środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 5

-Oh błagam Cię Leila- Ton jego głosu był poważny.
-Ja... Nie. Nie zamierzałam. Po prostu rozważam wszystkie rozwiązania zakończenia moich problemów. Odkąd pojawił się on. Jak ja właściwie powinnam go nazywać? Odkąd się pojawił wszystko się zmieniło. Wiem, że sytuacja w której mnie teraz zobaczyłeś wygląda dziecinnie. Ale ja nie wiem co mam robić. Jestem młoda a w moim życiu już jest chaos z którym sobie nie radzę. Więc co się ze mną stanie jak wkroczę w dorosłość? Dzięki Joshowi....Dzięki Harremu stałam się dojrzała ale to jeszcze nie jest to. Dlatego nie potrafię zrozumieć co się stało. Ja go na prawdę pokochałam. Był jedyną osobą w moim życiu która miała dla mnie znaczenie. Liczyłam, że będzie ze mną zawsze. Chciałam, żebyśmy byli dla siebie wsparciem, pocieszeniem. Czy to złe? Ja za bardzo pragnęłam? Czy los chciał mnie ukarać?- Nie oczekiwałam jakiejkolwiek odpowiedzi. Usiadł obok, mocno mnie do siebie przytulił. Tak, to było miłe. Ale to zbyt mało.
-Jeśli potrzebujesz pomocy nie zawahaj się o nią poprosić. Jestem tuż obok i nie zostawię Cię z tym samej. Ja też Ci namieszałem w życiu i nie zamierzam teraz nigdzie znikać. Chcę Ci pomóc i nie będziemy do tego potrzebowali takiego gówna jak żyletka...Masz takie piękne ciało. Nie szpeć go niepotrzebnymi bliznami.-Wypowiadając te słowa pocałował moje nadgarstki.
-Lucas wystarczająco je oszpecił- Próbowałam się uśmiechnąć, cokolwiek. Nie chciałam, żeby panowała taka smutna atmosfera. On natomiast rozpiął moją bluzę, podciągnął koszulkę.
-Ekhm?- Zaśmiał się po czym delikatnie zaczął obrysowywać palcem niektóre rany.
-Spokojnie. Niedługo znikną. Ale popatrz! Ten siniak na przykład wygląda jak Włochy- Zaczęłam się śmiać, zbliżył swoją twarz do mojego brzucha. Moje serce stanęło. Poczułam jego delikatny zarost a chwilę później muskał ustami wszystkie rany. Taki idealny facet...Co on robił w moim domu? I czemu ja nie korzystałam? W końcu się podniósł. Spojrzał mi w oczy. Oboje wiedzieliśmy czego chcemy. A przynajmniej ja wiedziałam. Pragnęłam go. On chyba też bo momentalnie wpił się w moje usta. Jednak pocałunek nie trwał długo. Przeniósł się na mój policzek, szczękę, szyję. Mimowolnie wydałam z siebie jęk zadowolenia co usłyszał i bardzo mu się spodobało. Ale Leila jest nienormalna i miłą atmosferę musi zawsze zepsuć. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam się śmiać.
-Zdecydowanie musisz się ogolić- Słysząc te słowa, dołączył do mnie. Rzeczywiście pomógł. Zapomniałam o tym wszystkim choć na chwilę.
-Dziękuje Ci Zayn. Dziękuje za wszystko. Nie wiem co by się stało gdyby nie ty...-Dostał buziaka w policzek mimo, że dobrze wiedziałam, że nie tego oczekuje.
-I tak zabije tego gnoja. I twoje proszenie nic nie zmieni- Przewróciłam oczami. Nie miałam ochoty na kłótnię ale i tak postawię na swoim. Nie potrafiłabym skazać nawet najgorszego wroga jakim był Lucas na śmierć. Co to, to nie!
Ułożyłam się do snu. Chłopak oplótł swoje ręce wokół mojego brzucha, przyciągnął mnie do siebie a głowę ułożył na ramieniu.
-Zayn? Opowiesz mi coś o sobie?- Odwróciłam się, do niego. Oparłam się o jego klatkę piersiową, spoglądałam w jego oczy. Ten jeden raz nie wyrażały żadnych uczuć.
-Co mam Ci powiedzieć? Domyślam się, że nie masz na myśli ulubionego owocu, koloru czy warzywka. Chcesz czegoś o moim życiu? Ojca nigdy nie poznałem. Zmarł gdy matka zaszła w ciążę. Później poznała innego faceta, urodził się Tayler i Safaa, która razem z mamą rok temu zginęła w wypadku. Jako, że jestem pełnoletni wziąłem Taylera do siebie bo jego ojciec nie wykazał z siebie krzty zainteresowania. Znalazłem tu pracę więc się przeprowadziliśmy. Jakoś godziłem to ze sobą. Było w porządku ale on wymyślił sobie cudowny plan na życie i zaczął zarabiać u Harrego. Wplątał w to i mnie bo chcąc mieć na nim oko zacząłem się tam kręcić. Pomagam im od czasu do czasu w sprawach informatycznych ale.... nie zarabiam w ten sposób. Jestem inny. Przy mnie nie musisz się o nic bać. Nie ukrywam, że w moim życiu było wiele kobiet ale to się zmieniło. Nie chcę już tak żyć. Jesteś taka marudna i denerwująca a w dodatku zjadłaś ostatnie ciastko! Udajesz, że Cię nie pociągam, zachowujesz jakiś chory dystans ale lubię to, że jesteś inna. To ty mnie zmieniasz.- Nie wiedziałam jak mam zareagować.Tym razem w jego oczach był smutek, żal i cierpienie. JA DENERWUJĄCA?! Dobra, dobra Lee. Nie udawaj zaskoczonej. Ty sama siebie potrafisz denerwować.
-Hmm..To ciastko było na prawdę dobre- Przygryzłam wargi. Zbyt wstydliwe było przyznanie, że mnie pociąga. Od razu się rozpromienił. Wahania nastroju? Nie bądź podła! To musi być dla niego ciężki temat. Karcę samą siebie w myślach? To normalne?...A no tak. Ja rozmawiam ze sobą. Więcej pytań nie ma.
-Chcę rewanżu. Nic o Tobie nie wiem Leilo...- Powiedział na tyle poważnie ile potrafił. Jakoś mu nie wyszło.
-Urodziłam się w Nowym Yorku, było dobrze do czasu aż ojciec stracił pracę. Pił i bił. Na mamę bał się podnieść rękę ale ze mną nie było problemu. Miałam zaledwie 6 lat więc nie mogłam się obronić. Mama wyuczyła mnie na pamięć drogi do babci i w momencie kiedy on wychodził do baru ja uciekałam. Kiedy zauważył, że nie ma na kim się wyładowywać obrał inną metodę. Rano kiedy byłam w przedszkolu a mama w pracy kupował sobie alkohol, pił do lustra a jak wracałyśmy korzystał. Któregoś dnia babcia odebrała mnie i zabrała do domu. Ojciec zarzekał się, że jest trzeźwy i nie zrobi mi krzywdy. Mówił prawdę ale jak tylko drzwi się zamknęły wyciągnął alkohol. Jak  zaczął działać....Boże nie zapomnę tego strachu kiedy....Mama wróciła w dobrym momencie. Nic się nie zdążyło stać ale zadzwoniła po policję. Później rozwód i te sprawy. Obiecywał, że się zmieni, że znajdzie prace, że zapisze się na leczenie. Słowa dotrzymał ale mama nie chciała już do niego wracać. Ułożyłyśmy sobie życie w Bostonie. Odkryłam swoje pasje, mama znalazła sobie nowego partnera i poczułam, że im przeszkadzam. Uznałam to za dobry czas by się usamodzielnić i tak wylądowałam tutaj.- Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, nie po tym co usłyszał. Wstydziłam się swojej przeszłości dotychczas wiedział o niej tylko Josh. Harry.
-Jakie pasje odkryłaś?- Chciał mnie jakoś zagadać?
-Taniec, fotografia, pływanie. Uwielbiałam sposób w jaki ciało poruszała się podczas pływania czy tańca.To mi dawało wytchnienie, spokój, zadowolenie. A to małe cudo które utrwalało najlepsze momenty w moim życiu sprawiało mi wiele radości. Odkąd tutaj jestem jakoś nie mam na to wszystko czasu- Ziewnęłam. Nie miałam ochoty na sen, chciałam z nim rozmawiać całą noc ale wyczułam, że nie wie jak na to wszystko reagować. 
-Ktoś tu jest zmęczony.. Dobranoc księżniczko- Uśmiechnęłam się. Jakkolwiek by mnie nie nazywał w jego ustach wszystko brzmiało tak....miło i uroczo. Pocałował mnie w czubek nosa.
-Dobranoc- Po chwili odpłynęłam w sen.
Obudził mnie budzik. Grrr. Leżałam do czegoś przytulona ale nie byłam pewna czym jest "to". Rano nie funkcjonuje najlepiej.
-Gdzie sie wybierasz?- Zayn przyciągnął mnie do siebie. Prawie o nim zapomniałam. 
-Istnieje jeszcze coś takiego jak szkoła- Udałam zaskoczoną, cicho zaśmiałam się po czym zgarnęłam swoje ciuchy.
-Istnieje jeszcze coś takiego jak wagary kujonie. Chodź spać!- Rzucił we mnie poduszką.
-O nie, nie, nie. Wstawaj. Nie ma tak łatwo! To jest ostatnia klasa. Zamierzam pokazać, że potrafię przychodzić na wszystkie lekcje- Po tych słowach mnie wyśmiał. Sięgnęłam po ciuchy, wzięłam szybki i zimny prysznic. Ubrałam spódniczkę do tego czarną bluzkę z odwróconym krzyżem, kilka bransoletek, delikatny makijaż. Malika znalazłam dopiero w kuchni.
-Gotowa!- Sięgnęłam po jabłko i torbę. Choć raz nie będę spóźniona.
-Ślicznie wyglądasz- Musiałam jakoś wyeksponować nogi i twarz bo brzuch i plecy do niczego się nie nadawały. Już nie mówiąc o tym, że ból uniemożliwiał mi normalne ruchy.
Uwielbiałam czerwiec. Semestr letni powoli dobiegał końca. Tak! To oznaczało wakacje.
Kiedy staliśmy przed budynkiem sprawdziłam plan zajęć po czym wydałam dźwięk niezadowolenia. Angielski pierwszą lekcją. Miłość... A fe. Poważnie Lee? Teraz brzydzi Cię miłość? A tak. Zapomniałam, że facet zrobił Cię trochę w chuja. Wybacz mi... Dasz radę. To tylko godzina, ty jesteś silną dziewczynką. Potrafisz mówić o miłości.
Zayn jak prawdziwy gentleman ustąpił mi w drzwiach. Jeszcze dwa tygodnie temu miałam go ochotę zabić. Co się zmieniło? A tak...Pokazał mi prawdziwego siebie.
Zajął miejsce za mną i Emmą.
-Lee jak dobrze Cie widzieć! Musimy porozmawiać- Spojrzałam jak promienieje.
-Ahaa, racja. Masz przejebane.- Gdyby mój wzrok mógł zabijać już leżałaby martwa. Nasłała na mnie Lucasa...jak mogła? Usłyszałam cichy śmiech Malika. Tak. On też by leżał martwy.
-Dobrze moi drodzy! Francesco Petrarca a dokładniej jego sonet "Jeśli nie masz miłości". Jest ktoś chętny by omówić pierwszą zwrotkę?- Przewróciłam oczami. Zero chętnych. Poważnie? To przecież jest banalne.
Jeśli nie masz miłości, cóż jest, co ja czuję?
Jeśli miłość jest, co to przebóg takowego?
Jeśli dobra, skąd skutku nabywa tak złego?
Jeśli zła, czemu sobie mękę tak smakuję? 
-To proste podmiot zastanawia się co czuje człowiek który nie ma w sobie miłości, a jeśli miłość jest to dlaczego jest taka wyjątkowa. Skąd bierze się zły skutek i dlaczego mimo wszystko tak smakuje.
-A potrafisz mi odpowiedzieć na te pytania?- Uniósł głowę znad książki.
-Są retoryczne ale zawsze można spróbować. Miłość jest ale czy można ją wyrazić słowami? To uczucie jest tak wyjątkowe, że nic nie może go opisać. Dlaczego? Bo daje nam szczęście, błogi stan. Zakładając, że trwa minutę a cierpienie godzinę warto próbować? To jest to zło... Bo mimo wszystko partner zawsze może zranić. Są przeszkody nie do pokonania. W miłości nie chodzi o tylko o fizyczność. To nie są tylko pocałunki i dotyk. Nie tylko to sprawia, że człowiek ma gęsią skórkę. W drugiej osobie trzeba mieć partnera, kogoś kto będzie nas wspierał bez względu na wszystko, kto będzie nas rozumiał. Rozmowy, kłótnie, dzielenie się poglądami, pasją..Po za tym świadomość, że jest ktoś kto kocha bezgranicznie, jest gotów oddać życie za ukochaną... Że znaczysz dla niego wszystko. Dlatego też tak smakujemy sobie miłość. 
-Należy Ci się ocena- Tak, cieszę się. Czujecie sarkazm? Nie zależało mi na wynagrodzeniu. Dużo wysiłku włożyłam w tą wypowiedź i nie mam tutaj na myśli mózgu. Słowa płynęły z serca.
-Podoba mi się jak mówisz o miłości- Jego ręce oplotły moje biodra gdy tylko przeszliśmy przez próg klasy.
-Nudniejszych tematów nie mógł wybrać. -W tym momencie zadzwonił telefon Zayna. Odsunął się a ja skinęłam głową, że poczekam. Rozmowa była krótka, kończył ją podchodząc do mnie, przytakując, że zaraz po szkolę się u kogoś stawi. Myślałam, że się umówiliśmy...No trudno.
-Nie patrz tak na mnie. Obiecałem, że się spotkamy? Słowa dotrzymam.- Włożył kosmyk moich włosów za ucho. Nie było go na ostatniej lekcji. Jak się domyśliłam załatwiał swoje sprawy. W trakcie długiej przerwy trochę powydzierałam się na Emmę ale jak się okazało ona nic nie wiedziała. On sam to uknuł. Przeprosiłam ją za wybuch. Ze szkoły wyleciałam jak na skrzydłach. Już na mnie czekał.
-Gdzie jedziemy?- Przewrócił oczami.
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć- Mrugnął. Na prawdę mógł to sobie darować. Dotarliśmy w nasze miejsce, oczywiście o idealnej porze dnia. Było pięknie. Chłopak przygotował dla nas posiłek.
-To jeszcze nie koniec!- Zaskoczył mnie. Wyciągnął z auta lustrzankę.
-Należała do mnie ale to dla mnie zbyt skomplikowane. To znaczy złapać ten idealny moment i stworzyć coś na co dałoby się patrzeć.- Zaśmiałam się.
-To nic trudnego- Po chwili skupiłam się na swojej pasji i wyszło coś co bardzo mi się podobało. Na koniec ustawiłam samowyzwalacz i przesunęłam się do Zayna. Sądziłam, że będzie to zwyczajne zdjęcie ale gdy aparat odliczał ostatnie sekundy przyciągnął mnie do siebie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Nie ukrywam, że to zdjęcie podobało mi się najbardziej...
 _____________________________________
Turututu...Wiecie, że nigdy nie może być zbyt pięknie? Hehehehe.. 
Mało z siebie dałam w tym rozdziale ale nie chciałam by był ani za długi ani za krótki, żebyście mieli niedosyt... Przedobrzyłam. Nie wyszło najgorzej ale, ale, ale. Chciałam to dodać. Mam już opracowane dwa kolejne rozdziały ale za cholerę czasu, żeby je napisać oprócz dzisiejszej lekcji z przedsiębiorczości. 
Na asku padło pytanie kogo wybierze Leila: Zayn czy Harry. Jak myślicie ten rozdział to odpowiedź? :3
Tak po za tym to mam głowę w dupie, musicie mi wybaczyć. Małe niedociągnięcie z mojej strony w ostatnim rozdziale: główna bohaterka ma 19 lat, nie 17. Dopiero dzisiaj zorientowałam się, że zrobiłam taką gafę :( Wybaczcie... 
Już zostało to poprawione. 

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 4

-Dobra Zayn. Mów o co Ci chodzi. Znałeś Josha?-Zdenerwował mnie.
-Josha może i nie ale znam Harrego- Poważnie? A co mnie to obchodzi? Jednak kiedy uniósł swój telefon pokazując mi swoje zdjęcie z Joshem powoli zaczęłam rozumieć. Nie, właściwie to nie. Nic nie rozumiałam. Co jest grane?!
-To jest Josh. Nawet poznaję te bliznę. Ojciec wbił mu tutaj nóż w dzieciństwie- Wskazałam palcem na ekran.
-Natomiast tutaj został postr....- Nie dokończyłam. Czy to możliwe, że on przeżył?
-Skąd go znasz? Jak długo? Co o nim wiesz?- Musiałam wyjaśnić tą sprawę.
-Mi, mojemu bratu i całej swojej paczce przedstawił się jako Harry Styles dwa lata temu. Handlują. Ja się w to nie bawię ale mój brat tak. Chciałem mieć na niego oko więc zacząłem się kręcić w ich bazie. Teraz to ma sens. To znaczy twój wisiorek. Sądziłem, że to czysty zbieg okoliczności.  Kupiłem go swojej dziewczynie ale zerwała ze mną a akurat dziewczyna Harrego miała urodziny więc mu go oddałem. Dla mnie miał znaczenie ale nie był mi potrzebny- Pokazał mi swój tatuaż. Yin yang.
-Cz..y. Czy on...?- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. -Czy on żyje?
-Jak dziś rano wychodziłem z domu to żył i miał się dobrze- Popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-Lee jest mi przykro, że dowiadujesz się w taki sposób. Nie wiem o co w tym chodzi i dlaczego ten kutas nie miał odwagi, żeby Ci powiedzieć o tym wszystkim sam ale...-ALE CO?! PRZYKRO CI? Co mi po tym, że Ci przykro? Współczucie nie odda mi chwil które wycierpiałam.
-Nie obchodzi mnie żadne 'ale' . Zabierz mnie do niego.
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł jesteś zła i to może...-Czy ja wyglądam na lalkę z porcelany? Po za tym gorzej być już nie może.
-Nie zrozumieliśmy się. Ja nie pytam czy ty mnie tam zawieziesz. Masz mnie tam zawieźć.- W ciągu sekundy znalazłam się w jego aucie. Jechaliśmy w ciszy. Chyba bał się odezwać. Ja się bałam tego co może nastąpić. Miałam stanąć oko w oko z moim byłym chłopakiem... żywym. Jednak jeśli nie znajdzie się na tą sytuacje racjonalne wyjaśnienie będzie martwy. Znowu.
Ich dom był niedaleko za lasem. Znałam tą okolicę. Zabierał mnie tu na spacery. Zayn wjechał na prywatny parking. Należał on do wielkiego domu, otoczonego wysokim ogrodzeniem. Wyglądało bogato. No tak..Handlarze.
Gdy otworzył przede mną drzwi nie byłam pewna czy chce przejść za próg.
-Dasz radę Lee. Jesteś silną dziewczyną. A jeśli nie dasz rady to mu wpierdolę. Należy mu się- Zayn mnie objął. W szybkim tempie znalazłam się w domu.
-Który to wrócił?! Trzeba jechać na zakupy- Ten głos.. Zrozumiałam, że nie dam rady. Chciałam się wycofać gdy przede mną ukazała się bardzo dobrze znana sylwetka. Później cudowne zielone oczy i loki które zawsze niesfornie opadały na czoło. Zamarł.
-Nie spodziewałeś mnie? Wiem, że powinnam uprzedzić ale jeszcze nie potrafię kontaktować się ze zmarłymi- Wzruszyłam ramionami. Chciałam być obojętna jednak coś we mnie pękło. Moja pierwsza miłość. Idealna. Osoba dla której oddałabym wszystko. Jedno wielkie kłamstwo. On nadal się nie odzywał.
-Czy ty możesz mi to wszystko do jasnej cholery wytłumaczyć?! Co się tutaj dzieje?! To jakiś żart? Tak? To przecież niemożliwe, żeby osoba która tak mnie kochała...mogła mnie okłamać- Z każdą chwilą mój krzyk przeradzał się w szept. Podeszłam bliżej. W salonie siedziało kilku facetów dość zaskoczonych całą sytuacją. A on nadal stał. I nic. Zero reakcji.
-Półtorej roku robiłeś ze mnie idiotkę. Po co było to wszystko? Kwiaty, pocałunki, wyznania miłosne. Po co mi śpiewałeś, oglądałeś ze mną komedie romantyczne? A ten naszyjnik? Pamiętam jak się popłakałeś gdy mi go wręczałeś. Tak jak yin i yang....należymy do siebie. Zajebiste przedstawienie urządziłeś. Dlaczego? Przez półtorej roku liczyłeś, że wskoczę Ci do łóżka?- I nadal żadnej reakcji. Widziałam, że jego towarzysze próbują powstrzymać się od śmiechu. Nie obchodziło mnie nic. Strzeliłam mu liścia i wyszłam. Nie wiedziałam w sumie gdzie mam iść tylko to, że chce być daleko stąd. Wysłałam Emmie sms, żeby przysłała po mnie kogoś bo nie dam rady zabrać się do domu. Oparłam się o mur i postanowiłam chwilę poczekać tak by nikt mnie nie zauważył. Nie potrzebowałam teraz towarzystwa. Zaczęłam ryczeć. To nie był płacz. Ryczałam jak małe dziecko.
-Nie z Ciebie zrobiłem idiotkę tylko z siebie. Nie powinienem wyrządzać Ci takiej krzywdy, nie pytaj mnie dlaczego. W tamtej chwili uważałem to za jedyną opcję, żeby Cię ochronić. Wiem, że teraz wszystko wydaje się być kłamstwem ale tylko przy Tobie byłem sobą.- Pociągnął mnie za rękę do auta Zayna. Czego on ode mnie jeszcze chciał?
-Nawet nie wiesz ile przez Ciebie cierpiałam. Przez pierwsze dwa miesiące ludzie mi współczuli, kiedy tylko na chwilę zapomniałam oni przypominali mi mówiąc jak im przykro nie mając świadomości co czuję! Później wytykali mnie palcami bo uważali mnie za winną. A, żeby było śmieszniej to twój popierdolony przyjaciel nie dawał mi spokojnie żyć! Wspaniałomyślny Lucas znęcał się nade mną psychicznie na każdym kroku. Przypominał mi o Twojej śmierci, ranił jak najbardziej się dało bo sprawiało mu to radość. Ostatnio mi nawet groził bo Zayn go trochę poobijał w ramach kary za słowa. Ja to dzielnie wytrzymywałam, byłam silna. Dla Ciebie. A ty w tym czasie siedziałeś sobie spokojnie w domku. Przyjemnie Ci było?- To nie był jeszcze koniec. Byłam tego pewna.
-Przyjemnie?! Leila! Kurwa mać! Codziennie zastanawiałem się co się z Tobą dzieje, jak żyjesz, czy jeszcze o mnie pamiętasz, bałem się, że nie ma kto Cię chronić. Codziennie tęskniłem -Zobaczyłam podjeżdżający motor. Gdy wychodziłam z auta usłyszałam jeszcze jego ostatnie słowa.
-Kocham Cie. Wciąż Cię kocham kurwa!- Trzasnęłam drzwiami samochodu. Kątem oka widziałam, że Zayn idzie w naszą stronę. Tylko nie to...
Nie zastanawiałam się nawet kto po mnie przyjechał. Nie znałam żadnego ze znajomych Emmy. Sięgnęłam po kask, wskoczyłam na motor, objęłam kierowcę i powoli udałam się w stronę domu.
Oczami Harrego:
Przeklinałem się w myślach. Co ja najlepszego zrobiłem? Najpierw upozorowałem własną śmierć, a teraz jeszcze to. Jak tylko motor zniknął wyskoczyłem z auta.
-Zayn! Mamy problem. To znaczy ja.. To znaczy Leila ma problem.- Jak wytłumaczyć kumplowi w co wpakowałem swoją byłą? Było jeszcze jedno pytanie. Skąd oni się znali? Ale to pozostawiłem sobie na deser.
-Problem o imieniu Harry? Coś ty narobił?- Wzruszyłem ramionami.
-Później Ci to wyjaśnię. Mówiła mi, że mój stary przyjaciel Lucas się nad nią znęca psychicznie, ostatnio jej groził. A nie ma chyba świadomości, że właśnie wsiadła z nim na jeden motor. Nie mogę pokazać mu się na oczy. On też sądzi, że odpoczywam pod ziemią.- Spojrzałem na niego błagalnie licząc, że domyśli się co ma zrobić.
-Ostatni raz zrobię Ci przysługę i to tylko ze względu na Lee. I tak dużo przez Ciebie przeszła- Nie dość, że ona zmieszała mnie z błotem to teraz jeszcze on. Należało mi się! Wiem! Ale ja na prawdę chciałem dobrze..
Powracając do Leili:
Byłam przekonana, że kierowca wie gdzie jechać aż do momentu gdy skręcił w ciemną uliczkę. No .. może nie ciemną ale jednak godzina 20:30 do czegoś zobowiązywała. Wiedziałam jednak, że cokolwiek by się teraz stało nie mam co liczyć na pomoc przechodniów. Najzwyczajniej w świecie nikogo nie było w pobliżu więc jeśli dotychczas nie wierzyliście, że cały wszechświat jest przeciwko mnie to oto macie dowód. Choć nie ukrywam, że wolałabym, żeby było to kłamstwo. Chłopak zszedł z motoru, ściągnął kask a ja zobaczyłam Lucasa. Nawet Emma przeciwko mnie? Zabolało...Liczyłam, że choć w niej znajdę oparcie. Powtórzyłam po nim czynność.
-Nie patrz się tak na mnie. Zaskoczona? Długo przekonywałem twoją koleżaneczkę, że ze mną będziesz bezpieczna. Wrócisz do domku bez żadnego złamania bo przecież nie jestem damskim bokserem! Ale zmieniłem zdanie. Rusz dupę. Tutaj i tak nikt Ci nie pomoże- Łzy znowu zaczęły spływać mi po policzkach. Miałam ochotę wykrzyczeć mu, że ten idiota żyje a wszystko co powiedział i zamierza zrobić jest uzasadnione człowiekiem który zrobił z nas idiotów.
-Lucas ja...-Pociągnął mnie za włosy. Ała? Pchnął na mur. Następne co pamiętam to jak zwijałam się z bólu gdy kopał gdzie popadnie. Raz dostałam w brzuch, raz w piersi, raz "przypadkiem" stanął mi na rękę, raz kopnął w plecy. Odjechał. Leżałam przez chwilę skulona. W końcu jakimś cudem się podniosłam. Straty były od szyi w dół. Szczęście? Przynajmniej w szkole będę mogła się pokazać. Po dłuższych zmaganiach udało mi się dotrzeć do domu. Pod drzwiami stał Zayn. Kurwa.
-Długo Cię nie było jak na jazdę motorem- Spojrzał na mnie kpiąco. Wiedział? Nie wiedział? Był na mnie zły?
-Mój kierowca zaproponował mi randkę- Wzruszyłam ramionami co kosztowało mnie wiele wysiłku. Ale musiałam zachowywać pozory. Gdyby Zayn się dowiedział o tym jak w tej chwili wygląda moje ciało nie było by happy endu. Otworzyłam drzwi. Wszedł zaraz za mną. Ktoś go zapraszał?
-Byłoby przyjemniej gdybym ja Cię odwiózł. Tylko nie dałaś mi szansy- Ostatnim razem jak dałam facetowi szanse wylądowałam w ciemnym zaułku skopana. Nie, dzięki.
-Ten psychol coś Ci zrobił?- Popatrzyłam przerażona. Skąd on wiedział? Nawet ja nie wiedziałam! Josh rozpoznał motor? Nie, nie Josh. Harry.
-Lucas nie jest aż takim psycholem jak się wydaje- sięgnęłam po kubek po czym podniosłam się na piętach, żeby sięgnąć po herbatę. Dlaczego zawsze jest tak wysoko? Nie dość, że jestem niska to w tym momencie miałam dodatkowy kłopot. Ból który przeszedł przez całe moje ciało. Aż zawyłam. Liczyłam, że Zayn tego nie usłyszał. Taa. Nadzieja matką głupich.
-Coś Cię boli?- Skąd ten pomysł? Tylko dlatego, że nie potrafię się normalnie ruszać i mam łzy w oczach?
-Nie, nie mogę sięgnąć po herbatę- Zaśmiał się pod nosem. Głupek. Jeszcze raz spróbowałam sięgnąć. Słyszałam jego kroki, w momencie kiedy dzieliły nas milimetry podskoczyłam. I to był mój błąd.
-Kurwa jego mać! Leila! Na miłość Boską co to jest?!- Podciągnął moją koszulkę.
-Zboczeniec!- Próbowałam się jakoś wywinąć ale przywarł do mnie ciałem. Przez chwilę się uśmiechał słysząc jak go wyzywam ale gdy zobaczył obrażenia jakich doznałam od razu przybrał pokerową twarz. Był wściekły.
-Zabije gnoja! Rozszarpię go. On już nie żyje- Syczał przez zęby coraz to gorsze groźby. Pobiegłam za nim gdy zmierzał do wyjścia. Ała?!
-Proszę Cię! Ochłoń..Przestań. Proszę Cię.- Moje słowa spotkały się z ignorancją. Szarpnęłam go za rękę.
-Nie zostawiaj mnie! Boje się zostać sama.- Przytuliłam się do jego klatki. Czułam i słyszałam bicie jego serca. Wbrew pozorom był opanowany. Miałam wrażenie, że lecę. I w sumie nic dziwnego bo chłopak wziął mnie na ręce.
-Ej, ej, ej. Odstaw mnie na ziemię- Zaśmiałam się.
-Aha, bo ty dasz radę wejść po schodach?- Wszystkie złe emocje z niego wypłynęły. Widziałam, że jest zadowolony z obecnej sytuacji. Nie masz co liczyć na numerek skarbie. Choć podejrzewam, że w końcu uległabym jego urokowi. Jak tylko postawił mnie na ziemi wolnym  i mało zgrabnym krokiem dotarłam do łazienki. Długa kąpiel. Tak! Tego mi było trzeba. Ciepła woda otuliła moje ciało po którym przeszły przyjemne dreszcze. Mięśnie były napięte, czułam jak krew mi pulsuje. Przejechałam dłonią po siniakach , krwiakach i cholera wie czym jeszcze. Moje ciało straciło swój blask. Po dłuższym czasie wyszłam z łazienki. W pokoju zastałam Malika w samych spodniach.
-Striptiz na pocieszenie?- Uniosłam brwi, przygryzłam wargi. Zapowiadało się obiecująco.
-Wybacz słoneczko ale jeśli mam tutaj zostać na noc chce chociaż ładnie pachnieć- nachylił się nade mną. W jednej chwili przestałam się nad czymkolwiek zastanawiać. Jego kąciki ust uniosły się ku górze. Sięgnął po ręcznik który leżał za mną po czym poszedł do łazienki.
-Nie zapomnij o oddychaniu skarbie!- Westchnęłam w geście frustracji.Usiadłam na łóżku, zwinęłam się w kłębek. Bałam się. Bardzo. Lee w coś ty się wpakowała? Dlaczego akurat ja? Mogło się to zdarzyć każdemu. Więc dlaczego los wybrał mnie? W dodatku Zayn. Jak by wyglądało moje życie gdybym go nie spotkała? Poznałabym prawdę? I co najważniejsze. Czy żyło by mi się lepiej gdybym jej nie poznała? Zapewne nie. Nadal wmawiałabym sobie, że uśmierciłam niewinnego człowieka swoją głupotą. On na prawdę mnie chronił? Czy to są normalne problemy 19latki? Czułam ból. Nie tylko fizyczny. Psychiczny także. Moje życie było chaotyczne i skomplikowane. Ale nie ułatwiałam go sobie. Ja tylko chciałam, żeby było normalnie. Chciałam mieć przy sobie przyjaciół, rodzinę, chłopaka. Czy to aż tak wiele? Tamten dzień odmienił mnie na zawsze. W momencie gdy ten facet pociągnął za spust moje życie się zmieniło. Zostałam sama. Musiałam wydorośleć i radzić sobie sama. Nie mógł być typowym chujem który zdradza swoją dziewczynę? Musiał upozorować własną śmierć, żeby się mnie pozbyć? Kiedyś liczyło się to piękno które już nas nie otacza. Dotychczas myśl o nim sprawiała, że było mi przyjemnie. Teraz wyrządzała mi krzywdę. Upiększał każdą z chwil w moim życiu. Po co? Myślałam, że łączyła nas prawdziwa miłość. Te chwile których już nie przeżyję. Obiecywał, że będzie szedł ze mną przez życie. Miał być oparciem. Zawsze ocierał mi łzy. Nawet nie poczułam kiedy moje policzki stały się mokre. To wszystko mnie przerosło. Starałam się zachować pozory silnej, twardej. Ale to było zbyt trudne. Nigdy nikt, żaden człowiek nie był dla mnie jak Jos...Harry. Okazał się być kłamstwem. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy żyletkę którą bezmyślnie wzięłam z łazienki. To było rozwiązanie? Obracałam ją w palcach. Usłyszałam Zayna. Chciałam ją schować ale wypadła idealnie eksponując się na pościeli, zanim zdążyłam ją chwycić stał już przede mną. Wpatrywał mi się w oczy przerażony trzymając w ręce telefon.
-Tak, wszystko w porządku. Nie musisz się martwić. Wiesz, że dam sobie radę. Muszę kończyć- Rzucił telefonem. Zdążyłam jeszcze usłyszeć przytakujący kobiecy głos. Mama?
-Ee..bo.... ja.- Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie zrobiłabym niczego głupiego. Chyba.
___________________________________
Aktualnie ten rozdział wydaje mi się być najciekawszym. Ale nie ma zbyt dużego wyboru między 3 rozdziałami i prologiem. Teraz będzie trochę ciężej z rozdziałami aż do 17 lutego. Mam szkołę a wszystkie moje myśli już wyczerpałam, to co miałam w magicznym zeszycie wykorzystałam i teraz trzeba będzie się pomęczyć.
Ciężko mi było z weną przy kilku akapitach więc jeśli ktoś jest obeznany w polskiej muzyce może zauważyć kilka zwrotów z piosenek. To znaczy, nie tak perfidnie ściągniętych, sama też dałam trochę od siebie. Choć słynne wyznanie Pezeta nie mogło być tknięte - tutaj z kolei odwołuję się do jego występu u Kuby Wojewódzkiego.
No to może tak: Podoba się? Nie podoba się? Ktoś się tego spodziewał? Jedna osoba tylko sugerowała, że Josh żyje....Ale chyba nawet ona nie domyśliła się, że to będzie nasz cudowny Harry. Wieczorem dodam opis postaci.

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 3

Starałam się nie przejmować tym gdzie jesteśmy, tym jaki mamy dzień. Piłam swoje ulubione drinki, tańczyłam, rozmawiałam. Funkcjonowałam jak każdy człowiek w tym klubie mimo, że ten wypad znaczył dla mnie zdecydowanie więcej. Postanowiłam tego dnia, że koniec ze smutkiem, żalem, obwinianiem się o wszystko. Nadszedł czas by zostawić to za sobą.
-Heej Ed! Jeszcze raz to samo- W barze niezmiennie pracował mój ulubiony barman. Przysiadłam się czekając aż uzupełni szklanki. I wtedy jak na złość spełniły się moje obawy. On też przyszedł.
-Lucas...-Wyszeptałam cicho jakby do siebie.
-Witaj maleńka. Widzę, że nie tylko ja postanowiłem tutaj uczcić rocznicę. Dobrze, że się spotykamy. Posłuchaj mnie moja droga.. Ja się z Tobą rozliczę za to co zrobił mi ten kutas i dobrze Ci radzę nie leć do niego na skargę. Potrzebujesz ochrony? Nie potrafisz poradzić sobie sama? Mogę więcej niż Ci się wydaje. Pożałujesz jeszcze każdego mojego siniaka. Po za tym przecież oboje wiemy, że to co powiedziałem było prawdą.- Wzruszył ramionami. Przez całe moje ciało przeszły dreszcze. Do czego był zdolny? Co mógł mi zrobić? Wiedziałam tylko jedno. Zayn za wszelką cenę nie mógł się dowiedzieć. Wzięłam drinki i jak najszybciej wróciłam do stolika.
-Czego on chciał?-Usłyszałam gdy tylko zajęłam swoje miejsce. Zaśmiałam się. Emma zmrużyła oczy na znak, że trzeba się jej bać. Wiedziałam na kogo patrzy i o co pyta. Ale co ja mogłam? Nic. Zayn mocno mnie objął
-Przeprosił za sytuację ze szkoły- Ona mi nie uwierzyła ale choć mój towarzysz nieco się rozluźnił. A obiecywałam sobie, że będę z nim szczera, że potraktuję go inaczej niż wszystkich znajomych bo stał się dla mnie kimś w rodzaju Josha... Oczywiście bez jakichkolwiek czułości. Może to reinkarnacja? Wyśmiałam sama siebie. Jako, że Emma była zajęta swoimi towarzyszami na parkiet poszłam sama. Pogrążyłam się w zmysłowym tańcu. Po chwili poczułam silne dłonie oplatające moje biodra. Nie sprawdzałam kto kryje się za mną. Dopiero gdy mój partner postanowił obdarzyć moją szyję pocałunkami zdecydowałam się obrócić. Przed moimi oczami ukazał się Zayn. Bez zastanowienia wpiłam się w jego usta. Smakował miętą i wódką. Kołysząc się w rytm muzyki zwilżył językiem moje wargi, dałam mu dostęp. Przez chwilę walczyliśmy o dominację, jednak on wygrał. Przywarł do mnie całym swoim ciałem, a jego ręce tym razem zaczęły wędrówkę po moich plecach kończąc jednak na dupie. Trochę mnie to zawstydziło jednak w tamtym momencie nie zdołałam myśleć o czymkolwiek. Całowaliśmy się namiętnie i zachłannie a jednocześnie delikatnie.W tej chwili zapomniałam o całym świecie. Przeżywałam wszystko na nowo. W coś ty się wplątała Leila? Sama nie wiem ale rób to dalej...Przecież podoba Ci się. Pociągnął mnie za sobą na tył klubu.
-Tak mocno chciałem, Twoich oczu, Twojej skóry, tak bardzo chciałem Ciebie. Nie będę ukrywał, że jesteś pociagająca- Te słowa wyszeptał mi do ucha gdy tylko je wypowiedział przygryzł płatek. Przyparł mnie do ściany, jedną ręką delikatnie muskał moją skórę. Nie mogłam się na niczym skupić. Chcesz tego? Na pewno chcesz? Na prawdę? Wiesz dobrze, że to się źle skończy. Ostatnim razem nie mogłaś się przez rok pozbierać. Leila zastanów się... Jesteś na to gotowa? Chcesz w to brnąć? Czy ja zawsze muszę wszystko analizować? Jest mi dobrze, Zayn sprawia mi przyjemność. Ale jak długo to będzie trwało? Nie wytrzyma ze mną. Będzie potrafił pogodzić się z twoją przeszłością? Dobrze wiesz, że żaden facet nie dorówna Joshowi.  Bezmyślnie go odepchnęłam od siebie, po czym pognałam do klubu. Nie mogłam go ranić a... to nie miałoby przyszłości.
-Lee w coś ty się wplątała?-Potrzebowałam rozmowy. Emma od razu zgodziła się na powrót do domu zostawiając swoich znajomych.
-Em...mam problem. Zayn. On chce, ja nie wiem. Nie jestem gotowa. Josh..-Spojrzałam na nią.
-Nie możesz porównywać wszystkich facetów do Josha. Jego już nie ma Lee. Zasługujesz by być szczęśliwa. A może on by Ci to dał? Musisz ryzykować-Objęła mnie, ale się odsunęłam. Jeszcze przed chwilą pozwoliłam wepchnąć chłopakowi język do mojej buzi a teraz nie potrafię przytulić się do koleżanki. Jestem skomplikowana.
Chwilę później leżałam już w swoim łóżku. Czułam się bezpieczna. Miałam świadomość, że jutro w szkole będę musiała się zmierzyć z tym co się dziś stało. Wpatrywałam się w nasze zdjęcie. Moje i Josha... Kochanie. Jutro także będziesz dla mnie najważniejszy. Nikt mi Ciebie nie zastąpi. Zmieniłeś mnie na lepsze. Mimo mojego wieku sprawiłeś, że stałam się dojrzalsza, myślałam i zachowywałam się poważniej. Zrozumiałam czym jest prawdziwa miłość. Jestem twoja. Zanim zastanowiłam się co powiem Zaynowi zdążyłam odpłynąć w krainę Morfeusza.
Musisz być silna, musisz mu wszystko wytłumaczyć, to będzie proste. Jakoś to sobie uprościsz, jesteś dużą dziewczynką która potrafi załatwiać sprawy jak duża dziewczynka. Dasz radę.
Ubrałam się jednak zamiast szpilek postawiłam na czarne conversy które uwielbiałam. Zarzuciłam torbę na ramię, sięgnęłam po jabłko po czym wybiegłam z domu. Zawsze musisz być spóźniona prawda?
Zayna w szkole nie spotkałam. Może to i lepiej? Na każdej przerwie podążałam za Emmą która o czymś opowiadała. Wkładała w to mnóstwo emocji a ja nawet nie słuchałam. Było mi głupio ale myślami cały czas byłam z Zaynem...Gdziekolwiek on był. To mnie także zastanawiało. Obraził się i nie przyszedł do szkoły? No proszę was...
Zabrzmiał dzwonek oznajmiający, że moja ostatnia lekcja właśnie się skończyła. Byłam z siebie zadowolona. W ciągu całego dnia udało mi się zdobyć kilka pozytywnych ocen. Przed budynkiem czekał na mnie on.. oparty o czarnego range rovera evoque. Cóż bycie Panną Smith zobowiązuje. Cała rodzinka od strony ojca zna się na autach ponieważ to ich pasja. Nie udało im się mnie zarazić ale potrafię rozróżnić auto terenowe od sportowego którym Zayn zawiózł nas do klubu. Jednak kocham motory i szybką jazdę.
-Gdzie byłeś jak Cię nie było?- Nie pomyślałam nawet, żeby się przywitać. To było ważniejsze.
-Dzień dobry! Też się cieszę, że Cię widzę. Chciałem dać Ci czas, żebyś mogła zastanowić się jak dać mi kosza-Zszokowało mnie to co powiedział. Widząc moją minę lekko się zmieszał- Eh.. Miałem nadzieje, że zaprzeczysz. Spokojnie. Przyjdzie na to czas, na razie pozwól, że gdzieś Cię porwę- Na te słowa otworzył przede mną drzwi do auta. Bez słowa wsiadłam. Wiedział co go czeka a  mimo wszystko sam dał mi okazję, żebym go spławiła? Dobra! Nie tylko ja tu jestem skomplikowana!
Nawet nie wiedziałam gdzie wylądowałam. Dookoła był las w dodatku Zayn kazał mi zamknąć oczy. Byłam zdana na niego, nie wiedziałam gdzie idę i czy nie przywalę w jakiekolwiek drzewo. Cisza, spokój, żadnego człowieka na horyzoncie. Idealne miejsce na gwałt. Był zdecydowanie silniejszy. Miał przewagę więc mógłby to zrobić. Zaczęłam drżeć.
-Uspokój się. Nie zamierzam Cię gwałcić ani mordować- Na prawdę? Czytasz mi w myślach? A te słowa mają mnie uspokoić? Tak właśnie mówią mordercy i gwałciciele. Leila ale ty jesteś głupia...
Poczułam się zaskoczona w momencie gdy otworzyłam oczy. Z tego miejsca miałam idealny widok na cały Londyn. Było...Pięknie. Ze względu na późną porę zachodzące słońce dodawało uroku. Przysiadłam na skarpie.
-Jesteś pierwszą osobą którą tutaj przyprowadziłem. Dotychczas kobiety nie miały dla mnie znaczenia-W momencie gdy wypowiadał te słowa usiadł obok i mnie objął.
-Mam rozumieć, że ja mam dla Ciebie znaczenie?-Błagam. Nie rób mi tego! Nie utrudniaj mi zadania. Nie jestem gotowa na związek i ty o tym wiesz! Nie będę także dziewczyną na jedną noc..O błagam. Jeszcze teraz te oczka pełne nadziei. Nachylił się nade mną i tak po prostu pocałował. Jego język wtargnął do moich ust. Całował tak zachłannie, namiętnie, czule.. Jakby to był jego ostatni pocałunek. Nawet nie wiem kiedy wplotłam palce w jego włosy i poddałam się chwili. Przypomniałam sobie słowa Emmy.  Nie możesz porównywać wszystkich facetów do Josha. Jego już nie ma Lee. Zasługujesz by być szczęśliwa. A może on by Ci to dał?
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić w momencie kiedy oderwaliśmy się od siebie. Nerwowo bawiłam się telefonem. To nie miało tak wyglądać. To spotkanie nie miało mieć takiego przebiegu! Popatrzył na mój telefon akurat gdy widniał na nim wygaszacz ekranu a dokładniej to moje zdjęcie z Joshem.
-Znasz go?-Spojrzał na mnie nieco przerażony.
-Jak mogłabym go nie znać? To Josh-Zmarszczyłam brwi kiedy jego ręce zacisnęły się w pięści a w oczach pokazał niepokój. O co chodzi? Czy oni się znali? N..nie rozumiem.
-To jest ten Josh?!-Wystraszyłam się gdy zaczął krzyczeć.
-Nn...n..o ta..tak.-Chciałam uciekać. Odkąd się poznaliśmy nie widziałam go w takim stanie. Przerażał mnie.
-Kurwa mać....Lee. W coś ty się wpakowała?-CO?! Co? Co? Co? No w co się wpakowałam?
____________________________________________

Hie, hie, hie. W co się wpakowała? Jak bardzo chcecie się dowiedzieć? Aż tak, żeby zostawić 5 komentarzy do rozdziału? Może 10? Wszystko zależy od was. 

A tak! Pilne.. Ludzie. Jeśli bawicie się wyobraźnią i odtwarzacie sceny w swojej głowie to spójrzcie do zakładki z bohaterami ponieważ Irina nie pasowała mi na Leilę i postanowiłam ją zmienić :3 

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 2

Z Zaynem wróciliśmy na kolejną lekcje. Przy wejściu powitał nas Lucas.
-Po cholerę chodzisz na jego grób? To nie przywróci mu życia- No błagam! To moja sprawa?!
-Wiesz, że nigdy o nim nie zapomnę. Nie mogę udawać, że nic się nie stało- Miałam zamiar go wyminąć ale zablokował mi drogę. Wiedziałam jak to się skończy. Często to robił.... Co robił? Wyrządzał mi krzywdę. Nie, nie bił. Wystarczyło kilka słów i on miał tą świadomość. Lubił mnie ranić. 
-Oczywiście, że się stało! I to z twojej winy, z twojej głupoty! Nie wiem dlaczego stanął w twojej obronie ale to było idiotyczne z jego strony. Przez Ciebie straciłem najlepszego przyjaciela. Nie odpokutujesz chodząc na ten pieprzony cmentarz. Ale widzę, że znalazłaś sobie  nową ofiarę. Jego też zabijesz?- Wmurowało mnie w ziemię. Owszem zgadzałam się z nim... Josh zginął z mojej winy. Ale dlaczego Lucas musiał być dla mnie taki okrutny? Jego słowa też nie przywrócą życia. A ja z każdym takim ciosem miałam ochotę rzucić się z mostu pod pociąg. Widząc mój smutek tylko prychnął a ja czułam jak tracę grunt pod nogami. Jak on mógł mi to zrobić? Zayn rzucił się na niego z pięściami co przez chwilę do mnie nie docierało. Uderzał gdzie popadnie. Mój mózg odmawiał mi posłuszeństwa. Chciałam ich rozdzielić a jednocześnie cieszyłam się, że Lucas w końcu dostanie nauczkę. Leila! O czym ty myślisz?! Nie zasłużył sobie na żadną nauczkę! Może i wyrządził Ci krzywdę ale on cierpi z powodu tej śmierci tak samo jak ty! 
W jednej chwili rzuciłam się w ich stronę. Próbowałam ich rozdzielić, a raczej odciągnąć Zayna. Był w amoku, uderzał w każde miejsce. Miałam już dość przemocy. Przy Joshu byłam zmuszona nauczyć się pierwszej pomocy.
-Proszę Cię! Przestań! Błagam..-Jak zaczarowany odsunął się od Lucasa. Wyczuł mój strach? Nie, nie. Ja się nie bałam. Byłam przerażona! Nawet nie wiem kiedy zabrał mnie na lekcje. Po drodze cały czas próbował mnie uspokoić. Ooh Panie Przystojny na prawdę Pan wierzy, że to się uda? Właśnie Pan wpieprzył bezbronnemu chłopakowi. Nie wiedziałam co tak właściwie stało się z Lucasem i chyba nie chciałam ani wiedzieć ani tym bardziej go widzieć.
Przyciągam do siebie wszystkie problemy. 
-Wiem, że Cię wystraszyłem ale on przegiął. Nie mogłem pozwolić, żeby kontynuował. On nawet nie pomyślał o twoich uczuciach- próbowałam skupić się na lekcji biologii. Wszyscy w klasie siedzieli znudzeni oprócz mnie ale co w tym dziwnego skoro chcę zostać lekarzem? Jednak dzisiaj zamiast słuchać tego co mówi Pani profesor ja zastanawiałam się nad tym co się dzieje. Zayn wkroczył w moje życie i wiedziałam, że nie będę już miała spokoju. Ja w ogóle miałam kiedykolwiek spokój? Ale coś sprawiało, że czułam się w jego towarzystwie swobodnie. Był osobą której ufałam mimo, że wcale go nie znałam. Mogłam mu powiedzieć wszystko, poznał prawdziwą mnie a nie po tym co mówią ludzie...A mówią o przeróżnych i bardzo ciekawych sprawach. Ja na przykład nie miałam o niektórych pojęcia. Ale przecież oni wiedzą lepiej. Zaśmiałam się w duchu. Znowu miałam ochroniarza. Człowieka, który nie pozwoli by coś mi się stało. Bałam się skutków.
Trzymaj dystans Leila. Zachowuj dystans. Nie pozwól mu wkroczyć w swoje życie. To się źle skończy. Będą z tego problemy. Oooo zamknij się podstępny głosie. Przecież ja nic nie planuję!
Do domu wróciłam wściekła na samą siebie. Nie wiem co robić z własnym życiem, Lucasem, Zaynem... I jeszcze Emma. Tak bardzo stara się być ze mną bo wie, że to co przechodzę jest trudne ale nie umiem. Nie potrafię pozwolić zbliżyć się do mnie ludziom. Brakuje mi ciepła, czułości, miłości, bliskości i przyjaciół. Brakuje mi dwójki wyjątkowych ludzi. Kurwa! Oni nie byli wyjątkowi. Nie, nie byli. Zostawili mnie kiedy najbardziej ich potrzebowałam. Co w tym wyjątkowego? Nie umiem wybaczać. To znaczy... zbicie mojej ulubionej szklanki to chyba coś innego jak zbicie mojego serca po czym rozdeptania jego pozostałości. To co zastałam w salonie całkowicie mnie zszokowało.
-Dobrze Cię widzieć.-Mama?! Nie no dobra. Czego jeszcze powinnam się spodziewać po dzisiejszym dniu?
-Co ty tu robisz? Zbłądziłaś?-Miałam ochotę przypieprzyć jej w twarz. Ogromną ochotę. Może i to jest moja matka. Ale co z tego? Nie ma we mnie zahamowań. 
-Kochanie moje.. Ty wiesz, że ja mam mnóstwo pracy ale zawsze możesz na mnie liczyć.-Przewróciłam oczami. Już bardziej mogłam liczyć na mojego kota Garfielda..który zdechł jak miałam 6lat. 
-Co proszę? Mamo.. Ciebie bardziej interesuje jaki wpływ ma stosunek seksualny goryli na zaćmienie księżyca. Już prędzej mogłabym liczyć na ojca mimo, że został w Nowym Yorku.-Usiadłam obok niej. Kiedyś trzeba było szczerze porozmawiać. Tak?
-Nie mów mi o nim. Dlaczego w ogóle nas do siebie porównujesz? Ja ciężko pracuje, żeby Tobie się dobrze żyło. On ani grosza na Ciebie nie przesyła- A czy w życiu liczą się tylko pieniądze?
-On przynajmniej pamiętał o moich urodzinach. Gdybyś nie wiedziała to były tydzień temu. Świetnie co? Impreza się udała. Na prawdę wszyscy goście bawili się genialnie. Na twój koszt.-Nie znosiła słuchać o tym, że chodzę na imprezy. Po rychłej śmierci Josha nie chciała mnie wypuszczać do klubów. 
-Twój prezent czeka w pokoju-Westchnęła. Nie ma sił na rozmowę z własną córką?! O błagam! Nie sądziłam, że tak szybko wygram. Przejechałam ręką po swoim wisiorku.Tak, tak. Od Josha.
-Niech zgadne. Czeka na mnie coś pokroju tableta, laptopa, komórki? Mamo wiesz, że prezenty jeszcze mogą mieć jakieś znaczenie? Nie wynagrodzisz mi swojej długiej nieobecności jakimiś zabawkami. Wyrosłam z tego.-Przypomniał mi się dzień gdy wręczał mi ten naszyjnik. Popłakał się aż gdy cytował tekst jednej z moich ulubionych książek.
Tak jak yin i yang, Słońce i Księżyc, światło i cień, dzień i noc, tak i my należymy do siebie!
Powinnam skończyć ze wspomnieniami. W takich momentach łzy same napływają mi do oczu. No ale co ja poradzę, że on był częścią mojego życia? Wróć! On był moim życiem. Nadawał mu sens. Całą swoją miłość ofiarowałam właśnie jemu.
Wyszłam na spacer. Musiałam ochłonąć po rozmowie z mamą. Ona pewnie też. Jak sama powiedziała miała świadomość, że nie rzucę się jej na szyję ale liczyła, że choć trochę będę się cieszyć. Ale z czego? O tak! Yay! Mama jeszcze pamięta, że ma dziecko! Taak się cieszę.
Czujecie ten sarkazm nie?
Na ławce w parku odpaliłam papierosa.
-Rzuć to! Nie ładnie tak palić- jego głos wywołał u mnie dreszcze. Czy on się zawsze musi napatoczyć? I zawsze muszę przy nim płakać. 
-Liczyłem, że zobaczę twój uśmiech-Taak. Nie tylko ty. Umiesz liczyć? Licz na siebie.
-Jak się psuje to wszystko na raz.-Wzruszyłam ramionami, Zayn przysiadł się obok i także odpalił papierosa.
-Rzuć to! Nie ładnie tak palić-Zaśmiał się słysząc jego własne słowa.
-Co się stało? Kto Ci znowu dokuczał? Kogo zbić?-Po tych słowach mnie objął, a ja się zaśmiałam. Ten ton..mój ojciec zawsze tak mówił gdy w wieku 5 lat przychodziłam zapłakana do domu. Wiedział, że to mnie rozweseli. Wtuliłam głowę w jego tors. Był taki ciepły i wygodny.. On po prostu był. I tego potrzebowałam. Nie nowego iphona którego dostałam od mamy, nie mnóstwa pieniędzy które przysłał ojciec i nie kilkunastu kieliszków które cały dzień proponowała Emma. Jednak z niczego nie zrezygnowałam. Prawie zapomniałam, że umówiłam się z dziewczyną w Extazy. Miałam bardzo mało czasu, żeby się przygotować. Zayn obiecał grzecznie poczekać w salonie po czym zawieźć mnie na miejsce. Zapomniałam o jednym szczególe. Mama. Niestety zanim cokolwiek zrobiłam był już na nią skazany. No cóż.. Trudno. Zaśmiałam się w duchu. Wiem jaka potrafi być marudna i denerwująca. Ale jednak kocham ją. Urodziła mnie i wychowała. Zrobiła to tak jak powinna. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, dodałam tylko kreski eyelinerem, do tego założyłam sukienkę i czarne szpilki. Łańcuszka nigdy nie zmieniałam, kilka bransoletek i byłam gotowa.
Zayn widząc mnie wyszczerzył swoje zęby jak przy pierwszym spotkaniu.
-Wyglądasz seksownie-Usłyszałam to gdy zamykał za mną drzwi od swojego auta. To było..miłe. Podjechaliśmy. To był ten klub, to miejsce i ten dzień. Kiedyś trzeba się zmierzyć z bolesną przeszłością. Wydaje mi się, że tak czy inaczej to do nas wraca. Chłopak złapał mnie za rękę. Oznaka wsparcia czy liczy na coś więcej? 
Emma i jej znajomi już na nas czekali. z momentem przekroczenia progu wiedziałam, że to nie będzie zwyczajny wypad do klubu. Coś musiało się zdarzyć...
____________________________________ 
No właśnie. Tylko co? Nie wyobrażacie sobie ile dla was przygotowałam :3 Będzie, będzie zabawa, będzie się działo...zdecydowanie! Kilka zmian i zwrotów akcji. A Lucas będzie maczał w tym wszystkim palce. No właśnie... Kim on właściwie jest? Możecie to już sprawdzić w zakładce z bohaterami :)

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 1

Dlaczego ja? Do jasnej cholery dlaczego ja? To pytanie nęka mnie już od roku.
Jestem Leila, mówią na mnie Lee. Mam 17 lat i pecha w życiu. Co rozumiecie poprzez słowo ,,pech"? Bo ja to, że cały wszechświat jest przeciwko mnie. A szkoła to już przede wszystkim. Należę do grona najlepszych uczniów ale raz w tygodniu ląduje u dyrektora. I nie, nie po to, żeby mnie chwalił.
Zazwyczaj to jest tak, że nauczyciele łapią mnie na papierosie za szkołą. Tak. Palę. Wiem, że to zły nałóg, umrę...Trudno. Tak właśnie zapominam na chwilę o problemach.
Wróciłam na lekcję. Nie musiałam nawet tłumaczyć się ze spóźnienia. Jedyne co mnie zdziwiło to obcy osobnik płci męskiej w mojej ławce.
-Panie...-Nie dał mi nawet dokończyć. Uśmiechnął się chytrze po czym wciął mi się w zdanie.
-To twój nowy kolega. Masz za zadanie wprowadzić go w temat zajęć- przewróciłam oczami. 
-Zayn- Usłyszałam gdy tylko zajęłam swoje miejsce. Chłopak się uśmiechnął. Jego oczy były prawie czarne tak jak włosy, które swoją drogą idealnie zaczesał do tyłu. Lekki zarost dodawał mu uroku.
-Lee- rzuciłam oschle. Nigdy się nie integrowałam. Miałam kilku znajomych i to mi wystarczało. Streściłam mu krótko wszystkie tematy.
-Dobrze. Przechodzimy do tematu. Miłość Tristana i Izoldy czysta i tragiczna.- cicho prychnęłam na słowa profesora.
-Ta miłość na pewno nie była czysta. Nie była nawet szczera a spowodowana magicznym napojem- przewróciłam oczami. Czy on to w ogóle czytał?
-Ale jednak była. Tristan ryzykował dla Izoldy- Oj...Zayn. Nie wiesz co mówisz. Ty masz pojęcie co to jest miłość?
-Tristan narażał swoje życie nie myśląc o Izoldzie ani o tym, że jeśli umrze zostawi ją samą.
-Dobrze rozumiem? Romeo też jest zły bo umarł? Oddanie życia za ukochaną też jest złe? A co jeśli tego właśnie wymaga sytuacja? Jej życie przekłada nad swoje! Powinna to docenić.-Po tych słowach łzy stanęły mi w oczach. Punkt dla Zayna! Trafił tam gdzie boli najbardziej. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Wiedziałam, że lekcje angielskiego na których będzie poruszony temat miłości będą trudne. Ale nie sądziłam, że aż tak bardzo. W dodatku ten kretyn nie ułatwiał mi życia. Josh... Gdyby on tu był.
Ale jego już nie ma! Kurwa! Nie ma go! Dziś rocznica jego śmierci. Tak bardzo starałam się zapomnieć ale nie mogę. Co się ze mną dzieje? Przecież to już rok.. Zaczęłam normalnie żyć. Wdech, wydech, wdech, wydech.
Wyobraziłam sobie jego twarz i nawet nie wiem kiedy się rozpłakałam.
Cały czas siedziałam pod klasą. Gdy zabrzmiał dzwonek pociągnęłam za sobą Emmę.

-A ty gdzie?!- Popatrzyła na mnie zdezorientowana. Oj głupiutka Emma.
-Zapalić. A później na cmentarz- starałam się zakryć twarz, żeby nie widziała moich łez. Nie udało się. Przytuliła mnie  mocno.
-Odklej się! No już! Puść. Wiesz, że tego nie znoszę- Wiedziałam, że sobie nie daruje. Musiała choć przez chwilę pokazać, że ją to zabolało. Nie dopuszczam do siebie ludzi. Już dawno stworzyłam barierę, której nie da się przekroczyć.
Poszłyśmy zapalić na szkolne podwórko.

I tutaj właśnie wracamy do pytania ,,dlaczego ja?". W naszej szkole jest 703 uczniów a trafiło na mnie. Nauczyciel od matematyki zrobił sobie spacer i złapał mnie, Emmę i nieco dalej Zayna.
-Oh Leila! Dawno Cię u mnie nie było-przewróciłam oczami. Poważnie?! Zajęłam swoje stałe miejsce.
-Niech Pan sobie daruje dzisiaj umoralnianie. Oboje wiemy, że nie rzucę palenia. Znając życie któryś z nauczycieli przyprowadzi mnie tutaj jutro a Pan powie mi to co chciałby powiedzieć dziś. Troszkę mi się śpieszy- ,,towarzysze'' bo tak chyba mogę ich nazwać popatrzyli na mnie zdziwieni. No co? Nie moja wina, że mam pecha.
-Pierwszy raz śpieszy Ci się na lekcje. Dostaniesz naganę* natomiast u Panny Roberts i Pana Malika kończy się tym razem na upomnieniu.-Skinął głową na drzwi. Posłusznie wyszliśmy.
-Lee. Lekcje mamy na piętrze- Oboje kierowali się ku schodom, ja natomiast do wyjścia.
-Pozdrówcie Pana od filozofii. Idę na cmentarz, wrócę za godzinę- Od razu pożałowałam swoich słów. Zayn w jednym momencie znalazł się przy mnie.
-Zawiozę Cię-No nie! Człowieku!
-Miło, ale nie potrzebuję tego.- Zanim się obejrzałam jego silne ręce oplotły moje biodra. Chcąc, nie chcąc zawiózł mnie w milczeniu tam gdzie trzeba.
-Przepraszam- Szepnął tak szybko i cicho, że przez chwilę wątpiłam w to co usłyszałam.
-Za co?- W jego oczach widziałam smutek. 
-Sam nie wiem. Ale widziałem łzy w twoich oczach jak wybiegałaś z klasy. Nie chciałem Cię zranić. Przykro mi.-Skinęłam głową, podziękowałam i.. uciekłam. Zdecydowanie krępowała mnie jego obecność.
W budce przed wejściem kupiłam kwiaty i znicz. Oh ironio! Kiedyś to on przynosił mi kwiaty, przygotowywał kąpiel ze świecami.
Oczywiście Zayn nie mógł zostawić mnie samej. On był tak wspaniałomyślny, że przyszedł tutaj za mną.
-Przyjaciel?- Skinął na grób.
-Chłopak-Wydał się lekko zaskoczony. Przysiadł się do mnie.. Jeden ruch a tyle zrobił w moim życiu.
-Dziś mija rocznica jego śmierci. Byliśmy ze sobą półtorej roku, ćwiczył boks. W ten dzień świętowaliśmy jego wygraną walkę w klubie. Wyszłam zapalić a za mną jakiś obleśny typ. Stanął w mojej obronie. Ja...my nie wiedzieliśmy, że on ma broń. To ja powinnam być na jego miejscu-Nie wiem dlaczego to powiedziałam. Nie powinnam! Ale musiałam to z siebie wydusić. Z nikim o tym nie rozmawiałam. Nie potrafiłam dłużej trzymać tego w sobie. On tak po prostu mnie przytulił. Łzy zaczęły mimowolnie spływać po moim policzku.
-Brakuje mi go cholernie. Chciałabym, żeby był tutaj teraz. Ze mną. Pocieszał, wspierał. Był moim ideałem
-Nie ma ludzi idealnych
-Idealność to cecha którą nadajemy ukochanej osobie- Dokończyłam za niego.
-Dzięki niemu stałam się inną osobą. Zmienił wszystko w moim życiu. Jego brak też... Teraz przynajmniej skąd się wzięło moje zachowanie na angielskim. Zginął dla mnie, zostawił mnie samą. Był moim wszystkim. Nie chcę słyszeć, że to był dowód miłości.
__________________________________________
Pierwsze koty za płoty.. Czy coś. 
*Co do nagany: Nie wiem jaki jest system oceniania zachowania w Londynie więc zrobiłam to tak jak jest w mojej szkole. 
Nie ukrywam, że zależy mi na komentarzach. Chciałabym wiedzieć czego oczekujecie, co o tym sądzicie Dostaliście więcej niż miałam wam dać. Ale uznałam, że trzeba wprowadzić na początek jakąś akcję bo tak jak to sobie zaplanowałam na 4 rozdział - zdążylibyście się już znudzić. 
Potrzebuję waszej opinii. Chce ktoś to czytać? Co powinnam zmienić? Interesuje was to?

Prolog

Miałam wszystko. Rodzinę, przyjaciół, chłopaka. To było cudowne. Życie idealne..do czasu. Rodzice się rozwiedli i każde poszło w swoją stronę. Śmieszne.. zapomnieli, że mają dziecko. Przyjaciele gdzieś zniknęli gdy najbardziej ich potrzebowałam. Ale zawsze był on. Nigdy o mnie nie zapominał, nie znikał. Był wtedy gdy go potrzebowałam. Do czasu..
Jednego dnia straciłam wszystko. Bo on był moim wszystkim. Kiedyś trzeba iść do przodu tak?
Jakoś mi się udało. Szczęśliwa może i nie byłam. Ale kto w mojej sytuacji potrafiłby być? Jednakże żyłam sobie jakoś w tym swoim świecie nikomu nie zawadzając. Szkoła, dom, nauka, klub. No ale czego więcej wymagać od przeciętnej nastolatki? Wszystko było tak idealnie poukładane aż pojawił się on.
Kurwa! Człowiek przyszedł nie wiadomo skąd i wywrócił moje życie do góry nogami. Dlaczego?! Lepiej żyć z nieświadomością czy raczej znać całą prawdę? 
Sama nie wiem co byłoby dla mnie lepsze.
Pewnie mnie nie rozumiecie. Zastanawiacie się o co w tym wszystkim może chodzić, co przed wami ukrywam. Ja sama nie wiem, liczę,  że może w końcu zrozumiem co się stało i o co w tym wszystkim chodzi.
Przeciętna nastolatka - tak. Z nie przeciętnymi problemami - zdecydowanie.
Musicie jeszcze wiedzieć, że mam pecha w życiu. Poczynając od wpadania na wszystko co duże i widoczne kończąc na... A z resztą! Sami się przekonacie.
___________________________________________
Dobra. Nie liczę, że ktokolwiek przeczyta prolog...Ale jeśli znalazłaby się taka osoba chciałabym, żeby napisała mi w komentarzu czy to jest znośne. Przygotowałam 3 rozdziały ale zapomniałam o prologu - ja i mój ogar. Jeśli kogoś to zainteresuje to o 20 pojawi się 1 rozdział :3