poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 4

-Dobra Zayn. Mów o co Ci chodzi. Znałeś Josha?-Zdenerwował mnie.
-Josha może i nie ale znam Harrego- Poważnie? A co mnie to obchodzi? Jednak kiedy uniósł swój telefon pokazując mi swoje zdjęcie z Joshem powoli zaczęłam rozumieć. Nie, właściwie to nie. Nic nie rozumiałam. Co jest grane?!
-To jest Josh. Nawet poznaję te bliznę. Ojciec wbił mu tutaj nóż w dzieciństwie- Wskazałam palcem na ekran.
-Natomiast tutaj został postr....- Nie dokończyłam. Czy to możliwe, że on przeżył?
-Skąd go znasz? Jak długo? Co o nim wiesz?- Musiałam wyjaśnić tą sprawę.
-Mi, mojemu bratu i całej swojej paczce przedstawił się jako Harry Styles dwa lata temu. Handlują. Ja się w to nie bawię ale mój brat tak. Chciałem mieć na niego oko więc zacząłem się kręcić w ich bazie. Teraz to ma sens. To znaczy twój wisiorek. Sądziłem, że to czysty zbieg okoliczności.  Kupiłem go swojej dziewczynie ale zerwała ze mną a akurat dziewczyna Harrego miała urodziny więc mu go oddałem. Dla mnie miał znaczenie ale nie był mi potrzebny- Pokazał mi swój tatuaż. Yin yang.
-Cz..y. Czy on...?- Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. -Czy on żyje?
-Jak dziś rano wychodziłem z domu to żył i miał się dobrze- Popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-Lee jest mi przykro, że dowiadujesz się w taki sposób. Nie wiem o co w tym chodzi i dlaczego ten kutas nie miał odwagi, żeby Ci powiedzieć o tym wszystkim sam ale...-ALE CO?! PRZYKRO CI? Co mi po tym, że Ci przykro? Współczucie nie odda mi chwil które wycierpiałam.
-Nie obchodzi mnie żadne 'ale' . Zabierz mnie do niego.
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł jesteś zła i to może...-Czy ja wyglądam na lalkę z porcelany? Po za tym gorzej być już nie może.
-Nie zrozumieliśmy się. Ja nie pytam czy ty mnie tam zawieziesz. Masz mnie tam zawieźć.- W ciągu sekundy znalazłam się w jego aucie. Jechaliśmy w ciszy. Chyba bał się odezwać. Ja się bałam tego co może nastąpić. Miałam stanąć oko w oko z moim byłym chłopakiem... żywym. Jednak jeśli nie znajdzie się na tą sytuacje racjonalne wyjaśnienie będzie martwy. Znowu.
Ich dom był niedaleko za lasem. Znałam tą okolicę. Zabierał mnie tu na spacery. Zayn wjechał na prywatny parking. Należał on do wielkiego domu, otoczonego wysokim ogrodzeniem. Wyglądało bogato. No tak..Handlarze.
Gdy otworzył przede mną drzwi nie byłam pewna czy chce przejść za próg.
-Dasz radę Lee. Jesteś silną dziewczyną. A jeśli nie dasz rady to mu wpierdolę. Należy mu się- Zayn mnie objął. W szybkim tempie znalazłam się w domu.
-Który to wrócił?! Trzeba jechać na zakupy- Ten głos.. Zrozumiałam, że nie dam rady. Chciałam się wycofać gdy przede mną ukazała się bardzo dobrze znana sylwetka. Później cudowne zielone oczy i loki które zawsze niesfornie opadały na czoło. Zamarł.
-Nie spodziewałeś mnie? Wiem, że powinnam uprzedzić ale jeszcze nie potrafię kontaktować się ze zmarłymi- Wzruszyłam ramionami. Chciałam być obojętna jednak coś we mnie pękło. Moja pierwsza miłość. Idealna. Osoba dla której oddałabym wszystko. Jedno wielkie kłamstwo. On nadal się nie odzywał.
-Czy ty możesz mi to wszystko do jasnej cholery wytłumaczyć?! Co się tutaj dzieje?! To jakiś żart? Tak? To przecież niemożliwe, żeby osoba która tak mnie kochała...mogła mnie okłamać- Z każdą chwilą mój krzyk przeradzał się w szept. Podeszłam bliżej. W salonie siedziało kilku facetów dość zaskoczonych całą sytuacją. A on nadal stał. I nic. Zero reakcji.
-Półtorej roku robiłeś ze mnie idiotkę. Po co było to wszystko? Kwiaty, pocałunki, wyznania miłosne. Po co mi śpiewałeś, oglądałeś ze mną komedie romantyczne? A ten naszyjnik? Pamiętam jak się popłakałeś gdy mi go wręczałeś. Tak jak yin i yang....należymy do siebie. Zajebiste przedstawienie urządziłeś. Dlaczego? Przez półtorej roku liczyłeś, że wskoczę Ci do łóżka?- I nadal żadnej reakcji. Widziałam, że jego towarzysze próbują powstrzymać się od śmiechu. Nie obchodziło mnie nic. Strzeliłam mu liścia i wyszłam. Nie wiedziałam w sumie gdzie mam iść tylko to, że chce być daleko stąd. Wysłałam Emmie sms, żeby przysłała po mnie kogoś bo nie dam rady zabrać się do domu. Oparłam się o mur i postanowiłam chwilę poczekać tak by nikt mnie nie zauważył. Nie potrzebowałam teraz towarzystwa. Zaczęłam ryczeć. To nie był płacz. Ryczałam jak małe dziecko.
-Nie z Ciebie zrobiłem idiotkę tylko z siebie. Nie powinienem wyrządzać Ci takiej krzywdy, nie pytaj mnie dlaczego. W tamtej chwili uważałem to za jedyną opcję, żeby Cię ochronić. Wiem, że teraz wszystko wydaje się być kłamstwem ale tylko przy Tobie byłem sobą.- Pociągnął mnie za rękę do auta Zayna. Czego on ode mnie jeszcze chciał?
-Nawet nie wiesz ile przez Ciebie cierpiałam. Przez pierwsze dwa miesiące ludzie mi współczuli, kiedy tylko na chwilę zapomniałam oni przypominali mi mówiąc jak im przykro nie mając świadomości co czuję! Później wytykali mnie palcami bo uważali mnie za winną. A, żeby było śmieszniej to twój popierdolony przyjaciel nie dawał mi spokojnie żyć! Wspaniałomyślny Lucas znęcał się nade mną psychicznie na każdym kroku. Przypominał mi o Twojej śmierci, ranił jak najbardziej się dało bo sprawiało mu to radość. Ostatnio mi nawet groził bo Zayn go trochę poobijał w ramach kary za słowa. Ja to dzielnie wytrzymywałam, byłam silna. Dla Ciebie. A ty w tym czasie siedziałeś sobie spokojnie w domku. Przyjemnie Ci było?- To nie był jeszcze koniec. Byłam tego pewna.
-Przyjemnie?! Leila! Kurwa mać! Codziennie zastanawiałem się co się z Tobą dzieje, jak żyjesz, czy jeszcze o mnie pamiętasz, bałem się, że nie ma kto Cię chronić. Codziennie tęskniłem -Zobaczyłam podjeżdżający motor. Gdy wychodziłam z auta usłyszałam jeszcze jego ostatnie słowa.
-Kocham Cie. Wciąż Cię kocham kurwa!- Trzasnęłam drzwiami samochodu. Kątem oka widziałam, że Zayn idzie w naszą stronę. Tylko nie to...
Nie zastanawiałam się nawet kto po mnie przyjechał. Nie znałam żadnego ze znajomych Emmy. Sięgnęłam po kask, wskoczyłam na motor, objęłam kierowcę i powoli udałam się w stronę domu.
Oczami Harrego:
Przeklinałem się w myślach. Co ja najlepszego zrobiłem? Najpierw upozorowałem własną śmierć, a teraz jeszcze to. Jak tylko motor zniknął wyskoczyłem z auta.
-Zayn! Mamy problem. To znaczy ja.. To znaczy Leila ma problem.- Jak wytłumaczyć kumplowi w co wpakowałem swoją byłą? Było jeszcze jedno pytanie. Skąd oni się znali? Ale to pozostawiłem sobie na deser.
-Problem o imieniu Harry? Coś ty narobił?- Wzruszyłem ramionami.
-Później Ci to wyjaśnię. Mówiła mi, że mój stary przyjaciel Lucas się nad nią znęca psychicznie, ostatnio jej groził. A nie ma chyba świadomości, że właśnie wsiadła z nim na jeden motor. Nie mogę pokazać mu się na oczy. On też sądzi, że odpoczywam pod ziemią.- Spojrzałem na niego błagalnie licząc, że domyśli się co ma zrobić.
-Ostatni raz zrobię Ci przysługę i to tylko ze względu na Lee. I tak dużo przez Ciebie przeszła- Nie dość, że ona zmieszała mnie z błotem to teraz jeszcze on. Należało mi się! Wiem! Ale ja na prawdę chciałem dobrze..
Powracając do Leili:
Byłam przekonana, że kierowca wie gdzie jechać aż do momentu gdy skręcił w ciemną uliczkę. No .. może nie ciemną ale jednak godzina 20:30 do czegoś zobowiązywała. Wiedziałam jednak, że cokolwiek by się teraz stało nie mam co liczyć na pomoc przechodniów. Najzwyczajniej w świecie nikogo nie było w pobliżu więc jeśli dotychczas nie wierzyliście, że cały wszechświat jest przeciwko mnie to oto macie dowód. Choć nie ukrywam, że wolałabym, żeby było to kłamstwo. Chłopak zszedł z motoru, ściągnął kask a ja zobaczyłam Lucasa. Nawet Emma przeciwko mnie? Zabolało...Liczyłam, że choć w niej znajdę oparcie. Powtórzyłam po nim czynność.
-Nie patrz się tak na mnie. Zaskoczona? Długo przekonywałem twoją koleżaneczkę, że ze mną będziesz bezpieczna. Wrócisz do domku bez żadnego złamania bo przecież nie jestem damskim bokserem! Ale zmieniłem zdanie. Rusz dupę. Tutaj i tak nikt Ci nie pomoże- Łzy znowu zaczęły spływać mi po policzkach. Miałam ochotę wykrzyczeć mu, że ten idiota żyje a wszystko co powiedział i zamierza zrobić jest uzasadnione człowiekiem który zrobił z nas idiotów.
-Lucas ja...-Pociągnął mnie za włosy. Ała? Pchnął na mur. Następne co pamiętam to jak zwijałam się z bólu gdy kopał gdzie popadnie. Raz dostałam w brzuch, raz w piersi, raz "przypadkiem" stanął mi na rękę, raz kopnął w plecy. Odjechał. Leżałam przez chwilę skulona. W końcu jakimś cudem się podniosłam. Straty były od szyi w dół. Szczęście? Przynajmniej w szkole będę mogła się pokazać. Po dłuższych zmaganiach udało mi się dotrzeć do domu. Pod drzwiami stał Zayn. Kurwa.
-Długo Cię nie było jak na jazdę motorem- Spojrzał na mnie kpiąco. Wiedział? Nie wiedział? Był na mnie zły?
-Mój kierowca zaproponował mi randkę- Wzruszyłam ramionami co kosztowało mnie wiele wysiłku. Ale musiałam zachowywać pozory. Gdyby Zayn się dowiedział o tym jak w tej chwili wygląda moje ciało nie było by happy endu. Otworzyłam drzwi. Wszedł zaraz za mną. Ktoś go zapraszał?
-Byłoby przyjemniej gdybym ja Cię odwiózł. Tylko nie dałaś mi szansy- Ostatnim razem jak dałam facetowi szanse wylądowałam w ciemnym zaułku skopana. Nie, dzięki.
-Ten psychol coś Ci zrobił?- Popatrzyłam przerażona. Skąd on wiedział? Nawet ja nie wiedziałam! Josh rozpoznał motor? Nie, nie Josh. Harry.
-Lucas nie jest aż takim psycholem jak się wydaje- sięgnęłam po kubek po czym podniosłam się na piętach, żeby sięgnąć po herbatę. Dlaczego zawsze jest tak wysoko? Nie dość, że jestem niska to w tym momencie miałam dodatkowy kłopot. Ból który przeszedł przez całe moje ciało. Aż zawyłam. Liczyłam, że Zayn tego nie usłyszał. Taa. Nadzieja matką głupich.
-Coś Cię boli?- Skąd ten pomysł? Tylko dlatego, że nie potrafię się normalnie ruszać i mam łzy w oczach?
-Nie, nie mogę sięgnąć po herbatę- Zaśmiał się pod nosem. Głupek. Jeszcze raz spróbowałam sięgnąć. Słyszałam jego kroki, w momencie kiedy dzieliły nas milimetry podskoczyłam. I to był mój błąd.
-Kurwa jego mać! Leila! Na miłość Boską co to jest?!- Podciągnął moją koszulkę.
-Zboczeniec!- Próbowałam się jakoś wywinąć ale przywarł do mnie ciałem. Przez chwilę się uśmiechał słysząc jak go wyzywam ale gdy zobaczył obrażenia jakich doznałam od razu przybrał pokerową twarz. Był wściekły.
-Zabije gnoja! Rozszarpię go. On już nie żyje- Syczał przez zęby coraz to gorsze groźby. Pobiegłam za nim gdy zmierzał do wyjścia. Ała?!
-Proszę Cię! Ochłoń..Przestań. Proszę Cię.- Moje słowa spotkały się z ignorancją. Szarpnęłam go za rękę.
-Nie zostawiaj mnie! Boje się zostać sama.- Przytuliłam się do jego klatki. Czułam i słyszałam bicie jego serca. Wbrew pozorom był opanowany. Miałam wrażenie, że lecę. I w sumie nic dziwnego bo chłopak wziął mnie na ręce.
-Ej, ej, ej. Odstaw mnie na ziemię- Zaśmiałam się.
-Aha, bo ty dasz radę wejść po schodach?- Wszystkie złe emocje z niego wypłynęły. Widziałam, że jest zadowolony z obecnej sytuacji. Nie masz co liczyć na numerek skarbie. Choć podejrzewam, że w końcu uległabym jego urokowi. Jak tylko postawił mnie na ziemi wolnym  i mało zgrabnym krokiem dotarłam do łazienki. Długa kąpiel. Tak! Tego mi było trzeba. Ciepła woda otuliła moje ciało po którym przeszły przyjemne dreszcze. Mięśnie były napięte, czułam jak krew mi pulsuje. Przejechałam dłonią po siniakach , krwiakach i cholera wie czym jeszcze. Moje ciało straciło swój blask. Po dłuższym czasie wyszłam z łazienki. W pokoju zastałam Malika w samych spodniach.
-Striptiz na pocieszenie?- Uniosłam brwi, przygryzłam wargi. Zapowiadało się obiecująco.
-Wybacz słoneczko ale jeśli mam tutaj zostać na noc chce chociaż ładnie pachnieć- nachylił się nade mną. W jednej chwili przestałam się nad czymkolwiek zastanawiać. Jego kąciki ust uniosły się ku górze. Sięgnął po ręcznik który leżał za mną po czym poszedł do łazienki.
-Nie zapomnij o oddychaniu skarbie!- Westchnęłam w geście frustracji.Usiadłam na łóżku, zwinęłam się w kłębek. Bałam się. Bardzo. Lee w coś ty się wpakowała? Dlaczego akurat ja? Mogło się to zdarzyć każdemu. Więc dlaczego los wybrał mnie? W dodatku Zayn. Jak by wyglądało moje życie gdybym go nie spotkała? Poznałabym prawdę? I co najważniejsze. Czy żyło by mi się lepiej gdybym jej nie poznała? Zapewne nie. Nadal wmawiałabym sobie, że uśmierciłam niewinnego człowieka swoją głupotą. On na prawdę mnie chronił? Czy to są normalne problemy 19latki? Czułam ból. Nie tylko fizyczny. Psychiczny także. Moje życie było chaotyczne i skomplikowane. Ale nie ułatwiałam go sobie. Ja tylko chciałam, żeby było normalnie. Chciałam mieć przy sobie przyjaciół, rodzinę, chłopaka. Czy to aż tak wiele? Tamten dzień odmienił mnie na zawsze. W momencie gdy ten facet pociągnął za spust moje życie się zmieniło. Zostałam sama. Musiałam wydorośleć i radzić sobie sama. Nie mógł być typowym chujem który zdradza swoją dziewczynę? Musiał upozorować własną śmierć, żeby się mnie pozbyć? Kiedyś liczyło się to piękno które już nas nie otacza. Dotychczas myśl o nim sprawiała, że było mi przyjemnie. Teraz wyrządzała mi krzywdę. Upiększał każdą z chwil w moim życiu. Po co? Myślałam, że łączyła nas prawdziwa miłość. Te chwile których już nie przeżyję. Obiecywał, że będzie szedł ze mną przez życie. Miał być oparciem. Zawsze ocierał mi łzy. Nawet nie poczułam kiedy moje policzki stały się mokre. To wszystko mnie przerosło. Starałam się zachować pozory silnej, twardej. Ale to było zbyt trudne. Nigdy nikt, żaden człowiek nie był dla mnie jak Jos...Harry. Okazał się być kłamstwem. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy żyletkę którą bezmyślnie wzięłam z łazienki. To było rozwiązanie? Obracałam ją w palcach. Usłyszałam Zayna. Chciałam ją schować ale wypadła idealnie eksponując się na pościeli, zanim zdążyłam ją chwycić stał już przede mną. Wpatrywał mi się w oczy przerażony trzymając w ręce telefon.
-Tak, wszystko w porządku. Nie musisz się martwić. Wiesz, że dam sobie radę. Muszę kończyć- Rzucił telefonem. Zdążyłam jeszcze usłyszeć przytakujący kobiecy głos. Mama?
-Ee..bo.... ja.- Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie zrobiłabym niczego głupiego. Chyba.
___________________________________
Aktualnie ten rozdział wydaje mi się być najciekawszym. Ale nie ma zbyt dużego wyboru między 3 rozdziałami i prologiem. Teraz będzie trochę ciężej z rozdziałami aż do 17 lutego. Mam szkołę a wszystkie moje myśli już wyczerpałam, to co miałam w magicznym zeszycie wykorzystałam i teraz trzeba będzie się pomęczyć.
Ciężko mi było z weną przy kilku akapitach więc jeśli ktoś jest obeznany w polskiej muzyce może zauważyć kilka zwrotów z piosenek. To znaczy, nie tak perfidnie ściągniętych, sama też dałam trochę od siebie. Choć słynne wyznanie Pezeta nie mogło być tknięte - tutaj z kolei odwołuję się do jego występu u Kuby Wojewódzkiego.
No to może tak: Podoba się? Nie podoba się? Ktoś się tego spodziewał? Jedna osoba tylko sugerowała, że Josh żyje....Ale chyba nawet ona nie domyśliła się, że to będzie nasz cudowny Harry. Wieczorem dodam opis postaci.

6 komentarzy:

  1. Wróżbita David normalnie ze mnie:D!!
    Ale z tym, że Josh to Harry- w życiu bym się nie spodziewała. Nigdy, przenigdy, nawet w najśmielszych snach. Bardzo się cieszę, że dodałaś kolejny rozdział. Jest bardzo dobrze napisany i niesamowicie trzyma w napięciu. Cieszę się, że edytowałaś tekst i dodałaś obserwatorów, a nowy szablon- geeeeeEEEnialny.
    Trzymaj tak dalej kochana i życzę ci wieeeeelkiej weny
    pozdrawiam i zapraszam do mnie
    Lalaith

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział jak zwykle <3 Masz talent :) Czekałam na ten rozdział z szczerą niecierpliwością. ♥ Udało Ci się mnie zaskoczyć, życzę weny dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha 694 wyświetlenia ^^ Hazza czuwa.! <33

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie, takie obrotu sprawy to to ja się nie spodziewałam.! O.o pomieszanie z poplątaniem ;D po za tym świetne.! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. noo ja pierdole naprawde musiałaś skoczyć w takim momencie SERIOOO . Płacze z tego powodu :'''(( kieeeedy nn bo ja psychicznie niewytrzymam ??????

    OdpowiedzUsuń
  6. jprdl zajebisty Rozdział!Takiej zmiany akcji się nie spodziewałam! <3

    OdpowiedzUsuń