sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 8

Kolejne dni mijały a ja nie wiedziałam nic. Miałam plany na przyszłość ale brak jakichkolwiek chęci by je realizować. Nie wybrałam nawet uczelni na której mogłabym studiować. Londyn albo Boston. Z tym, że to w tamtej chwili nie miało dla mnie znaczenia. Siedziałam zamknięta w domu. Mogłam wychodzić tylko o późnych porach gdy na zewnątrz było zimno tak, żeby nie odsłaniać ciała. Pozostałości po randce z Lucasem nadal widniały na moim ciele.Gdyby nie Emma całkowicie odcięłabym się od świata bo mimo, że szkoła się skończyła ona i tak do mnie przychodziła. Zdecydowanie polepszyły się nasze kontakty, zaczęłam się otwierać a ona nauczyła się jak ze mną postępować. Chwile po tym jak zamknęłam za nią drzwi po całym mieszkaniu rozbiegł się dźwięk dzwonka.
-Czegoś zapomniałaś?- Zamiast Emmy przed moimi drzwiami ujrzałam człowieka z wielkim bukietem tulipanów. Po wydarzeniach z ostatniego tygodnia sugerowałam się Stylesem bądź Malikiem. Jednak to co zobaczyłam gdy obcy człowiek odsunął kwiaty z przed twarzy na chwilę zmiotło mnie z nóg.
-Co ty tu robisz?!- Właśnie miałam zamykać Lucasowi drzwi przed nosem. Jednak okazał się być szybszy.
-Proszę o 5minut. Później zniknę- Przyjrzałam się jego twarzy. Cóż...Nie wiem czy w takiej sytuacji można by to nazwać twarzą. Mnóstwo zadrapań, podbite oko, kilka szram jakby od noża. Moja ciekawość uznała, że można dać mu chwilę na wyjaśnienia.
Kwiaty wstawiłam do wazonu, zaparzyłam herbatę po czym rozsiedliśmy się w salonie.
-Z łaski swojej mi nie przerywaj. Uprzedzając pytania moja twarz to sprawa twojego superbohatera Malika. Dorwał mnie wcześniej niż Harry. Wiesz o czym mówię? Oczywiście, że wiesz. Nie rób takich min. Jestem tutaj, żeby przeprosić. Sądziłem, że już nie zobaczę Josha a przynajmniej  nie na ziemi. Jak powiedział mi, że żyje...Nie mogłem uwierzyć. Myślałem, że to kiepski żart. Wiem już jaki błąd popełniłem i jest mi strasznie głupio. Jak się spotkaliśmy zrozumiałem, że on oszukał nas oboje i nie tylko ja z tego powodu cierpiałem. To wszystko co wydarzyło się po jego śmierci....Obwiniałem Ciebie a Tobie i tak było ciężko. W dodatku byłem taki wściekły. Zawsze zazdrościłem Joshowi, że ma Ciebie. Sądziłem, że po tej śmierci zbliżymy się do siebie, będę dla Ciebie oparciem ale ty nas wszystkich od siebie odepchnęłaś. Tłumaczyłem sobie, że Josh był tym jedynym aż zobaczyłem Cię z Zaynem. I dotarło do mnie, że to ja się dla Ciebie nie nadawałem. Że ty mnie po prostu nie chciałaś- Zatkałam usta ze zdziwienia. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że Lucas mógłby patrzeć na mnie w taki sposób. Przeprosiłam go choć sama właściwie nie wiedziałam za co. Był zraniony ale powinien mnie rozumieć. W dodatku z miłości dostałam od niego tak, że odechciało mi się żyć? Obiecał, że się zmieni a ja mu uwierzyłam. Dostałam jeszcze małą paczuszkę od Harrego ale jakoś nie chciało mi się sprawdzać co w niej jest. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy wybiła północ. Lucas właśnie zbierał się do domu jak rozległo się przeraźliwie głośne pukanie. Oczywiście mój kolejny ochroniarz..Lee nie myślałaś o kolekcji? Nie ważne.. Chciał mnie bronić, ale zamiast tego jako Pani domu kulturalnie otworzyłam drzwi trzymając za plecami nóż. Dobra. Sądziłam, że tego dnia już nic mnie nie zaskoczy. A jednak ! Leila ciesz się ! Dzień pełen niespodzianek !
-Zayn Malik z obitą buźką w moich drzwiach? Napatrz się a później zamknę drzwi, jednak ty progu nie masz prawa przekroczyć- Miałam  ochotę wbić mu ten nóż w mózg. Albo by zmądrzał albo nie przeżył. Obie opcje bardzo mi się podobały.
-Rozumiem, że nie chcesz mnie widzieć ale twój dom był najbliżej a ja potrzebuje kilku plastrów, bandaży i wody utlenionej. Co on do jasnej cholery tutaj robi?!- Zanim cokolwiek odpowiedziałam wpakował mi się do mieszkania zbliżając się niebezpiecznie blisko mojego gościa. Chciałam wyrzucić go za drzwi ale on też mi pomógł...wiele razy.
-Zostaw go w spokoju, on już wychodzi. Dużo się zmieniło w przeciągu tygodnia. Nie sądzisz?- Był na mnie wściekły. Ale co ja mogę? To on się puszcza na prawo i lewo, nie ja.
-Nie warcz jak pies tylko chodź pomogę Ci- Wzięłam go za rękę do łazienki. Zanim znalazłam apteczkę pozbyłam się jeszcze noża.
-Tym chciałaś się bronić?- Wydawał się być rozbawiony.
-Bardzo dowcipne. Powiesz mi co się stało?- Posadziłam go na toalecie. Delikatnie przemywałam wszystkie rany za każdym razem groźnie syczał co w ogóle nie robiło na mnie wrażenia.
-To nie twoja sprawa- Miałam ochotę znaleźć ten nóż.
-A jednak moja. Wpakowałeś mi się do domu więc liczę na jakiekolwiek wytłumaczenia. I wierz mi, że wpadnięcie na drzwi bądź potknięcie na schodach nie przejdzie.- Przewrócił oczami. Irytuje go? Oh...Co za pech.
-A jeśli powiem Ci co się stało dasz mi szansę się wytłumaczyć?- Zgodziłam się. Miałam inny wybór? Pewnie tak ale nie chciałam go sprawdzać. Potrzebowałam tych wyjaśnień. Po skończonym zabiegu przez cudowną Panią doktor...Skromna jesteś Lee! Zasiedliśmy w moim pokoju. Dostałam herbatkę na uspokojenie po czym zaczął mówić.
-Zacznijmy historię od początku. Jakieś dwa lata temu mój brat Tayler stanął przed wyborem szkoły. Właściwie to ojciec zdecydował za niego na liceum o profilu prawniczym mimo, że bardzo nalegał na szkołę muzyczną. Młody się wściekł i uciekł z domu a ja nie potrafiąc zostawić go samego poszedłem w jego ślady. Ten idiota trafił pod skrzydła Stylesa i zaczęły się problemy. Kręciłem się u niego..w końcu i mnie wziął do roboty. Robię u nich jako informatyk. W ciągu tych dwóch lat spotkałem Perrie na początku to była miłość, później próbowałem się jej pozbyć ale nawiązała kontakt z moją rodziną, która ją pokochała i uznali, że mimo iż juz nie mam z nimi nic wspólnego to i tak zmuszą mnie do tego związku. Wciąż liczą, że jeszcze do nich wrócę.- Zbyt wiele informacji na raz. Nie mogłam uwierzyć, że mnie okłamał. Jego rodzice żyją..Nie było żadnego wypadku a swojego ojca zna. Kolejne kłamstwa. W momencie kiedy ja otwierałam się przed nim on wymyślał wzruszające historie na poczekaniu. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Wybacz mi Leila. Nie chciałem mówić o tym jak popieprzoną rodzinę mam. Dla mnie oni nie żyją,nie istnieją. Nie ma ich w moim życiu. Żałuje, że Cię okłamałem. Chociaż może i nie! Nie żałuje! Gdybym od początku mówił prawdę nawet byś mnie do siebie nie dopuściła. Załatwiałem sprawy Taylera w twoich okolicach i właśnie tak to się skończyło, że jestem tutaj.- Przytulił mnie mocno. Próbowałam sobie to wszystko jakoś poukładać ale wciąż bolał mnie fakt, że nie był ze mną szczery. Ani przez chwilę. Swoją twarz zbliżył do mojej. I znowu się poddałam, dałam ponieść się uczuciom. Jego usta znów wylądowały na moich i mogłoby być pięknie gdybym przed oczami nie ujrzała zdjęcia, które pokazał mi Harry.
-Zayn masz wyjść w tej chwili- Wskazałam  na drzwi.
-Ale Lee posłuchaj mnie!- Kiwnęłam przecząco głową. Nie chciałam już więcej. To co usłyszałam....Tego i tak było zbyt wiele.
-Wynoś się do jasnej cholery!- Krzyczałam. Byłam wściekła. Rzuciłam w niego kubkiem, który w tamtym momencie trzymałam. On się odchylił a porcelana roztrzaskała się o ściane. I wyszedł. Sądziłam, że poczuję ulgę jednak od razu zaczęłam żałować swojej decyzji. Czułam pustkę i samotność jednak  miałam swój honor i nie poprosiłabym go o powrót. Nie jego.
Otworzyłam pudełko od Harrego. Coś podpowiadało mi, że warto tam zajrzeć. To co ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Kupił coś  od serca, coś co miało dla mnie znaczenie. Tylko on wiedział o moim marzeniu. Tak bardzo chciałam zobaczyć Paryż. To było jeszcze tak niedawno. Jeszcze wtedy potrafiłaś marzyć Lee. A co się teraz ze mną stało? Wyprano mnie z jakichkolwiek uczuć. Postawiłam szklaną kulę na biurku po czym zaplątałam się w kołdrę tak jakby miała robić za tarczę przez, którą nie mógłby dojść ból. Za oknem prawie świtało. Jedna noc, tyle niespodzianek....i sam smutek.
Miałam wrażenie, że przeżyłam już wszystko.
______________________________
Aż tyle dostaniecie za jeden komentarz :( I tyle w temacie :*
Poszukajcie Taylera w zakładce z bohaterami :3

3 komentarze: