poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 7

*Oczami Zayna*
Spieprzyłem to. Jak mogłem to zrobić? Zwyzywałem Harrego mimo, że to nie jego wina. Ona musiała się jakoś o tym dowiedzieć. Jak mogłem to odkręcić? Zayn kurwa nie odkręcisz tego. Zepsułeś wszystko po całości. Teraz pozostało tylko zapomnieć.
Z mojego snu wyrwał mnie krzyk.
-ZAYN! Co się stało? Co Ci się śniło? Dlaczego tak krzyczałeś?- Gwałtownie podniosłem się z łóżka.
-Nie, nic...-Perrie jak by nie dowierzała. Dziwne...
-Dlaczego ty mi nic nie mówisz? Ostatnio zachowujesz się dość dziwnie- Bo jestem kretynem?! Bo okłamałem niewinną dziewczynę?! Bo mam Cię dość?! Gdyby te wszystkie słowa tak łatwo wypływały z moich ust.
-Co Ci się śniło?-Zacząłem się ubierać. Dzienna rutyna. Wstaje i przed uciekam przed własną dziewczyną.
-Safaa.Nie ciągnij tematu- W głowie zapaliła mi się czerwona żaróweczka. Zayn spieprzaj stąd zanim rozpoczniesz wojne!
-Dzwoniła do mnie ostatnio. Ona nie jest głupia Zayn. Wie w jakim towarzystwie się obracasz i czym się zajmujesz. Nie powie nic rodzicom ale prosiła, żebyś z tym skończył. Wiesz, że zawsze możesz wrócić- Tego kurwa za wiele!
-Perrie! Zrób mi do jasnej cholery przysługę i przestań kontaktować się z moją rodziną! Wiesz dobrze, że nie chcę do nich wracać. Ojciec też tego nie chcę. Chyba, że byłbym jego marionetką. A na to sobie nie pozwolę więc przestań na mnie naciskać. Safaa też nie powinna wtykać nosa w nie swoje sprawy. To jest moje życie i pozwólcie mi je przeżyć po mojemu!- Nie było mi już do śmiechu. Przyjemny początek dnia..
-Rozmawiaj ze mną! Mów co Cie gryzie. Twoja mama bardzo nam pomogła. To ona nas pogodziła. Ja nie wiem czy sama potrafiłabym Ci wybaczyć tamtą zdradę.- Zaraz będzie płakać...No błagam!
-Powiedziałaś, że nie będziemy do tego wracali. Ale nie ważne. Kolejny dowód, że moja rodzina interesuje się tym czym nie powinna! Moja matka jeszcze pamięta, że przy ostatnim spotkaniu powiedziałem jej, że nie zamierzam jeszcze kiedykolwiek z nimi rozmawiać? Pozwolili Taylerowi się wyprowadzić. Bez środków do życia i jakiegokolwiek przygotowania. Mieli go w dupie bo nie chciał spełniać marzeń ojca! Nie obchodzi mnie czego oni teraz chcą więc zrób mi przysługę i więcej mi o nich nie mów. A najlepiej się z nimi nie kontaktuj- Wiedząc do czego ta rozmowa nas doprowadzi chciałem uciekać. Spieprzyłem sprawę z Leilą. Nie chciałem się pogrążać.
-Ja po prostu boję się, że Cię stracę- I wtedy coś do mnie dotarło. Ja w ogóle się nie bałem. Było mi obojętne co stanie się z Perrie. Nie czułem już tego co dawniej. Rok temu gdy ją zdradziłem prawie płakałem, błagałem o powrót. Teraz już mi nie zależy. Dlaczego?
-Chyba już mnie straciłaś. Perrie...To nie ma sensu. Wieczne kłótnie, zero uczuć. Nie chcę mi się tak dłużej.- Nie wierzyłem w to co powiedziałem. A nagroda za wspaniałomyślne zerwanie należy do Malika! Choć może i nie...Stylesowi należy się bardziej. Nie mogłem zrozumieć dlaczego tak potraktował Lee. Ja z własnej woli bym od niej nie odszedł.
-Masz kogoś?- Nawet nie zauważyłem kiedy dziewczyna zaczęła płakać.
-Nie, nie mam nikogo. Zrozum, że dla mnie to nie ma sensu- No dalej Zayn! Rań ją bardziej! Przecież ona zawsze robiła to czego chciałeś. Sprzątała, gotowała, rozkładała nogi kiedy tylko chciałeś a to wszystko z miłości do Ciebie. Rzucaj kolejnymi ciosami! Przecież jej się należy.
-Do wieczora mnie nie będzie. Tym razem nie będzie powrotu. Twoi rodzice...- Miałem ochotę jej przypieprzyć. Gdyby nie była kobietą dawno leżała by na ziemi.
-Nie ma moich rodziców! Zrozum to! Nie obchodzi mnie to jak bardzo zależy im na naszym związku. Nie obchodzą mnie oni. Ale skoro ty się tak przejmujesz to droga wolna. Dać Ci adres? Idź być ich idealną córeczką. Mi dajcie spokój.- Wyszedłem. Musiałem przemyśleć kilka spraw. A w szczególności jedną. Przecież znaliśmy się krótko. Łączyło nas kilka rozmów i naszyjnik, który swoją drogą mi oddała. Tak szybko mi zaufała...Już przy drugim spotkaniu mówiła o swoim życiu. Jej cudowne i delikatne ciało reagujące gęsią skórką na mój dotyk i dreszczami, przeszywające mnie na wylot oczy, szczery uśmiech. Radość...Tęskniłem za nią mimo, że minął tydzień. Zależało mi na jej bliskości. Chciałem obronić ją przed złem, bólem Stylesem i tym kutasem Lucasem a tym czasem sam ją zraniłem...Kretyn!
*Oczami Harrego*
Nie widziałem Malika i Smith od dnia w parku. Trochę za bardzo sobie pozwoliłem ale musiałem spróbować odtrącić ją od Zayna. Wykorzystywał dziewczyny a Lee...Ona na to nie zasługiwała. Ja wyrządziłem jej krzywdę i nienawidziłem siebie za to. A w dodatku ten pocałunek. Kiedy ją zobaczyłem u siebie pierwszy raz od roku byłem więcej niż pewny, że ją kocham. Czy to możliwe nie czuć nic przy takim zbliżeniu? Namieszałem jej tylko w głowie i byłem przekonany, że jeszcze długo jej nie zobaczę. Błędy można naprawić i ja zamierzałem spróbować.
-Tayler ty dzisiaj pojedziesz na miasto z Niallem. Ja mam coś do załatwienia. Jak by Malik się pojawił dajcie mi znać.-  Niepewnie sięgnąłem po swoje rzeczy. Od czego miałbym zacząć?
-Styles...Wiesz. Dzisiaj grają komedię romantyczną w kinie. Moglibyśmy pójść. Popłakałbyś sobie- Lee świetnie wiedziała co robi zdradzając sekrety z naszego życia. Od tego czasu nikt sobie nie darował żartów gdzie wcześniej bali się mnie. Mimowolnie uśmiech pojawił się na moich ustach.
-Naill lepiej się zamknij jak nie chcesz dostać w twarz- Chłopak tarzał się ze śmiechu. Gdyby nie fakt, że był moim ulubieńcem wśród tej bandy popaprańców do której z resztą sam należałem dostałby w twarz.
Pierwszy raz od dawna pojawiłem się w centrum handlowym. Nienawidziłem zakupów. Już nie mówiąc o wybieraniu prezentów. Dlatego jak Malik oddał mi swój naszyjnik byłem szczęśliwy bo miałem idealny prezent bez jakiegokolwiek wysiłku. I tym właśnie zawiodłem tą cudowną dziewczynę. Mój prezent był od serca w porównaniu do tych od rodziców czy znajomych. Aż poznała prawdę.
Gdy spojrzałem na pierścionek przypomniała mi się pewna sytuacja. Leila zawsze mówiła, że chciałaby zobaczyć Paryż. Ze mną. Miasto zakochanych. Marzyła, że kiedyś razem tam polecimy. Co prawda między nami było różnie i niekiedy nie miałem pewności, że damy radę przeżyć do dnia następnego. To nie zmieniało faktu, że znalazłem prezent idealny. Pozostała jeszcze jedna sprawa. Wykonałem jeden telefon.
-Niall. Masz mi znaleźć numer Lucasa Blake. Sprawa na wczoraj, śpiesz się.- On będzie moja marionetką. On posłuży mi do tego, żeby Lee mi wybaczyła. Sprawy Malika nie dotykam. Niech sam sobie radzi. Jak na zawołanie pojawił się w Starbucks'ie.
-Gdzieś ty się podziewał? I jak ty wyglądasz?- Zmierzyłem go z góry do dołu. Niechlujnie ubrany, podobnie ułożone włosy, blady. Zamówiłem nam dwie kawy po czym przysiadłem się do jego stolika.
-Zayn co sie dzieje? Wyglądasz jak kupa złomu nienadająca się do niczego.- To i tak delikatne określenie.
-Tak też się czuje. Wszystko spieprzyłem Styles a w dodatku zerwałem z Perrie. Tak po prostu się jej pozbyłem.- Zamurowało mnie. Czyżbyśmy zaczęli walkę o jedną dziewczynę? Sms dostałem numer Lucasa. Nie tchórz tylko załatw sobie spotkanie Styles!
___________________________
I takim oto sposobem jesteśmy po rodziale 7. W sumie nie jest najgorszy. Ciężko mi było go pisać. Nie chodzi o sam fakt myślenia jak facet bo w tym akurat jestem dobra. Mało we mnie z kobiety :D Ale nie potrafię sobie rozplanować całej akcji. W dodatku miałam jakąś blokadę dlatego jestem ciekawa jak wam się podoba.

1 komentarz:

  1. Rodział bardzo mi się podoba:) Na prawdę jest dobrze napisany i ciekawy. Nie mogę się doczekać kolejnego:D
    pozdrawiam
    Lalaith

    OdpowiedzUsuń