną stanie jak wkroczę w dorosłość? Dzięki Joshowi....Dzięki Harremu stałam się dojrzała ale to jeszcze nie jest to. Dlatego nie potrafię zrozumieć co się stało. Ja go na prawdę pokochałam. Był jedyną osobą w moim życiu która miała dla mnie znaczenie. Liczyłam, że będzie ze mną zawsze. Chciałam, żebyśmy byli dla siebie wsparciem, pocieszeniem. Czy to złe? Ja za bardzo pragnęłam? Czy los chciał mnie ukarać?- Nie oczekiwałam jakiejkolwiek odpowiedzi. Usiadł obok, mocno mnie do siebie przytulił. Tak, to było miłe. Ale to zbyt mało.
-Jeśli potrzebujesz pomocy nie zawahaj się o nią poprosić. Jestem tuż obok i nie zostawię Cię z tym samej. Ja też Ci namieszałem w życiu i nie zamierzam teraz nigdzie znikać. Chcę Ci pomóc i nie będziemy do tego potrzebowali takiego gówna jak żyletka...Masz takie piękne ciało. Nie szpeć go niepotrzebnymi bliznami.-Wypowiadając te słowa pocałował moje nadgarstki.
-Lucas wystarczająco je oszpecił- Próbowałam się uśmiechnąć, cokolwiek. Nie chciałam, żeby panowała taka smutna atmosfera. On natomiast rozpiął moją bluzę, podciągnął koszulkę.
-Ekhm?- Zaśmiał się po czym delikatnie zaczął obrysowywać palcem niektóre rany.
-Spokojnie. Niedługo znikną. Ale popatrz! Ten siniak na przykład wygląda jak Włochy- Zaczęłam się śmiać, zbliżył swoją twarz do mojego brzucha. Moje serce stanęło. Poczułam jego delikatny zarost a chwilę później muskał ustami wszystkie rany. Taki idealny facet...Co on robił w moim domu? I czemu ja nie korzystałam? W końcu się podniósł. Spojrzał mi w oczy. Oboje wiedzieliśmy czego chcemy. A przynajmniej ja wiedziałam. Pragnęłam go. On chyba też bo momentalnie wpił się w moje usta. Jednak pocałunek nie trwał długo. Przeniósł się na mój policzek, szczękę, szyję. Mimowolnie wydałam z siebie jęk zadowolenia co usłyszał i bardzo mu się spodobało. Ale Leila jest nienormalna i miłą atmosferę musi zawsze zepsuć. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam się śmiać.
-Zdecydowanie musisz się ogolić- Słysząc te słowa, dołączył do mnie. Rzeczywiście pomógł. Zapomniałam o tym wszystkim choć na chwilę.
-Dziękuje Ci Zayn. Dziękuje za wszystko. Nie wiem co by się stało gdyby nie ty...-Dostał buziaka w policzek mimo, że dobrze wiedziałam, że nie tego oczekuje.
-I tak zabije tego gnoja. I twoje proszenie nic nie zmieni- Przewróciłam oczami. Nie miałam ochoty na kłótnię ale i tak postawię na swoim. Nie potrafiłabym skazać nawet najgorszego wroga jakim był Lucas na śmierć. Co to, to nie!
Ułożyłam się do snu. Chłopak oplótł swoje ręce wokół mojego brzucha, przyciągnął mnie do siebie a głowę ułożył na ramieniu.
-Zayn? Opowiesz mi coś o sobie?- Odwróciłam się, do niego. Oparłam się o jego klatkę piersiową, spoglądałam w jego oczy. Ten jeden raz nie wyrażały żadnych uczuć.
-Co mam Ci powiedzieć? Domyślam się, że nie masz na myśli ulubionego owocu, koloru czy warzywka. Chcesz czegoś o moim życiu? Ojca nigdy nie poznałem. Zmarł gdy matka zaszła w ciążę. Później poznała innego faceta, urodził się Tayler i Safaa, która razem z mamą rok temu zginęła w wypadku. Jako, że jestem pełnoletni wziąłem Taylera do siebie bo jego ojciec nie wykazał z siebie krzty zainteresowania. Znalazłem tu pracę więc się przeprowadziliśmy. Jakoś godziłem to ze sobą. Było w porządku ale on wymyślił sobie cudowny plan na życie i zaczął zarabiać u Harrego. Wplątał w to i mnie bo chcąc mieć na nim oko zacząłem się tam kręcić. Pomagam im od czasu do czasu w sprawach informatycznych ale.... nie zarabiam w ten sposób. Jestem inny. Przy mnie nie musisz się o nic bać. Nie ukrywam, że w moim życiu było wiele kobiet ale to się zmieniło. Nie chcę już tak żyć. Jesteś taka marudna i denerwująca a w dodatku zjadłaś ostatnie ciastko! Udajesz, że Cię nie pociągam, zachowujesz jakiś chory dystans ale lubię to, że jesteś inna. To ty mnie zmieniasz.- Nie wiedziałam jak mam zareagować.Tym razem w jego oczach był smutek, żal i cierpienie. JA DENERWUJĄCA?! Dobra, dobra Lee. Nie udawaj zaskoczonej. Ty sama siebie potrafisz denerwować.
-Hmm..To ciastko było na prawdę dobre- Przygryzłam wargi. Zbyt wstydliwe było przyznanie, że mnie pociąga. Od razu się rozpromienił. Wahania nastroju? Nie bądź podła! To musi być dla niego ciężki temat. Karcę samą siebie w myślach? To normalne?...A no tak. Ja rozmawiam ze sobą. Więcej pytań nie ma.
-Chcę rewanżu. Nic o Tobie nie wiem Leilo...- Powiedział na tyle poważnie ile potrafił. Jakoś mu nie wyszło.
-Urodziłam się w Nowym Yorku, było dobrze do czasu aż ojciec stracił pracę. Pił i bił. Na mamę bał się podnieść rękę ale ze mną nie było problemu. Miałam zaledwie 6 lat więc nie mogłam się obronić. Mama wyuczyła mnie na pamięć drogi do babci i w momencie kiedy on wychodził do baru ja uciekałam. Kiedy zauważył, że nie ma na kim się wyładowywać obrał inną metodę. Rano kiedy byłam w przedszkolu a mama w pracy kupował sobie alkohol, pił do lustra a jak wracałyśmy korzystał. Któregoś dnia babcia odebrała mnie i zabrała do domu. Ojciec zarzekał się, że jest trzeźwy i nie zrobi mi krzywdy. Mówił prawdę ale jak tylko drzwi się zamknęły wyciągnął alkohol. Jak  zaczął działać....Boże nie zapomnę tego strachu kiedy....Mama wróciła w dobrym momencie. Nic się nie zdążyło stać ale zadzwoniła po policję. Później rozwód i te sprawy. Obiecywał, że się zmieni, że znajdzie prace, że zapisze się na leczenie. Słowa dotrzymał ale mama nie chciała już do niego wracać. Ułożyłyśmy sobie życie w Bostonie. Odkryłam swoje pasje, mama znalazła sobie nowego partnera i poczułam, że im przeszkadzam. Uznałam to za dobry czas by się usamodzielnić i tak wylądowałam tutaj.- Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, nie po tym co usłyszał. Wstydziłam się swojej przeszłości dotychczas wiedział o niej tylko Josh. Harry.
-Jakie pasje odkryłaś?- Chciał mnie jakoś zagadać?
-Taniec, fotografia, pływanie. Uwielbiałam sposób w jaki ciało poruszała się podczas pływania czy tańca.To mi dawało wytchnienie, spokój, zadowolenie. A to małe cudo które utrwalało najlepsze momenty w moim życiu sprawiało mi wiele radości. Odkąd tutaj jestem jakoś nie mam na to wszystko czasu- Ziewnęłam. Nie miałam ochoty na sen, chciałam z nim rozmawiać całą noc ale wyczułam, że nie wie jak na to wszystko reagować. 
-Ktoś tu jest zmęczony.. Dobranoc księżniczko- Uśmiechnęłam się. Jakkolwiek by mnie nie nazywał w jego ustach wszystko brzmiało tak....miło i uroczo. Pocałował mnie w czubek nosa.
-Dobranoc- Po chwili odpłynęłam w sen.
Obudził mnie budzik. Grrr. Leżałam do czegoś przytulona ale nie byłam pewna czym jest "to". Rano nie funkcjonuje najlepiej.
-Gdzie sie wybierasz?- Zayn przyciągnął mnie do siebie. Prawie o nim zapomniałam. 
-Istnieje jeszcze coś takiego jak szkoła- Udałam zaskoczoną, cicho zaśmiałam się po czym zgarnęłam swoje ciuchy.
-Istnieje jeszcze coś takiego jak wagary kujonie. Chodź spać!- Rzucił we mnie poduszką.
-O nie, nie, nie. Wstawaj. Nie ma tak łatwo! To jest ostatnia klasa. Zamierzam pokazać, że potrafię przychodzić na wszystkie lekcje- Po tych słowach mnie wyśmiał. Sięgnęłam po ciuchy, wzięłam szybki i zimny prysznic. Ubrałam spódniczkę do tego czarną bluzkę z odwróconym krzyżem, kilka bransoletek, delikatny makijaż. Malika znalazłam dopiero w kuchni.
-Gotowa!- Sięgnęłam po jabłko i torbę. Choć raz nie będę spóźniona.
-Ślicznie wyglądasz- Musiałam jakoś wyeksponować nogi i twarz bo brzuch i plecy do niczego się nie nadawały. Już nie mówiąc o tym, że ból uniemożliwiał mi normalne ruchy.
Uwielbiałam czerwiec. Semestr letni powoli dobiegał końca. Tak! To oznaczało wakacje.
Kiedy staliśmy przed budynkiem sprawdziłam plan zajęć po czym wydałam dźwięk niezadowolenia. Angielski pierwszą lekcją. Miłość... A fe. Poważnie Lee? Teraz brzydzi Cię miłość? A tak. Zapomniałam, że facet zrobił Cię trochę w chuja. Wybacz mi... Dasz radę. To tylko godzina, ty jesteś silną dziewczynką. Potrafisz mówić o miłości.
Zayn jak prawdziwy gentleman ustąpił mi w drzwiach. Jeszcze dwa tygodnie temu miałam go ochotę zabić. Co się zmieniło? A tak...Pokazał mi prawdziwego siebie.
Zajął miejsce za mną i Emmą.
-Lee jak dobrze Cie widzieć! Musimy porozmawiać- Spojrzałam jak promienieje.
-Ahaa, racja. Masz przejebane.- Gdyby mój wzrok mógł zabijać już leżałaby martwa. Nasłała na mnie Lucasa...jak mogła? Usłyszałam cichy śmiech Malika. Tak. On też by leżał martwy.
-Dobrze moi drodzy! Francesco Petrarca a dokładniej jego sonet "Jeśli nie masz miłości". Jest ktoś chętny by omówić pierwszą zwrotkę?- Przewróciłam oczami. Zero chętnych. Poważnie? To przecież jest banalne.
Jeśli nie masz miłości, cóż jest, co ja czuję?
Jeśli miłość jest, co to przebóg takowego?
Jeśli dobra, skąd skutku nabywa tak złego?
Jeśli zła, czemu sobie mękę tak smakuję? 
-To proste podmiot zastanawia się co czuje człowiek który nie ma w sobie miłości, a jeśli miłość jest to dlaczego jest taka wyjątkowa. Skąd bierze się zły skutek i dlaczego mimo wszystko tak smakuje.
-A potrafisz mi odpowiedzieć na te pytania?- Uniósł głowę znad książki.
-Są retoryczne ale zawsze można spróbować. Miłość jest ale czy można ją wyrazić słowami? To uczucie jest tak wyjątkowe, że nic nie może go opisać. Dlaczego? Bo daje nam szczęście, błogi stan. Zakładając, że trwa minutę a cierpienie godzinę warto próbować? To jest to zło... Bo mimo wszystko partner zawsze może zranić. Są przeszkody nie do pokonania. W miłości nie chodzi o tylko o fizyczność. To nie są tylko pocałunki i dotyk. Nie tylko to sprawia, że człowiek ma gęsią skórkę. W drugiej osobie trzeba mieć partnera, kogoś kto będzie nas wspierał bez względu na wszystko, kto będzie nas rozumiał. Rozmowy, kłótnie, dzielenie się poglądami, pasją..Po za tym świadomość, że jest ktoś kto kocha bezgranicznie, jest gotów oddać życie za ukochaną... Że znaczysz dla niego wszystko. Dlatego też tak smakujemy sobie miłość. 
-Należy Ci się ocena- Tak, cieszę się. Czujecie sarkazm? Nie zależało mi na wynagrodzeniu. Dużo wysiłku włożyłam w tą wypowiedź i nie mam tutaj na myśli mózgu. Słowa płynęły z serca.
-Podoba mi się jak mówisz o miłości- Jego ręce oplotły moje biodra gdy tylko przeszliśmy przez próg klasy.
-Nudniejszych tematów nie mógł wybrać. -W tym momencie zadzwonił telefon Zayna. Odsunął się a ja skinęłam głową, że poczekam. Rozmowa była krótka, kończył ją podchodząc do mnie, przytakując, że zaraz po szkolę się u kogoś stawi. Myślałam, że się umówiliśmy...No trudno.
-Nie patrz tak na mnie. Obiecałem, że się spotkamy? Słowa dotrzymam.- Włożył kosmyk moich włosów za ucho. Nie było go na ostatniej lekcji. Jak się domyśliłam załatwiał swoje sprawy. W trakcie długiej przerwy trochę powydzierałam się na Emmę ale jak się okazało ona nic nie wiedziała. On sam to uknuł. Przeprosiłam ją za wybuch. Ze szkoły wyleciałam jak na skrzydłach. Już na mnie czekał.
-Gdzie jedziemy?- Przewrócił oczami.
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć- Mrugnął. Na prawdę mógł to sobie darować. Dotarliśmy w nasze miejsce, oczywiście o idealnej porze dnia. Było pięknie. Chłopak przygotował dla nas posiłek.
-To jeszcze nie koniec!- Zaskoczył mnie. Wyciągnął z auta lustrzankę.
-Należała do mnie ale to dla mnie zbyt skomplikowane. To znaczy złapać ten idealny moment i stworzyć coś na co dałoby się patrzeć.- Zaśmiałam się.
-To nic trudnego- Po chwili skupiłam się na swojej pasji i wyszło coś co bardzo mi się podobało. Na koniec ustawiłam samowyzwalacz i przesunęłam się do Zayna. Sądziłam, że będzie to zwyczajne zdjęcie ale gdy aparat odliczał ostatnie sekundy przyciągnął mnie do siebie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Nie ukrywam, że to zdjęcie podobało mi się najbardziej...
 _____________________________________
Turututu...Wiecie, że nigdy nie może być zbyt pięknie? Hehehehe.. 
Mało z siebie dałam w tym rozdziale ale nie chciałam by był ani za długi ani za krótki, żebyście mieli niedosyt... Przedobrzyłam. Nie wyszło najgorzej ale, ale, ale. Chciałam to dodać. Mam już opracowane dwa kolejne rozdziały ale za cholerę czasu, żeby je napisać oprócz dzisiejszej lekcji z przedsiębiorczości. 
Na asku padło pytanie kogo wybierze Leila: Zayn czy Harry. Jak myślicie ten rozdział to odpowiedź? :3
Tak po za tym to mam głowę w dupie, musicie mi wybaczyć. Małe niedociągnięcie z mojej strony w ostatnim rozdziale: główna bohaterka ma 19 lat, nie 17. Dopiero dzisiaj zorientowałam się, że zrobiłam taką gafę :( Wybaczcie... 
Już zostało to poprawione. 

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 4

-Dobra Zayn. Mów o co Ci chodzi. Znałeś Josha?-Zdenerwował mnie.
-Josha może i nie ale znam Harrego- Poważnie? A co mnie to obchodzi? Jednak kiedy uniósł swój telefon pokazując mi swoje zdjęcie z Joshem powoli zaczęłam rozumieć. Nie, właściwie to nie. Nic nie rozumiałam. Co jest grane?!
-To jest Josh. Nawet poznaję te bliznę. Ojciec wbił mu tutaj nóż w dzieciństwie- Wskazałam palcem na ekran.
-Natomiast tutaj został postr....- Nie dokończyłam. Czy to możliwe, że on przeżył?
-Skąd go znasz? Jak długo? Co o nim wiesz?- Musiałam wyjaśnić tą sprawę.
-Mi, mojemu bratu i całej swojej paczce przedstawił się jako Harry Styles dwa lata temu. Handlują. Ja się w to nie bawię ale mój brat tak. Chciałem mieć na niego oko więc zacząłem się kręcić w ich bazie. Teraz to ma sens. To znaczy twój wisiorek. Sądziłem, że to czysty zbieg okoliczności.  Kupiłem go swojej dziewczynie ale zerwała ze mną a akurat dziewczyna Harrego miała urodziny więc mu go oddałem. Dla mnie miał znaczenie ale nie był mi potrzebny- Pokazał mi swój tatuaż. Yin yang.
-Cz..y. Czy on...?- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. -Czy on żyje?
-Jak dziś rano wychodziłem z domu to żył i miał się dobrze- Popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-Lee jest mi przykro, że dowiadujesz się w taki sposób. Nie wiem o co w tym chodzi i dlaczego ten kutas nie miał odwagi, żeby Ci powiedzieć o tym wszystkim sam ale...-ALE CO?! PRZYKRO CI? Co mi po tym, że Ci przykro? Współczucie nie odda mi chwil które wycierpiałam.
-Nie obchodzi mnie żadne 'ale' . Zabierz mnie do niego.
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł jesteś zła i to może...-Czy ja wyglądam na lalkę z porcelany? Po za tym gorzej być już nie może.
-Nie zrozumieliśmy się. Ja nie pytam czy ty mnie tam zawieziesz. Masz mnie tam zawieźć.- W ciągu sekundy znalazłam się w jego aucie. Jechaliśmy w ciszy. Chyba bał się odezwać. Ja się bałam tego co może nastąpić. Miałam stanąć oko w oko z moim byłym chłopakiem... żywym. Jednak jeśli nie znajdzie się na tą sytuacje racjonalne wyjaśnienie będzie martwy. Znowu.
Ich dom był niedaleko za lasem. Znałam tą okolicę. Zabierał mnie tu na spacery. Zayn wjechał na prywatny parking. Należał on do wielkiego domu, otoczonego wysokim ogrodzeniem. Wyglądało bogato. No tak..Handlarze.
Gdy otworzył przede mną drzwi nie byłam pewna czy chce przejść za próg.
-Dasz radę Lee. Jesteś silną dziewczyną. A jeśli nie dasz rady to mu wpierdolę. Należy mu się- Zayn mnie objął. W szybkim tempie znalazłam się w domu.
-Który to wrócił?! Trzeba jechać na zakupy- Ten głos.. Zrozumiałam, że nie dam rady. Chciałam się wycofać gdy przede mną ukazała się bardzo dobrze znana sylwetka. Później cudowne zielone oczy i loki które zawsze niesfornie opadały na czoło. Zamarł.
-Nie spodziewałeś mnie? Wiem, że powinnam uprzedzić ale jeszcze nie potrafię kontaktować się ze zmarłymi- Wzruszyłam ramionami. Chciałam być obojętna jednak coś we mnie pękło. Moja pierwsza miłość. Idealna. Osoba dla której oddałabym wszystko. Jedno wielkie kłamstwo. On nadal się nie odzywał.
-Czy ty możesz mi to wszystko do jasnej cholery wytłumaczyć?! Co się tutaj dzieje?! To jakiś żart? Tak? To przecież niemożliwe, żeby osoba która tak mnie kochała...mogła mnie okłamać- Z każdą chwilą mój krzyk przeradzał się w szept. Podeszłam bliżej. W salonie siedziało kilku facetów dość zaskoczonych całą sytuacją. A on nadal stał. I nic. Zero reakcji.
-Półtorej roku robiłeś ze mnie idiotkę. Po co było to wszystko? Kwiaty, pocałunki, wyznania miłosne. Po co mi śpiewałeś, oglądałeś ze mną komedie romantyczne? A ten naszyjnik? Pamiętam jak się popłakałeś gdy mi go wręczałeś. Tak jak yin i yang....należymy do siebie. Zajebiste przedstawienie urządziłeś. Dlaczego? Przez półtorej roku liczyłeś, że wskoczę Ci do łóżka?- I nadal żadnej reakcji. Widziałam, że jego towarzysze próbują powstrzymać się od śmiechu. Nie obchodziło mnie nic. Strzeliłam mu liścia i wyszłam. Nie wiedziałam w sumie gdzie mam iść tylko to, że chce być daleko stąd. Wysłałam Emmie sms, żeby przysłała po mnie kogoś bo nie dam rady zabrać się do domu. Oparłam się o mur i postanowiłam chwilę poczekać tak by nikt mnie nie zauważył. Nie potrzebowałam teraz towarzystwa. Zaczęłam ryczeć. To nie był płacz. Ryczałam jak małe dziecko.
-Nie z Ciebie zrobiłem idiotkę tylko z siebie. Nie powinienem wyrządzać Ci takiej krzywdy, nie pytaj mnie dlaczego. W tamtej chwili uważałem to za jedyną opcję, żeby Cię ochronić. Wiem, że teraz wszystko wydaje się być kłamstwem ale tylko przy Tobie byłem sobą.- Pociągnął mnie za rękę do auta Zayna. Czego on ode mnie jeszcze chciał?
-Nawet nie wiesz ile przez Ciebie cierpiałam. Przez pierwsze dwa miesiące ludzie mi współczuli, kiedy tylko na chwilę zapomniałam oni przypominali mi mówiąc jak im przykro nie mając świadomości co czuję! Później wytykali mnie palcami bo uważali mnie za winną. A, żeby było śmieszniej to twój popierdolony przyjaciel nie dawał mi spokojnie żyć! Wspaniałomyślny Lucas znęcał się nade mną psychicznie na każdym kroku. Przypominał mi o Twojej śmierci, ranił jak najbardziej się dało bo sprawiało mu to radość. Ostatnio mi nawet groził bo Zayn go trochę poobijał w ramach kary za słowa. Ja to dzielnie wytrzymywałam, byłam silna. Dla Ciebie. A ty w tym czasie siedziałeś sobie spokojnie w domku. Przyjemnie Ci było?- To nie był jeszcze koniec. Byłam tego pewna.
-Przyjemnie?! Leila! Kurwa mać! Codziennie zastanawiałem się co się z Tobą dzieje, jak żyjesz, czy jeszcze o mnie pamiętasz, bałem się, że nie ma kto Cię chronić. Codziennie tęskniłem -Zobaczyłam podjeżdżający motor. Gdy wychodziłam z auta usłyszałam jeszcze jego ostatnie słowa.
-Kocham Cie. Wciąż Cię kocham kurwa!- Trzasnęłam drzwiami samochodu. Kątem oka widziałam, że Zayn idzie w naszą stronę. Tylko nie to...
Nie zastanawiałam się nawet kto po mnie przyjechał. Nie znałam żadnego ze znajomych Emmy. Sięgnęłam po kask, wskoczyłam na motor, objęłam kierowcę i powoli udałam się w stronę domu.
Oczami Harrego:
Przeklinałem się w myślach. Co ja najlepszego zrobiłem? Najpierw upozorowałem własną śmierć, a teraz jeszcze to. Jak tylko motor zniknął wyskoczyłem z auta.
-Zayn! Mamy problem. To znaczy ja.. To znaczy Leila ma problem.- Jak wytłumaczyć kumplowi w co wpakowałem swoją byłą? Było jeszcze jedno pytanie. Skąd oni się znali? Ale to pozostawiłem sobie na deser.
-Problem o imieniu Harry? Coś ty narobił?- Wzruszyłem ramionami.
-Później Ci to wyjaśnię. Mówiła mi, że mój stary przyjaciel Lucas się nad nią znęca psychicznie, ostatnio jej groził. A nie ma chyba świadomości, że właśnie wsiadła z nim na jeden motor. Nie mogę pokazać mu się na oczy. On też sądzi, że odpoczywam pod ziemią.- Spojrzałem na niego błagalnie licząc, że domyśli się co ma zrobić.
-Ostatni raz zrobię Ci przysługę i to tylko ze względu na Lee. I tak dużo przez Ciebie przeszła- Nie dość, że ona zmieszała mnie z błotem to teraz jeszcze on. Należało mi się! Wiem! Ale ja na prawdę chciałem dobrze..
Powracając do Leili:
Byłam przekonana, że kierowca wie gdzie jechać aż do momentu gdy skręcił w ciemną uliczkę. No .. może nie ciemną ale jednak godzina 20:30 do czegoś zobowiązywała. Wiedziałam jednak, że cokolwiek by się teraz stało nie mam co liczyć na pomoc przechodniów. Najzwyczajniej w świecie nikogo nie było w pobliżu więc jeśli dotychczas nie wierzyliście, że cały wszechświat jest przeciwko mnie to oto macie dowód. Choć nie ukrywam, że wolałabym, żeby było to kłamstwo. Chłopak zszedł z motoru, ściągnął kask a ja zobaczyłam Lucasa. Nawet Emma przeciwko mnie? Zabolało...Liczyłam, że choć w niej znajdę oparcie. Powtórzyłam po nim czynność.
-Nie patrz się tak na mnie. Zaskoczona? Długo przekonywałem twoją koleżaneczkę, że ze mną będziesz bezpieczna. Wrócisz do domku bez żadnego złamania bo przecież nie jestem damskim bokserem! Ale zmieniłem zdanie. Rusz dupę. Tutaj i tak nikt Ci nie pomoże- Łzy znowu zaczęły spływać mi po policzkach. Miałam ochotę wykrzyczeć mu, że ten idiota żyje a wszystko co powiedział i zamierza zrobić jest uzasadnione człowiekiem który zrobił z nas idiotów.
-Lucas ja...-Pociągnął mnie za włosy. Ała? Pchnął na mur. Następne co pamiętam to jak zwijałam się z bólu gdy kopał gdzie popadnie. Raz dostałam w brzuch, raz w piersi, raz "przypadkiem" stanął mi na rękę, raz kopnął w plecy. Odjechał. Leżałam przez chwilę skulona. W końcu jakimś cudem się podniosłam. Straty były od szyi w dół. Szczęście? Przynajmniej w szkole będę mogła się pokazać. Po dłuższych zmaganiach udało mi się dotrzeć do domu. Pod drzwiami stał Zayn. Kurwa.
-Długo Cię nie było jak na jazdę motorem- Spojrzał na mnie kpiąco. Wiedział? Nie wiedział? Był na mnie zły?
-Mój kierowca zaproponował mi randkę- Wzruszyłam ramionami co kosztowało mnie wiele wysiłku. Ale musiałam zachowywać pozory. Gdyby Zayn się dowiedział o tym jak w tej chwili wygląda moje ciało nie było by happy endu. Otworzyłam drzwi. Wszedł zaraz za mną. Ktoś go zapraszał?
-Byłoby przyjemniej gdybym ja Cię odwiózł. Tylko nie dałaś mi szansy- Ostatnim razem jak dałam facetowi szanse wylądowałam w ciemnym zaułku skopana. Nie, dzięki.
-Ten psychol coś Ci zrobił?- Popatrzyłam przerażona. Skąd on wiedział? Nawet ja nie wiedziałam! Josh rozpoznał motor? Nie, nie Josh. Harry.
-Lucas nie jest aż takim psycholem jak się wydaje- sięgnęłam po kubek po czym podniosłam się na piętach, żeby sięgnąć po herbatę. Dlaczego zawsze jest tak wysoko? Nie dość, że jestem niska to w tym momencie miałam dodatkowy kłopot. Ból który przeszedł przez całe moje ciało. Aż zawyłam. Liczyłam, że Zayn tego nie usłyszał. Taa. Nadzieja matką głupich.
-Coś Cię boli?- Skąd ten pomysł? Tylko dlatego, że nie potrafię się normalnie ruszać i mam łzy w oczach?
-Nie, nie mogę sięgnąć po herbatę- Zaśmiał się pod nosem. Głupek. Jeszcze raz spróbowałam sięgnąć. Słyszałam jego kroki, w momencie kiedy dzieliły nas milimetry podskoczyłam. I to był mój błąd.
-Kurwa jego mać! Leila! Na miłość Boską co to jest?!- Podciągnął moją koszulkę.
-Zboczeniec!- Próbowałam się jakoś wywinąć ale przywarł do mnie ciałem. Przez chwilę się uśmiechał słysząc jak go wyzywam ale gdy zobaczył obrażenia jakich doznałam od razu przybrał pokerową twarz. Był wściekły.
-Zabije gnoja! Rozszarpię go. On już nie żyje- Syczał przez zęby coraz to gorsze groźby. Pobiegłam za nim gdy zmierzał do wyjścia. Ała?!
-Proszę Cię! Ochłoń..Przestań. Proszę Cię.- Moje słowa spotkały się z ignorancją. Szarpnęłam go za rękę.
-Nie zostawiaj mnie! Boje się zostać sama.- Przytuliłam się do jego klatki. Czułam i słyszałam bicie jego serca. Wbrew pozorom był opanowany. Miałam wrażenie, że lecę. I w sumie nic dziwnego bo chłopak wziął mnie na ręce.
-Ej, ej, ej. Odstaw mnie na ziemię- Zaśmiałam się.
-Aha, bo ty dasz radę wejść po schodach?- Wszystkie złe emocje z niego wypłynęły. Widziałam, że jest zadowolony z obecnej sytuacji. Nie masz co liczyć na numerek skarbie. Choć podejrzewam, że w końcu uległabym jego urokowi. Jak tylko postawił mnie na ziemi wolnym  i mało zgrabnym krokiem dotarłam do łazienki. Długa kąpiel. Tak! Tego mi było trzeba. Ciepła woda otuliła moje ciało po którym przeszły przyjemne dreszcze. Mięśnie były napięte, czułam jak krew mi pulsuje. Przejechałam dłonią po siniakach , krwiakach i cholera wie czym jeszcze. Moje ciało straciło swój blask. Po dłuższym czasie wyszłam z łazienki. W pokoju zastałam Malika w samych spodniach.
-Striptiz na pocieszenie?- Uniosłam brwi, przygryzłam wargi. Zapowiadało się obiecująco.
-Wybacz słoneczko ale jeśli mam tutaj zostać na noc chce chociaż ładnie pachnieć- nachylił się nade mną. W jednej chwili przestałam się nad czymkolwiek zastanawiać. Jego kąciki ust uniosły się ku górze. Sięgnął po ręcznik który leżał za mną po czym poszedł do łazienki.
-Nie zapomnij o oddychaniu skarbie!- Westchnęłam w geście frustracji.Usiadłam na łóżku, zwinęłam się w kłębek. Bałam się. Bardzo. Lee w coś ty się wpakowała? Dlaczego akurat ja? Mogło się to zdarzyć każdemu. Więc dlaczego los wybrał mnie? W dodatku Zayn. Jak by wyglądało moje życie gdybym go nie spotkała? Poznałabym prawdę? I co najważniejsze. Czy żyło by mi się lepiej gdybym jej nie poznała? Zapewne nie. Nadal wmawiałabym sobie, że uśmierciłam niewinnego człowieka swoją głupotą. On na prawdę mnie chronił? Czy to są normalne problemy 19latki? Czułam ból. Nie tylko fizyczny. Psychiczny także. Moje życie było chaotyczne i skomplikowane. Ale nie ułatwiałam go sobie. Ja tylko chciałam, żeby było normalnie. Chciałam mieć przy sobie przyjaciół, rodzinę, chłopaka. Czy to aż tak wiele? Tamten dzień odmienił mnie na zawsze. W momencie gdy ten facet pociągnął za spust moje życie się zmieniło. Zostałam sama. Musiałam wydorośleć i radzić sobie sama. Nie mógł być typowym chujem który zdradza swoją dziewczynę? Musiał upozorować własną śmierć, żeby się mnie pozbyć? Kiedyś liczyło się to piękno które już nas nie otacza. Dotychczas myśl o nim sprawiała, że było mi przyjemnie. Teraz wyrządzała mi krzywdę. Upiększał każdą z chwil w moim życiu. Po co? Myślałam, że łączyła nas prawdziwa miłość. Te chwile których już nie przeżyję. Obiecywał, że będzie szedł ze mną przez życie. Miał być oparciem. Zawsze ocierał mi łzy. Nawet nie poczułam kiedy moje policzki stały się mokre. To wszystko mnie przerosło. Starałam się zachować pozory silnej, twardej. Ale to było zbyt trudne. Nigdy nikt, żaden człowiek nie był dla mnie jak Jos...Harry. Okazał się być kłamstwem. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy żyletkę którą bezmyślnie wzięłam z łazienki. To było rozwiązanie? Obracałam ją w palcach. Usłyszałam Zayna. Chciałam ją schować ale wypadła idealnie eksponując się na pościeli, zanim zdążyłam ją chwycić stał już przede mną. Wpatrywał mi się w oczy przerażony trzymając w ręce telefon.
-Tak, wszystko w porządku. Nie musisz się martwić. Wiesz, że dam sobie radę. Muszę kończyć- Rzucił telefonem. Zdążyłam jeszcze usłyszeć przytakujący kobiecy głos. Mama?
-Ee..bo.... ja.- Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie zrobiłabym niczego głupiego. Chyba.
___________________________________
Aktualnie ten rozdział wydaje mi się być najciekawszym. Ale nie ma zbyt dużego wyboru między 3 rozdziałami i prologiem. Teraz będzie trochę ciężej z rozdziałami aż do 17 lutego. Mam szkołę a wszystkie moje myśli już wyczerpałam, to co miałam w magicznym zeszycie wykorzystałam i teraz trzeba będzie się pomęczyć.
Ciężko mi było z weną przy kilku akapitach więc jeśli ktoś jest obeznany w polskiej muzyce może zauważyć kilka zwrotów z piosenek. To znaczy, nie tak perfidnie ściągniętych, sama też dałam trochę od siebie. Choć słynne wyznanie Pezeta nie mogło być tknięte - tutaj z kolei odwołuję się do jego występu u Kuby Wojewódzkiego.
No to może tak: Podoba się? Nie podoba się? Ktoś się tego spodziewał? Jedna osoba tylko sugerowała, że Josh żyje....Ale chyba nawet ona nie domyśliła się, że to będzie nasz cudowny Harry. Wieczorem dodam opis postaci.

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 3

Starałam się nie przejmować tym gdzie jesteśmy, tym jaki mamy dzień. Piłam swoje ulubione drinki, tańczyłam, rozmawiałam. Funkcjonowałam jak każdy człowiek w tym klubie mimo, że ten wypad znaczył dla mnie zdecydowanie więcej. Postanowiłam tego dnia, że koniec ze smutkiem, żalem, obwinianiem się o wszystko. Nadszedł czas by zostawić to za sobą.
-Heej Ed! Jeszcze raz to samo- W barze niezmiennie pracował mój ulubiony barman. Przysiadłam się czekając aż uzupełni szklanki. I wtedy jak na złość spełniły się moje obawy. On też przyszedł.
-Lucas...-Wyszeptałam cicho jakby do siebie.
-Witaj maleńka. Widzę, że nie tylko ja postanowiłem tutaj uczcić rocznicę. Dobrze, że się spotykamy. Posłuchaj mnie moja droga.. Ja się z Tobą rozliczę za to co zrobił mi ten kutas i dobrze Ci radzę nie leć do niego na skargę. Potrzebujesz ochrony? Nie potrafisz poradzić sobie sama? Mogę więcej niż Ci się wydaje. Pożałujesz jeszcze każdego mojego siniaka. Po za tym przecież oboje wiemy, że to co powiedziałem było prawdą.- Wzruszył ramionami. Przez całe moje ciało przeszły dreszcze. Do czego był zdolny? Co mógł mi zrobić? Wiedziałam tylko jedno. Zayn za wszelką cenę nie mógł się dowiedzieć. Wzięłam drinki i jak najszybciej wróciłam do stolika.
-Czego on chciał?-Usłyszałam gdy tylko zajęłam swoje miejsce. Zaśmiałam się. Emma zmrużyła oczy na znak, że trzeba się jej bać. Wiedziałam na kogo patrzy i o co pyta. Ale co ja mogłam? Nic. Zayn mocno mnie objął
-Przeprosił za sytuację ze szkoły- Ona mi nie uwierzyła ale choć mój towarzysz nieco się rozluźnił. A obiecywałam sobie, że będę z nim szczera, że potraktuję go inaczej niż wszystkich znajomych bo stał się dla mnie kimś w rodzaju Josha... Oczywiście bez jakichkolwiek czułości. Może to reinkarnacja? Wyśmiałam sama siebie. Jako, że Emma była zajęta swoimi towarzyszami na parkiet poszłam sama. Pogrążyłam się w zmysłowym tańcu. Po chwili poczułam silne dłonie oplatające moje biodra. Nie sprawdzałam kto kryje się za mną. Dopiero gdy mój partner postanowił obdarzyć moją szyję pocałunkami zdecydowałam się obrócić. Przed moimi oczami ukazał się Zayn. Bez zastanowienia wpiłam się w jego usta. Smakował miętą i wódką. Kołysząc się w rytm muzyki zwilżył językiem moje wargi, dałam mu dostęp. Przez chwilę walczyliśmy o dominację, jednak on wygrał. Przywarł do mnie całym swoim ciałem, a jego ręce tym razem zaczęły wędrówkę po moich plecach kończąc jednak na dupie. Trochę mnie to zawstydziło jednak w tamtym momencie nie zdołałam myśleć o czymkolwiek. Całowaliśmy się namiętnie i zachłannie a jednocześnie delikatnie.W tej chwili zapomniałam o całym świecie. Przeżywałam wszystko na nowo. W coś ty się wplątała Leila? Sama nie wiem ale rób to dalej...Przecież podoba Ci się. Pociągnął mnie za sobą na tył klubu.
-Tak mocno chciałem, Twoich oczu, Twojej skóry, tak bardzo chciałem Ciebie. Nie będę ukrywał, że jesteś pociagająca- Te słowa wyszeptał mi do ucha gdy tylko je wypowiedział przygryzł płatek. Przyparł mnie do ściany, jedną ręką delikatnie muskał moją skórę. Nie mogłam się na niczym skupić. Chcesz tego? Na pewno chcesz? Na prawdę? Wiesz dobrze, że to się źle skończy. Ostatnim razem nie mogłaś się przez rok pozbierać. Leila zastanów się... Jesteś na to gotowa? Chcesz w to brnąć? Czy ja zawsze muszę wszystko analizować? Jest mi dobrze, Zayn sprawia mi przyjemność. Ale jak długo to będzie trwało? Nie wytrzyma ze mną. Będzie potrafił pogodzić się z twoją przeszłością? Dobrze wiesz, że żaden facet nie dorówna Joshowi.  Bezmyślnie go odepchnęłam od siebie, po czym pognałam do klubu. Nie mogłam go ranić a... to nie miałoby przyszłości.
-Lee w coś ty się wplątała?-Potrzebowałam rozmowy. Emma od razu zgodziła się na powrót do domu zostawiając swoich znajomych.
-Em...mam problem. Zayn. On chce, ja nie wiem. Nie jestem gotowa. Josh..-Spojrzałam na nią.
-Nie możesz porównywać wszystkich facetów do Josha. Jego już nie ma Lee. Zasługujesz by być szczęśliwa. A może on by Ci to dał? Musisz ryzykować-Objęła mnie, ale się odsunęłam. Jeszcze przed chwilą pozwoliłam wepchnąć chłopakowi język do mojej buzi a teraz nie potrafię przytulić się do koleżanki. Jestem skomplikowana.
Chwilę później leżałam już w swoim łóżku. Czułam się bezpieczna. Miałam świadomość, że jutro w szkole będę musiała się zmierzyć z tym co się dziś stało. Wpatrywałam się w nasze zdjęcie. Moje i Josha... Kochanie. Jutro także będziesz dla mnie najważniejszy. Nikt mi Ciebie nie zastąpi. Zmieniłeś mnie na lepsze. Mimo mojego wieku sprawiłeś, że stałam się dojrzalsza, myślałam i zachowywałam się poważniej. Zrozumiałam czym jest prawdziwa miłość. Jestem twoja. Zanim zastanowiłam się co powiem Zaynowi zdążyłam odpłynąć w krainę Morfeusza.
Musisz być silna, musisz mu wszystko wytłumaczyć, to będzie proste. Jakoś to sobie uprościsz, jesteś dużą dziewczynką która potrafi załatwiać sprawy jak duża dziewczynka. Dasz radę.
Ubrałam się jednak zamiast szpilek postawiłam na czarne conversy które uwielbiałam. Zarzuciłam torbę na ramię, sięgnęłam po jabłko po czym wybiegłam z domu. Zawsze musisz być spóźniona prawda?
Zayna w szkole nie spotkałam. Może to i lepiej? Na każdej przerwie podążałam za Emmą która o czymś opowiadała. Wkładała w to mnóstwo emocji a ja nawet nie słuchałam. Było mi głupio ale myślami cały czas byłam z Zaynem...Gdziekolwiek on był. To mnie także zastanawiało. Obraził się i nie przyszedł do szkoły? No proszę was...
Zabrzmiał dzwonek oznajmiający, że moja ostatnia lekcja właśnie się skończyła. Byłam z siebie zadowolona. W ciągu całego dnia udało mi się zdobyć kilka pozytywnych ocen. Przed budynkiem czekał na mnie on.. oparty o czarnego range rovera evoque. Cóż bycie Panną Smith zobowiązuje. Cała rodzinka od strony ojca zna się na autach ponieważ to ich pasja. Nie udało im się mnie zarazić ale potrafię rozróżnić auto terenowe od sportowego którym Zayn zawiózł nas do klubu. Jednak kocham motory i szybką jazdę.
-Gdzie byłeś jak Cię nie było?- Nie pomyślałam nawet, żeby się przywitać. To było ważniejsze.
-Dzień dobry! Też się cieszę, że Cię widzę. Chciałem dać Ci czas, żebyś mogła zastanowić się jak dać mi kosza-Zszokowało mnie to co powiedział. Widząc moją minę lekko się zmieszał- Eh.. Miałem nadzieje, że zaprzeczysz. Spokojnie. Przyjdzie na to czas, na razie pozwól, że gdzieś Cię porwę- Na te słowa otworzył przede mną drzwi do auta. Bez słowa wsiadłam. Wiedział co go czeka a  mimo wszystko sam dał mi okazję, żebym go spławiła? Dobra! Nie tylko ja tu jestem skomplikowana!
Nawet nie wiedziałam gdzie wylądowałam. Dookoła był las w dodatku Zayn kazał mi zamknąć oczy. Byłam zdana na niego, nie wiedziałam gdzie idę i czy nie przywalę w jakiekolwiek drzewo. Cisza, spokój, żadnego człowieka na horyzoncie. Idealne miejsce na gwałt. Był zdecydowanie silniejszy. Miał przewagę więc mógłby to zrobić. Zaczęłam drżeć.
-Uspokój się. Nie zamierzam Cię gwałcić ani mordować- Na prawdę? Czytasz mi w myślach? A te słowa mają mnie uspokoić? Tak właśnie mówią mordercy i gwałciciele. Leila ale ty jesteś głupia...
Poczułam się zaskoczona w momencie gdy otworzyłam oczy. Z tego miejsca miałam idealny widok na cały Londyn. Było...Pięknie. Ze względu na późną porę zachodzące słońce dodawało uroku. Przysiadłam na skarpie.
-Jesteś pierwszą osobą którą tutaj przyprowadziłem. Dotychczas kobiety nie miały dla mnie znaczenia-W momencie gdy wypowiadał te słowa usiadł obok i mnie objął.
-Mam rozumieć, że ja mam dla Ciebie znaczenie?-Błagam. Nie rób mi tego! Nie utrudniaj mi zadania. Nie jestem gotowa na związek i ty o tym wiesz! Nie będę także dziewczyną na jedną noc..O błagam. Jeszcze teraz te oczka pełne nadziei. Nachylił się nade mną i tak po prostu pocałował. Jego język wtargnął do moich ust. Całował tak zachłannie, namiętnie, czule.. Jakby to był jego ostatni pocałunek. Nawet nie wiem kiedy wplotłam palce w jego włosy i poddałam się chwili. Przypomniałam sobie słowa Emmy.  Nie możesz porównywać wszystkich facetów do Josha. Jego już nie ma Lee. Zasługujesz by być szczęśliwa. A może on by Ci to dał?
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić w momencie kiedy oderwaliśmy się od siebie. Nerwowo bawiłam się telefonem. To nie miało tak wyglądać. To spotkanie nie miało mieć takiego przebiegu! Popatrzył na mój telefon akurat gdy widniał na nim wygaszacz ekranu a dokładniej to moje zdjęcie z Joshem.
-Znasz go?-Spojrzał na mnie nieco przerażony.
-Jak mogłabym go nie znać? To Josh-Zmarszczyłam brwi kiedy jego ręce zacisnęły się w pięści a w oczach pokazał niepokój. O co chodzi? Czy oni się znali? N..nie rozumiem.
-To jest ten Josh?!-Wystraszyłam się gdy zaczął krzyczeć.
-Nn...n..o ta..tak.-Chciałam uciekać. Odkąd się poznaliśmy nie widziałam go w takim stanie. Przerażał mnie.
-Kurwa mać....Lee. W coś ty się wpakowała?-CO?! Co? Co? Co? No w co się wpakowałam?
____________________________________________

Hie, hie, hie. W co się wpakowała? Jak bardzo chcecie się dowiedzieć? Aż tak, żeby zostawić 5 komentarzy do rozdziału? Może 10? Wszystko zależy od was. 

A tak! Pilne.. Ludzie. Jeśli bawicie się wyobraźnią i odtwarzacie sceny w swojej głowie to spójrzcie do zakładki z bohaterami ponieważ Irina nie pasowała mi na Leilę i postanowiłam ją zmienić :3