wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 2

Z Zaynem wróciliśmy na kolejną lekcje. Przy wejściu powitał nas Lucas.
-Po cholerę chodzisz na jego grób? To nie przywróci mu życia- No błagam! To moja sprawa?!
-Wiesz, że nigdy o nim nie zapomnę. Nie mogę udawać, że nic się nie stało- Miałam zamiar go wyminąć ale zablokował mi drogę. Wiedziałam jak to się skończy. Często to robił.... Co robił? Wyrządzał mi krzywdę. Nie, nie bił. Wystarczyło kilka słów i on miał tą świadomość. Lubił mnie ranić. 
-Oczywiście, że się stało! I to z twojej winy, z twojej głupoty! Nie wiem dlaczego stanął w twojej obronie ale to było idiotyczne z jego strony. Przez Ciebie straciłem najlepszego przyjaciela. Nie odpokutujesz chodząc na ten pieprzony cmentarz. Ale widzę, że znalazłaś sobie  nową ofiarę. Jego też zabijesz?- Wmurowało mnie w ziemię. Owszem zgadzałam się z nim... Josh zginął z mojej winy. Ale dlaczego Lucas musiał być dla mnie taki okrutny? Jego słowa też nie przywrócą życia. A ja z każdym takim ciosem miałam ochotę rzucić się z mostu pod pociąg. Widząc mój smutek tylko prychnął a ja czułam jak tracę grunt pod nogami. Jak on mógł mi to zrobić? Zayn rzucił się na niego z pięściami co przez chwilę do mnie nie docierało. Uderzał gdzie popadnie. Mój mózg odmawiał mi posłuszeństwa. Chciałam ich rozdzielić a jednocześnie cieszyłam się, że Lucas w końcu dostanie nauczkę. Leila! O czym ty myślisz?! Nie zasłużył sobie na żadną nauczkę! Może i wyrządził Ci krzywdę ale on cierpi z powodu tej śmierci tak samo jak ty! 
W jednej chwili rzuciłam się w ich stronę. Próbowałam ich rozdzielić, a raczej odciągnąć Zayna. Był w amoku, uderzał w każde miejsce. Miałam już dość przemocy. Przy Joshu byłam zmuszona nauczyć się pierwszej pomocy.
-Proszę Cię! Przestań! Błagam..-Jak zaczarowany odsunął się od Lucasa. Wyczuł mój strach? Nie, nie. Ja się nie bałam. Byłam przerażona! Nawet nie wiem kiedy zabrał mnie na lekcje. Po drodze cały czas próbował mnie uspokoić. Ooh Panie Przystojny na prawdę Pan wierzy, że to się uda? Właśnie Pan wpieprzył bezbronnemu chłopakowi. Nie wiedziałam co tak właściwie stało się z Lucasem i chyba nie chciałam ani wiedzieć ani tym bardziej go widzieć.
Przyciągam do siebie wszystkie problemy. 
-Wiem, że Cię wystraszyłem ale on przegiął. Nie mogłem pozwolić, żeby kontynuował. On nawet nie pomyślał o twoich uczuciach- próbowałam skupić się na lekcji biologii. Wszyscy w klasie siedzieli znudzeni oprócz mnie ale co w tym dziwnego skoro chcę zostać lekarzem? Jednak dzisiaj zamiast słuchać tego co mówi Pani profesor ja zastanawiałam się nad tym co się dzieje. Zayn wkroczył w moje życie i wiedziałam, że nie będę już miała spokoju. Ja w ogóle miałam kiedykolwiek spokój? Ale coś sprawiało, że czułam się w jego towarzystwie swobodnie. Był osobą której ufałam mimo, że wcale go nie znałam. Mogłam mu powiedzieć wszystko, poznał prawdziwą mnie a nie po tym co mówią ludzie...A mówią o przeróżnych i bardzo ciekawych sprawach. Ja na przykład nie miałam o niektórych pojęcia. Ale przecież oni wiedzą lepiej. Zaśmiałam się w duchu. Znowu miałam ochroniarza. Człowieka, który nie pozwoli by coś mi się stało. Bałam się skutków.
Trzymaj dystans Leila. Zachowuj dystans. Nie pozwól mu wkroczyć w swoje życie. To się źle skończy. Będą z tego problemy. Oooo zamknij się podstępny głosie. Przecież ja nic nie planuję!
Do domu wróciłam wściekła na samą siebie. Nie wiem co robić z własnym życiem, Lucasem, Zaynem... I jeszcze Emma. Tak bardzo stara się być ze mną bo wie, że to co przechodzę jest trudne ale nie umiem. Nie potrafię pozwolić zbliżyć się do mnie ludziom. Brakuje mi ciepła, czułości, miłości, bliskości i przyjaciół. Brakuje mi dwójki wyjątkowych ludzi. Kurwa! Oni nie byli wyjątkowi. Nie, nie byli. Zostawili mnie kiedy najbardziej ich potrzebowałam. Co w tym wyjątkowego? Nie umiem wybaczać. To znaczy... zbicie mojej ulubionej szklanki to chyba coś innego jak zbicie mojego serca po czym rozdeptania jego pozostałości. To co zastałam w salonie całkowicie mnie zszokowało.
-Dobrze Cię widzieć.-Mama?! Nie no dobra. Czego jeszcze powinnam się spodziewać po dzisiejszym dniu?
-Co ty tu robisz? Zbłądziłaś?-Miałam ochotę przypieprzyć jej w twarz. Ogromną ochotę. Może i to jest moja matka. Ale co z tego? Nie ma we mnie zahamowań. 
-Kochanie moje.. Ty wiesz, że ja mam mnóstwo pracy ale zawsze możesz na mnie liczyć.-Przewróciłam oczami. Już bardziej mogłam liczyć na mojego kota Garfielda..który zdechł jak miałam 6lat. 
-Co proszę? Mamo.. Ciebie bardziej interesuje jaki wpływ ma stosunek seksualny goryli na zaćmienie księżyca. Już prędzej mogłabym liczyć na ojca mimo, że został w Nowym Yorku.-Usiadłam obok niej. Kiedyś trzeba było szczerze porozmawiać. Tak?
-Nie mów mi o nim. Dlaczego w ogóle nas do siebie porównujesz? Ja ciężko pracuje, żeby Tobie się dobrze żyło. On ani grosza na Ciebie nie przesyła- A czy w życiu liczą się tylko pieniądze?
-On przynajmniej pamiętał o moich urodzinach. Gdybyś nie wiedziała to były tydzień temu. Świetnie co? Impreza się udała. Na prawdę wszyscy goście bawili się genialnie. Na twój koszt.-Nie znosiła słuchać o tym, że chodzę na imprezy. Po rychłej śmierci Josha nie chciała mnie wypuszczać do klubów. 
-Twój prezent czeka w pokoju-Westchnęła. Nie ma sił na rozmowę z własną córką?! O błagam! Nie sądziłam, że tak szybko wygram. Przejechałam ręką po swoim wisiorku.Tak, tak. Od Josha.
-Niech zgadne. Czeka na mnie coś pokroju tableta, laptopa, komórki? Mamo wiesz, że prezenty jeszcze mogą mieć jakieś znaczenie? Nie wynagrodzisz mi swojej długiej nieobecności jakimiś zabawkami. Wyrosłam z tego.-Przypomniał mi się dzień gdy wręczał mi ten naszyjnik. Popłakał się aż gdy cytował tekst jednej z moich ulubionych książek.
Tak jak yin i yang, Słońce i Księżyc, światło i cień, dzień i noc, tak i my należymy do siebie!
Powinnam skończyć ze wspomnieniami. W takich momentach łzy same napływają mi do oczu. No ale co ja poradzę, że on był częścią mojego życia? Wróć! On był moim życiem. Nadawał mu sens. Całą swoją miłość ofiarowałam właśnie jemu.
Wyszłam na spacer. Musiałam ochłonąć po rozmowie z mamą. Ona pewnie też. Jak sama powiedziała miała świadomość, że nie rzucę się jej na szyję ale liczyła, że choć trochę będę się cieszyć. Ale z czego? O tak! Yay! Mama jeszcze pamięta, że ma dziecko! Taak się cieszę.
Czujecie ten sarkazm nie?
Na ławce w parku odpaliłam papierosa.
-Rzuć to! Nie ładnie tak palić- jego głos wywołał u mnie dreszcze. Czy on się zawsze musi napatoczyć? I zawsze muszę przy nim płakać. 
-Liczyłem, że zobaczę twój uśmiech-Taak. Nie tylko ty. Umiesz liczyć? Licz na siebie.
-Jak się psuje to wszystko na raz.-Wzruszyłam ramionami, Zayn przysiadł się obok i także odpalił papierosa.
-Rzuć to! Nie ładnie tak palić-Zaśmiał się słysząc jego własne słowa.
-Co się stało? Kto Ci znowu dokuczał? Kogo zbić?-Po tych słowach mnie objął, a ja się zaśmiałam. Ten ton..mój ojciec zawsze tak mówił gdy w wieku 5 lat przychodziłam zapłakana do domu. Wiedział, że to mnie rozweseli. Wtuliłam głowę w jego tors. Był taki ciepły i wygodny.. On po prostu był. I tego potrzebowałam. Nie nowego iphona którego dostałam od mamy, nie mnóstwa pieniędzy które przysłał ojciec i nie kilkunastu kieliszków które cały dzień proponowała Emma. Jednak z niczego nie zrezygnowałam. Prawie zapomniałam, że umówiłam się z dziewczyną w Extazy. Miałam bardzo mało czasu, żeby się przygotować. Zayn obiecał grzecznie poczekać w salonie po czym zawieźć mnie na miejsce. Zapomniałam o jednym szczególe. Mama. Niestety zanim cokolwiek zrobiłam był już na nią skazany. No cóż.. Trudno. Zaśmiałam się w duchu. Wiem jaka potrafi być marudna i denerwująca. Ale jednak kocham ją. Urodziła mnie i wychowała. Zrobiła to tak jak powinna. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, dodałam tylko kreski eyelinerem, do tego założyłam sukienkę i czarne szpilki. Łańcuszka nigdy nie zmieniałam, kilka bransoletek i byłam gotowa.
Zayn widząc mnie wyszczerzył swoje zęby jak przy pierwszym spotkaniu.
-Wyglądasz seksownie-Usłyszałam to gdy zamykał za mną drzwi od swojego auta. To było..miłe. Podjechaliśmy. To był ten klub, to miejsce i ten dzień. Kiedyś trzeba się zmierzyć z bolesną przeszłością. Wydaje mi się, że tak czy inaczej to do nas wraca. Chłopak złapał mnie za rękę. Oznaka wsparcia czy liczy na coś więcej? 
Emma i jej znajomi już na nas czekali. z momentem przekroczenia progu wiedziałam, że to nie będzie zwyczajny wypad do klubu. Coś musiało się zdarzyć...
____________________________________ 
No właśnie. Tylko co? Nie wyobrażacie sobie ile dla was przygotowałam :3 Będzie, będzie zabawa, będzie się działo...zdecydowanie! Kilka zmian i zwrotów akcji. A Lucas będzie maczał w tym wszystkim palce. No właśnie... Kim on właściwie jest? Możecie to już sprawdzić w zakładce z bohaterami :)

7 komentarzy:

  1. Świetne! <3 Coś ten Lucas mi tam nie pasuje... Pewnie to ten zły :) No i ma rację to jest jej sprawa czy będzie chodzić na jego grób czy nie! Kropka. Przez twojego bloga mam wielki mętlik w głowie. Pisz dalej, szybko ! !

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to jak piszesz!!!!!!! Kiedy następny?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli uzbiera się pod tym rozdziałem 5 komentarzy nowy rozdział pojawi się w sobotę, jeśli nie uzbiera się to dopiero za tydzień.

      Usuń
  3. Zawalisty blog !

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawalista historiaa no i blog

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze piszesz. Powinnaś nanieść jeszcze kilka poprawek ale jest na prawde ciekawe : d

    OdpowiedzUsuń